rozdział 36.

42 1 0
                                    

Już dwa tygodnie temu Lorenzo mi się oświadczył. Ciągle nie byłam w stanie w to uwierzyć. Od razu tego samego dnia zadzwoniłam do Sama. Gdy dowiedział się, że Lorenzo mi się oświadczył, a ja się zgodziłam, nie był zadowolony. Nie chciał, abym plątała się w to gówno jeszcze bardziej. Moja mama także nie popierała tego, mówiąc, że znamy się za krótko. Też tak w sumie myślałam, że zbyt pochopnie podjęłam decyzję, ale raz się żyje.

***

Obudził mnie dzwonek mojego telefon. Po omacku odszukałam urządzenie. Otworzyłam oczy, aby zobaczyć kto dzwoni. Na ekranie widniało imię mojego przyjaciela. Przeciągnęłam zieloną słuchawkę i przyłożyłam komórkę do ucha.

- Halo? Kira?- Usłyszałam niepewny głos Barnes'a.

- Tak? Coś się stało, Sam?- spytałam, podnosząc się do pozycji siedzącej.

- No, jak ci to powiedzieć... Nie mam za miłych wiadomości - powiedział.- Richard wrócił na ulicę. Wygrywa wszystkie wyścigi. Jego reputacja rośnie, a twoja i Louisa spada i to szybko.

- Cholera...- Przeczesałam włosy palcami. Spojrzałam w stronę Lorenzo, który chwytał za swój telefon, by tylko na chwilę spojrzeć na ekran. Gdy go odłożył spojrzał na mnie pytającym wzrokiem.- Dlaczego akurat teraz?

- Kurwa, Kira, on wykorzystuje okazję. Jego samochód jest tak podrasowany, że mucha nie siada - powiedział nieco podekscytowany.

- Super - westchnęłam.- Musicie go jakoś powstrzymać. Rozumiesz? Wprowadzić fioletowego mustanga na ulicę.

- Przepraszam bardzo, ale wiesz, że jak się ścigać to tylko motocyklem - wtrącił Sam.

- A Ethan? Tony? Proszę zróbcie to dla mnie.- Nagle poczułam jak ręką Falcone opłata moją talię. Spojrzałam na bruneta, który siadał obok mnie. Fajnie, by było jakby któryś z chłopaków zaczął się ścigać zamiast mnie, żeby Richard nie był taki pewny siebie.

- Dla ciebie wszystko. Zadzwonię jak coś się zmieni.

- Dzięki - rzuciłam i się rozłączyłam. Położyłam telefon przed sobą, po czym zakryłam twarz dłońmi. Dlaczego nigdy nie może być dobrze? Poczułam jak dłoń bruneta przesuwa się po moich plecach.

- Co cię tak wkurwiło, mała?- spytał.

- Pamiętasz Richarda Harrisa?- spytałam, a on pokręcił głową.- Tego co kiedyś pobiłeś, chłop ma zielone audi...

- No kurwa, pamiętam tego zjeba. Co ci zrobił?

- Nic. Świetnie sobie radzi na wyścigach, nic wielkiego.

- Osobiście go zajebie kiedy tylko wrócimy - odparł, a ja spojrzałam w jego oczy.

- Nie Lorenzo. Sama to załatwię.

Nie chciałam, żeby mieszał się w moje sprawy. Wyścigi i Harris to moje życie, ja sama to zaczęłam i może kiedyś z tym skończę.

- Moja piękna, niezależna narzeczona - odparł, po czym pocałował mnie w skroń. Tymi słowami przywrócił mnie do innej rzeczywistości, może teraz lepszej. Przysunął mnie bliżej siebie, a ja go mocno przytuliłam. W tym czasie, kiedy jesteśmy we Włoszech nie chce już myśleć o tym co dzieje się w Filadelfii. Przyłożyłam głowę do jego klatki piersiowej, napawając się przy tym jego zapachem.

Czyli naprawdę zostanę żoną prawej ręki dona włoskiej mafii. Aż mimowolnie się uśmiechnęłam.

- Kocham cię, wiesz.- Podniosłam lekko głowę, żeby spojrzeć na niego.- Nie wiedziałam, że mi się to uda.- Położyłam dłoń na jego poliku, a on chwycił ją w uścisku swojej.

ʀᴇᴘᴀʏᴍᴇɴᴛOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz