rozdział 26.

40 1 0
                                    

Przez prawie całą nie mogłam zasnąć. W głowie ciągle miałam słowa Luciano i jego zachowanie. Nie mogłam pojąć jaki on jest. Do rana leżałam na łóżku obok Lorenzo, który jak się położył od razu zasnął. Mogłam się domyślić, że nic nie obchodziło go zachowanie brata. Gdy było już jasno, a zegar wskazywał chwilę przed dziewiątą wstałam z łóżka. Przebrałam się w wczorajsze ubrania i wyszłam z pokoju zamykając za sobą drzwi. Nie wiedziałam gdzie jest Kilian i nie zamierzam go szukać, kazał mi tu przecież zostać, a ja nic złego nie zrobiłam.

- Kira.- Do moich uszu dotarł głos dona Falcone. W połowie schodów zatrzymałam się i odwróciłam głowę za siebie. Na samym szczycie stał właściciel głosu. Patrzył na mnie zapinając guzki białej koszuli.- Musisz zawieźć mnie w pewne miejsce.- Zaczął schodzić.

- Jasne, szefie - odparłam cicho odprowadzając mężczyznę wzrokiem do kuchni.

***

Po pewnym czasie siedzę w samochodzie pod jakąś kamienicą. Luciano nie odezwał się do mnie ani słowem, jedynie podał mi adres. Czekając na bruneta wpatrywałam się w ludzi, jak i samochody przemieszczające się wzdłuż ulicy.

Po kilku minutach dostrzegłam dona niosącego Tori, po czym położył blondynkę na tylnej kanapie. Było po niej widać, że nie była zadowolona z tej sytuacji. Po chwili w samochodzie znalazł się również Luciano, wtedy ruszyłam.

- Pierdoliłaś się z nim?- spytał po chwili.

- Z trzy razy - usłyszałam głos kobiety. Wiedziałam, że kłamała, ale Falcone mogło się to nie spodobać. Nerwowo zacisnęłam dłonie na kierownicy. Nie skupiałam się co dzieje się z tyłu, wlepiłam wzrok w ulicę.

- Zawróć Kira - rozkazał don.- Zapomniałem komuś wpierdolić.- Po tych słowach nie wiedziałam co zrobić. Nie chciałam żeby Carl został pobity chociaż nic nie zrobił. Ale jednak zatrzymałam się przy krawężniku, aby następnie znaleźć się na drugim pasie.

- Nie. Jedź prosto - odparła Tori. Nie wiedziałam co zrobić. Spojrzałam w środkowe lusterko na bruneta.

- Zawróć - powtórzył Falcone.

- Nie pobij jego, tylko może mnie, co? To ja z nim poszłam, on nic nie zrobił. Wszystkim zaraz powpierdalasz - powiedziała Rossi.

- To gdzie mam jechać, szefie?- spytałam nie pewnie. Przeniosłam wzrok na Tori, po czym złapałam z nią kontakt wzrokowy.

- Do mojej willi - odparł Luciano i zrobiłam tak jak kazał.

***

Gdy zaparkowałam samochód pod willą Victoria od razu go opuściła idąc w kierunku budynku. Luciano szybko do niej podszedł i wziął na ręce, po czym przekroczył próg swojego domu, po czym udał się na górę.

- Masz szczęście, że byłaś z nim, K.- Gdy weszłam do środka od razu zaatakował mnie mój brat.- Dobrze wiesz, że nie możesz mu się narażać. Idąc wczoraj z Louisem, mogłaś skończyć źle.- Duarte zamknął mnie w mocnym uścisku. Wyglądając zza jego ramienia ujrzałam Lorenzo siedzącego na kanapie.

- Wiem, K.- Odsunęłam się od niego i spojrzałam na jego twarz.

- Zabił go?- odezwał się Lorenzo. Spojrzałam na niego zdziwiona, Kilian wyszedł z pomieszczenia. Pokręciłam głową wciąż stojąc w tym samym miejscu.- To teraz pewnie zabija naszą księżniczkę, albo ją nieźle posuwa.

- Lorenzo...- mruknęłam, podeszłam do niego i trzepnęłam go w głowę.

- Ej, mała, nie pozwalaj sobie - rzucił brunet, po czym złapał mnie za biodra i przyciągnął do siebie, tak że stałam między jego nogami. Nie wiedziałam co się ze mną dzieje gdy jest tak blisko, oddech mi mimowolnie przyspieszył tak jak krew w żyłach. Nagle usłyszałam jak, na pewno Luciano schodzi po schodach. Szubko odsunęłam się od młodszego Falcone i przeniosłam wzrok na wejście do salonu, gdzie po chwili znalazł się don.

ʀᴇᴘᴀʏᴍᴇɴᴛOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz