rozdział 22.

39 1 0
                                    


Późnym popołudniem stoję na parkingu obok lasu. Było już dość ciemno na to, aby nie robić sobie wycieczek między drzewami. Odwróciłam wzrok od lasu, gdy Sam znalazł latarkę w jego placku. Zapalił ją i we dwoje ruszyliśmy w las, a gdzieś w nim ma być jezioro i domek w którym mamy przenocować dwie noce.

Było chłodno, ale jak na jesienny wieczór w miarę przyjemnie. Ciągle zastanawiałam się o co chodziło z tą naszą starą paczką. Racja mieliśmy kilku znajomych, ale to nic większego niż spotykanie się w szkole, czy jakieś wyjścia poza nią, a kontakt się urwał.

Chciałam też nie myśleć o rodzinie Falcone i tym co się wydarzyło kilka dni temu. Gdzieś głęboko w sobie miałam nadzieję, że Luciano się obudzi i będzie dobrze, ale dla jednej osoby lepiej, aby umarł. Jeszcze Lorenzo nawet nie byliśmy przyjaciółmi, nic o sobie praktycznie nie wiemy, czujemy do siebie może jedynie pragnienie, ale to raczej koniec uczuć. Zrozumiałam, że nie mogę go kochać i tyle, choć jest ciężko.

- O już prawie jesteśmy.- Sam wyrwał mnie z zamyśleń, nie odzywał się wcześniej, bo wiedział, że czasami zatracam się we własnych myślach.

Faktycznie w oddali zauważyłam drewniany dom oraz jezioro, którego woda odbijała ciemne niebo. Słyszalne były także śmiechy dochodzące z tamtej strony. Zaczynałam żałować, że dałam się na to namówić. Znalazłam się właśnie na drugiej stronie swojego życia. Jedną była ta cała mafia, a drugą wyścigi i spędzenie czasu z Samem, gdzie żaden Falcone jeszcze nie zawitał.

Przy ognisku siedzieli dwóch chłopaków i dziewczyna. Doskonale ich pamiętałam, choć nie widziałam dość długo.

- Heej!- Rudowłosa wstała z ławki i do nas podbiegła. Przytuliła szatyna, a potem mnie.

- Cześć Rosalie - odparł Barnes, poprawiając plecak. Razem z dziewczyną podeszliśmy bliżej ogniska.

- Ale długo się nie widzieliśmy - odparł Tony, ciemnoskóry chłopak, którego właśnie przytulałam.

- No trochę minęło - uśmiechnęłam się, po czym przywitałam z Ethanem, czarnowłosym, wysokim chłopakiem, który miał zadziwiająco niebieskie oczy.

- Jeszcze jest mój chłopak, ale gdzieś go wywiało na chwilę - powiadomiła ruda dziewczyna.

- Chodźcie. Pokażę wam pokój - oznjamił Tony i skierował się do budynku, a za nim ja i mój przyjaciel.

Domek był piękny. W środku dość duży salon połączony z kuchnią i jadalnią. Ogromne pomieszczenie zawierało jeszcze jedne drzwi, zapewne od łazienki.

Weszłam po drewnianych schodach za ciemnoskórym. Na piętrze znajdowali się cztery drzwi, a przez jedne z nich właśnie weszliśmy.
Pokój zawierał dwa pojedyncze łóżka i starą szafę. Miało to swój urok.

- Ogarnijcie się i zapraszam na ognisko - uśmiechnął się, a ja to odwzajemniam.

- Jak za starych czasów - odparł Sam, po tym jak Tony zniknął z pokoju.

- No nie wiem, nigdy nie byliśmy na wyjeździe. Dziwnie się czuję.- Usiadłam na łóżku obok okna, po chwili Sam usiadł na przeciwko mnie, na drugim łóżku.

- Chyba lepiej, niż z tamtymi mafiozami - prychnął. Chyba nie, pomyślałam.- Idziemy?

- Idź, ja zaraz przyjdę - odparłam, a ten kiwnął głową i wyszedł z pomieszczenia. Wyciągnęłam z kieszeni telefon. Biłam się z myślami, czy nie zadzwonić do brata, Lili, czy Lorenzo, lecz szybko odrzuciłam ten pomysł. Miałam po prostu od nich odpocząć.

***

Zamykając za sobą drzwi opuściłam przydzielony mu pokój. W domu było cicho, co oznaczało, że wszyscy siedzą na zewnątrz. Jednak moją uwagę przykuł chłopak, który szukał czegoś w lodówce. Nie był to Tony, czy Ethan. Mógł więc to być chłopak Rosalie. Po chwili nieznajomy się odwrócił z kilkoma butelkami piwa w dłoniach i jednak nie okazał się nieznajomy.

ʀᴇᴘᴀʏᴍᴇɴᴛOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz