rozdział 37.

45 1 0
                                    

Po wielu trudach udało mi się uszykować na ten wieczór. Rosalie spędziła ze mną ten pozostały czas. Zostawiła mnie jednak, gdy poszła przebrać się w sukienkę. Lorenzo w tym czasie zasnął. Widać było po nim, że ma wyjebane w to, że zaraz też musi iść na kawalerski swojego brata. Gotowa przejrzałam się w lustrze. Nawet makijaż wyszedł mi w miarę. Rzadko się malowałam sama tak mocno.

- Już się tak nie oglądaj, bo zobaczysz diabła.- Usłyszałam za sobą głos Lorenzo. Mężczyzna podszedł do mnie i objął mnie w tali, kładąc głowę na moim ramieniu.

- Chyba już go widzę - zaśmiałam się, a ten odpowiedział tym samym.

- Nie masz pierścionka...- zauważył, patrząc na moją dłoń.- Dlaczego?

- Nie chcę go przypadkiem zgubić - wyjaśniłam.- Pewnie kosztował fortunę.- Odwróciłam się do niego, ten znów patrzył na mnie jak na głupią. Wiedziałam, że jego pieniądze nie pochodzą z legalnych źródeł, na przykład handel narkotykami, bronią, czy po prostu pomoc przy prowadzeniu lokali Luciano, ale nie chciałam, by coś tak drogiego zgubiło się przez przypadek.

- Daj spokój, zakładaj go - powiedział stanowczo. Westchnęłam i udałam się do mojej szafki nocnej. Nałożyłam srebrny pierścionek z fioletowym oczkiem na palec.

- Podoba się?- spytałam pokazując mu dłoń.

- Cholernie - przyznał.- Niech każdy skurwiel wie, że jesteś zajęta. Nikt nie ma prawa cię tknąć.- Podszedł do mnie i położył dłonie na moich biodrach.

- Nie będę żoną dona, żeby być nietykalna - odparłam patrząc mu w oczy. Ta, przez ten czas od kiedy funkcjonuje w mafii Falcone dowiedziałam się, że kobieta dona jest nietykalna. Jeśli ktoś będzie jej się narzucał, już nie żyje, po prostu.

- Nie, ale będziesz moją żoną - powiedział, po czym złączył nasze usta w namiętnym pocałunku. Serce zabiło mi szybciej. Naprawdę go kochałam, ale czasami było trudno. Teraz jest jak w bajce. Chociaż czułam, że to nie może trwać w nieskończoność.

- Jeszcze tylko jedno - powiedział, po czym podszedł do łóżka i się nachylił. Spod niego wyjął małą czarną walizkę z której wyjął pistolet.- Luciano kazał mi ciebie zaopatrzyć w broń, tak na wszelki wypadek.- Wzięłam go do ręki. Nie byłam przerażona, przecież tyle razy już trzymałam broń.- Pierwszy raz księżniczka wychodzi gdzieś bez niego lub Kiliana. To głupie, ale Luke chce dać jej przestrzeń choć na jeden wieczór.

- Rozumiem.- Pokiwałam głową i schowałam broń do torebki, gdzie znajdował się już mój telefon.

- Nikomu o tym nie mów, nawet Lili.- Położył dłoń na moim poliku. Jego czułość mnie nieco przerażała.

- Jasne. Przecież nic się nie stanie. Nigdy nic się nie dzieje - powiedziałam. Prawie zawsze coś się dzieje, ale każdy zawsze wychodzi z akcji cało. Ale teraz nie ma prawa cokolwiek się stać, przecież ma to być wspaniały wieczór.

- Lecimy po pannę młodą!- Nagle drzwi od naszej sypialni się otworzyły, a do środka wparowała Liliana. Zaśmiałam się na jej entuzjazm.

- Powiedz Luke'owi, że zaraz po niego będę i zaprosiłem jeszcze paru znajomych z Włoch - oznajmił Lorenzo i ściągnął z siebie koszulkę. Czy ja chciałam tu teraz zostać? Tak. Zdecydowanie.

- Jasne. Chodź - skierowała się do mnie. Zgarnęłyśmy jeszcze Rosalie. Falcone wcisnęła Santos koronę z doczepionym welonem.

***

Energicznie zapukałam w drzwi prowadzące do pokoju Luciano i Victorii. Długo nikt nie otwierał, więc Lili kazała mi po prostu wejść. W oczy rzuciła mi się spanikowana Tori w koszulce mężczyzny oraz nagość Falcone. Jego goła dupa poraziła mnie w oczy, jak słońce z rana.

ʀᴇᴘᴀʏᴍᴇɴᴛOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz