rozdział 14.

58 2 0
                                    


Siedziałam na jednym z plastikowych krzeseł rozciągających się wzdłuż białego, szpitalnego korytarza. Victorię zabrali na badania, a Lorenzo na salę operacyjną, aby usunąć pocisk.
Byłam strasznie roztrzęsiona. Nie mogłam pogodzić się z myślą, że zabiłam człowieka. Wbiłam wzrok w moje buty.

- Uspokój się K.- Spokojny głos Kiliana dotarł do moich uszu, po czym poczułam dłoń mężczyzny na plecach.

- Zabiłam człowieka K.- Wbiłam w niego wzrok. Szatyn stał nade mną.

- Jeśli to cię pocieszy, ja zabiłem więcej.

Pokręciłam głową i głośno westchnęłam. Wiedziałam, że tak szybko o tym nie zapomnę, a sumienie mnie zeżre. A informacja od mojego brata wcale mi nie pomogła, wręcz przeciwnie. Wolałabym nie wiedzieć, że mój starszy brat zabił kogokolwiek.

Moje oczy powędrowały na Louisa, który właśnie opuszczał dalsze pomieszczenie. Był strasznie zmartwiony. Nie wiem co ja bym zrobiła, gdyby to Kilian znalazł się na szpitalnym łóżku.

Za blondynem na korytarz wyszedł Luciano. Nie zwracając uwagi na Rossi zmierzał w naszym kierunku.

- Szefie co z Victorią?- spytałam, nie śmiałam spytać o Lorenzo.

- Zrobili jej płukanie żołądka, jest w dobrym stanie.- Brunet ciężko usiadł na krześle obok mnie, rozpinając przy tym guzik marynarki.- Zostaw nas samych - skierował się do Kiliana. Ten kiwnął głową i odszedł w kierunku Louisa z którym podjął rozmowę. Luciano chwilę im się przyglądał, po czym jego czarne jak noc oczy spojrzały na mnie.

- Mój brat jest bardzo podobny do mnie, lecz też bardzo się różnimy - westchnął.- Nie bierz go na poważnie. Mu chodzi jedynie o spędzenie z tobą kilku nocy, aby zapewne zrobić mi na złość. Jeśli coś do niego czujesz, odpuść sobie.

- To groźba?

- Ostrzeżenie.- Podniósł się z krzesła i gdzieś poszedł.

- Kurwa - zaklęłam uświadamiając sobie, że naprawdę poczułam coś do młodszego z braci Falcone.

Nagle zadzwonił mój telefon. Szybko wyjęłam go z kieszeni. Dzwonił Sam.

- Hej Kira. Mam dobrą wiadomość.- Gdy tylko przyłożyłam komórkę do ucha rozbrzmiał w niej radosny głos chłopaka.

- Mów, jaka to wiadomość.

- Wieczorem jest wyścig i raczej nie będzie w nim Harrisa.

- O której?

- Dwudziesta trzecia, podeślę ci adres.- Rozłączył się. Może to mi poprawi humor, kolejny wygrany wyścig. Wstałam z krzesła. Powiadomiłam Kiliana, że muszę już iść. Nawet nie wiem po co i tak tu siedziałam, szpitale zawsze nie były miejscami dla mnie.

***

Pod szpitalem zadzwoniłam po taksówkę, którą dojechałam do mojego mieszkania. Gdy nastała odpowiednia godzina ruszyłam w miejsce wskazane przez Barnes'a.

Na linii startu nie zauważyłam zielonego audi, tak jak z resztą mówił Sam. Ustawiłam swojego fioletowego mustanga obok czarnego camaro. Pierwszy raz widziałam ten samochód w wyścigu w którym startuje. Niestety przez ciemne szyby jakie posiadało auto nie widziałam kierowcy.

Gdy tylko kobieta trzymająca flagi na samym początku, dała znać, że wyścig się zaczął, ruszyłam przed siebie z piskiem opon.

Na początku szło mi bardzo dobrze. Wyprzedziłam wszystkich, a trasa nie należała do tych trudnych. Jednak w pewnym momencie czarne camaro wyprzedziło mnie. Zacisnęłam mocnej dłonie na kierownicy i wbiłam gaz do ziemi.

ʀᴇᴘᴀʏᴍᴇɴᴛOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz