rozdział 16.

48 1 0
                                    


Ocknęłam się gdy promienie słońca znalazły się na mojej twarzy. Przewróciłam się na drugi bok. Wtedy zobaczyłam, że mój brat już nie śpi, tylko grzebie coś w telefonie.

- O nie śpisz już - odparł patrząc na mnie.

- Jaki żeś spostrzegawczy - mruknęłam podnosząc się.- To zjebane słońce nie daje spać.

- Co tak ostro?- zaśmiał się.

Nagle do drzwi ktoś zaczął pukać. Machnęłam głową, aby Kilian wstał i otworzył, a ja przykryłam się bardziej kołdrą. Do pokoju wparowała Liliana, a za nią w drzwiach stanął Lorenzo.

- Zabieram cię na zakupy!- Brunetka wskoczyła na łóżko, po czym usiadła i mnie przytuliła.- Zabieramy jeszcze Tori.

- Świetnie - uśmiechnęłam się.

- A ciebie Kilian zabieram na golfa, tu w ogrodzie - odezwał się Lorenzo.

- Jasne, tylko daj mi chwilę.- Szatyn podrapał się po głowie rozglądając się po pokoju. Brunet zniknął z mojego pola widzenia.

- Ty też się już szykuj.- Falcone wyszła z łóżka, po czym opuściła pomieszczenie. Kilian wziął ubrania i wyszedł z pokoju.

***

Sięgnęłam do walizki po czarne dresy i czarną, luźną koszulę w fioletową kratę. Nie byłam zbytnio przekonana do tych zakupów, nawet nie wiedziałam po co jedziemy. Rozpuściłam swoje brązowe włosy i je rozczesałam.

Gdy zeszłam na dół, w holu czekała już Liliana, a po chwili również pojawiła się Tori.

- Co zamierzasz kupić?- spytała blondynka brunetkę, gdy wsiadałyśmy do samochodu, gdzie był już kierowca.

- Sobie i wam sukienki. Dzisiaj jest przyjęcie urodzinowe mamy, ale urodziny ma dopiero jutro. Kupimy se parę rzeczy - oznajmiła. Spojrzałam zdziwiona na Rossi, która siedziała obok mnie na tylnej kanapie.

- Jakoś nie uśmiecha mi się tam iść - mruknęła blondynka.

- Ta, Liliana my nie znamy waszej mamy, nie będzie to trochę dziwne?- spytałam.

- Wieczorem w willi będzie mnóstwo ludzi. Myślisz, że mama ich wszystkich zna? Oczywiście, że nie. Większość to znajomi taty - wyjaśniła nie przejęta Liliana.

- Mnie i Louisa nie będzie - oznajmiła Victoria, a Falcone się do niej odwróciła.

- Dlaczego Tori?- spytała zdziwiona.- Chodzi o Luciano, tak?- Blondynka kiwnęła głową.- Nie no, zostań. Nie zbliży się do twojego brata. W sumie i tak załatwia jakieś miejscowe sprawy, więc może nie będzie go w willi.

- No nie wiem, Lili - wzruszyła ramionami.

***

Zakupy trwały na prawdę długo, zdawałoby się, że wieczność. Nie specjalnie lubiłam chodzić po sklepach z ciuchami, może dlatego aż tak bardzo się tym zmęczyłam.
Do ostatniego sklepu wchodziłyśmy może około piętnastej.
Kupiłyśmy trzy takie same satynowe sukienki. Victoria miała niebieską, Liliana zieloną, a ja czerwoną. W naszych torbach znalazły się również w ogóle nie potrzebne rzeczy.

Kierowca zaparkował na podjeździe willi, wtedy opuściłyśmy pojazd kierując się do budynku.

- Pani Leslie czeka na panie w jadalni - poinformował starszy mężczyzna, który poprzedniego wieczoru rozmawiał z Luciano, gdy tu przyjechaliśmy. Mężczyzna wziął od nas torby pełne ubrań.

Razem z Tori skierowałam się za brunetką. Po chwili znalazłyśmy się w jadalni z ogromnym, okrągłym stołem przy którym siedzieli Luciano, Lorenzo oraz starsza kobieta bardzo podobna do Liliany. Nie było Kiliana i Louisa, zdziwiło mnie to.

- Lili, dziecko moje - mama Falcone wstała i przytuliła córkę.

- Cześć mamo - odpowiedziała, a kobieta przeniosła wzrok na mnie i Tori.

- Och wy musicie być wybrankami moich synów. Victoria i Kira, tak? Proszę, siadajcie - powiedziała radośnie pani Leslie. W tym momencie nie wiedziałam co zrobić. Byłam strasznie speszona. Dlaczego tak się dzieje. Przecież Lorenzo nie chciał angażować się w żaden związek, a teraz co. Czując, że młodszy z braci Falcone przeszywa mnie wzrokiem skierowałam się na krzesło obok niego. Po minie Tori mogłam wywnioskować, że nie jest zadowolona z tego co się tu dzieje. Położyłam dłonie na kolanach, wzrok miałam wbity w stół.

- Bardzo się cieszę się, że dzieci odwiedziły starą matkę. Szkoda tylko, że ty Liliana nie masz mi kogo przedstawić - powiedziała pani Leslie, a jakieś kobiety przyniosły jedzenie. Na talerzach znajdował się makaron z krewetkami w jakimś sosie. Chwyciłam widelec i niepewnie wzięłam się za jedzenie. Nigdy w życiu nie jadłam krewetek, ale nie są takie źle jak myślałam.

***

- Miła z ciebie dziewczyna - odezwała się Leslie Falcone siedząc w fotelu. Wzięła łyk wina z kieliszka, który trzymała w prawej dłoni. Lekko się uśmiechnęłam, był to oczywiście sztuczny uśmiech, wcale nie uśmiechało mi się tu być. Lorenzo, który siedział obok mnie na kanapie, zarzucił na moje ramiona swoją rękę.

- Na prawdę nie sądziłam, że uda ci się kogoś znaleźć, synu - znów podjęła. W ogromnym salonie siedziałam tylko ja, matka Falcone i Lorenzo. Wokół kręciło się mnóstwo służby, która przygotowywała dom na wieczór.- Jeszcze taką która ubiera dresy. Nie spodziewałam się.

- Przepraszam, ale to coś złego. Każdy może ubierać się jak chce - wtrąciłam i poczułam jak brunet zacisnął dłoń na ramieniu.

- Nie, nie skądże. Myślałam, że moi synowie gustują w eleganckich kobietach.- Znów upiła łyk wina. Zacisnęłam dłonie na kolanach. Nie wiem po co się na to zgodziłam.

- Możemy porozmawiać?- zwróciłam się do mężczyzny, ten kiwnął głową i podniósł się z kanapy. Przepuścił mnie i ruszył za mną do pokoju, który dzieliłam z Kilianem.

- Twoja matka jest irytująca, już wiem po kim tu i Luciano macie charakter - powiedziałam, gdy brunet zamknął drzwi.

- Przesadzasz, zwykle nie jest taka. Lubi cię, chociaż nie napawa miłością do twojego stylu ubierania się - oznjamił, a ja westchnęłam i usiadłam na łóżku.

- Po co odstawiamy ten cyrk?- spytałam i spojrzałam na Lorenzo, który zaczął kierować się w moim kierunku.

- Moja matka myśli, że nigdy nie znajdę kobiety na dłużej niż jedną noc - zaczął, a ja prychnęłam. On spojrzał się na mnie zdziwiony.- Każdej zawsze chodziło o hajs, a gdy trafiłem do szpitala żadna mnie nie odwiedziła, oprócz jednej.- Stanął nade mną.

- Różnie się od nich wszystkich, bo ciągnę pieniędze od twojego brata - zaśmiałam się, lecz on parzył na mnie surowym wzrokiem.

- Musimy trochę po udawać parę, żebym zyskał w oczach matki.

- Musimy udawać?- spytałam, po czym zdałam sobie sprawę ze słów, które wypowiedziałam. Lorenzo ciężko westchnął.

- Nie wiem, czy potrafię jeszcze kogoś pokochać...- Położył dłoń na moim policzku i przejechał kciukiem po mojej dolnej wardze.

- Możemy spróbować.- Położyłam dłoń na jego nadgarstku.

- Chcesz tego, mała?

Kiwnęłam głową. Może w tym momencie popełniałam największy błąd w moim życiu, ale może warto spróbować. Jak mówiła Liliana, nie mogę się oszukiwać.

ʀᴇᴘᴀʏᴍᴇɴᴛOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz