rozdział 17.

48 1 0
                                    


Gdy nastał wieczór razem z Tori i Lilianą zaczęłam szykować się na urodziny matki Falcone. Brunetka była już przebrana w długą satynową, zieloną suknię. Ja gdy również naciągnęłam na siebie taką samą, lecz czerwoną sukienkę odwróciłam się plecami do Victorii, aby mi ją zapięła.

- Pięknie wyglądasz - skomentowała Lili, gdy przeglądałam się w lustrze. Miałam już zrobiony makijaż i wyprostowane włosy.- Teraz ty Tori!- Blondynka westchnęła i wzięła błękitną suknię do rąk.

- Twoja mama na prawdę myśli, że ja i Kira z Luciano i Lorenzo...- powiedziała i spojrzała na brunetkę, która opuściła ramiona.

- Tak...tym bardziej Luciano, wiesz dobrze, żeby przy boku dona stała jakaś kobieta.- Spojrzała na mnie, na co spuściłam głowę.

- Nieźle namieszali - westchnęłam, choć wiedziałam, że ja i Lorenzo to trochę prawda. Nagle drzwi do pokoju się otworzyły.

- Jebana służba, nie ma ich kiedy ich potrzebuje. Liliana - do środka wszedł młodszy z braci Falcone, który próbował zawiązać czarny krawat. Podniósł głowę i rozejrzał się po pomieszczeniu. Spojrzał na Tori, po czym na mnie i puścił do mnie oczko.

- To nie ich wina, tylko w końcu dorosły facet musi się tego nauczyć. Daj - siostra Falcone podeszła do niego i zaczęła wiązać krawat na jego szyi.

- Pójdę się przebrać do swojego pokoju - powiadomiła Rossi omijając rodzeństwo Falcone.

- Nie musisz, nie będę patrzeć i tak w końcu posuwa się don mafii - odparł Lorenzo. Jak on tak może, co jest z nim nie tak. Victoria spojrzała na niego wściekła.

- Lorenzo, głupi jesteś!?- Lili uderzyła brata w klatkę piersiową.

- Na to wygląda. Kurwa, nie jesteście czasem bliźniakami!?- Mężczyzna przechylił głowę i zmarszczył brwi. Blondynce zapewne chodziło o niego i Luciano. Dziewczyna z sukienką w ręce wyszła z pokoju.

- Wybuchowa dziewczyna - zaśmiał, a ja z Lili spojrzałam na niego zirytowane. Brunetka podeszła do szafy i podała mi czarne szpilki. Lorenzo oparł się plecami o ścianę, po czym powiedział coś po włosku do siostry, a ona mu odpowiedziała lekko zła. Dziewczyna wyciągnęła kolejną parę czarnych szpilek.

- To ja was zostawię samych.- Trzymając w ręku buty wyszłam z pokoju Liliany i skierowałam się w stronę mojego, jak można tak powiedzieć. Na dole słyszałam rozmowy ludzi. Pewnie część z gości postanowiła pokazać się wcześniej. Nagle poczułam jak ktoś chwyta mnie za ramię, po czym moje plecy zderzyły się ze ścianą. Przed sobą ujrzałam Lorenzo.

- Co ty...?- zaczęłam, lecz on przerwał mi gwałtownym pocałunkiem. Po chwili zaskoczenia zaczęłam go odwzajemniać. Brunet przywarł do mnie mocniej. Poczułam nagły przypływ gorąca.

- Teraz grzecznie ubierzesz buty i pójdziemy na dół. A na ciąg dalszy musisz poczekać - odparł puszczając mnie.

- Myślisz, że tego chce?- spytałam i się nachyliłam, aby założyć szpilki, wtedy usłyszałam głośne westchnienie mężczyzny.

- Oj na pewno, gwarantuje ci to.- Wyprostowałam się, spotykając się z ciemnym spojrzeniem Falcone.

***

Do moich uszu dotarła cicha klasyczna muzyka, gdy schodziłam na dół u boku Lorenzo. Co krok ktoś zagadywał bruneta, a ja stałam obok nie odzywając się.

- O Olivia.- Falcone odezwał się do ciemnej szatynki, która zmierzała w naszą stronę.

- Lorenzo - skinęła głową.- A ty to Jennifer?

- Kira - podałam jej dłoń lecz mnie zlekceważyła.

- Ostatnio była Jennifer, zmienny jesteś.- Obróciła kieliszek z szampanem w dłoni.

- Kiedy my się ostatnio widzieliśmy?- odparł brunet, a ta wzruszyła ramionami.- No właśnie.

- Tamta przynajmniej była ładniejsza - rzuciła, a ja zacisnęłam pięści.
Ciekawiło mnie skąd wylazła ta kobieta. Kto to w ogóle jest. Wymierzyłam w nią palcem, a gdy chciałam coś powiedzieć odezwał się Lorenzo.

- Patrz, Luke idzie - brunet skinął głową w stronę brata. Olivia odłożyła kieliszek na najbliższy stolik i poprawiła sukienkę.

- Luke jak dawno się nie widzieliśmy.- Podeszła do mojego szefa.

- Liv.- Pocałował jej wierzchnią część dłoni, po czym objął ją ramieniem. Powoli nie wiedziałam o co chodzi. Po co ściemnia matce, że jest niby z Tori, a ma już jakąś laskę. Poczułam jak młodszy z braci zaciska dłoń na moim biodrze, zapewne nie chciał, abym próbowała coś powiedzieć do szatynki. Na pewno wiedział, że nie będą to miłe słowa, to na pewno.

Bracia Falcone zaczęli rozmawiać. Nie zwracałam uwagi o czym rozmawiają, przyglądałam się ludziom, którzy nas omijali lub stali gdzieś i rozmawiali. Olivia przystawiała się do Luciano, że jakby chciał pójść nawet by nie drgnął.

- W końcu jesteś - rzucił don do Tori, która przyszła z moim bratem.- To jest Olivia Vinti.- Przedstawił szatynkę.

- Świetnie - odparła, zupełnie nie zwracając uwagi na kobietę. Blondynka spojrzała na mnie, po czym zerknęła na Kiliana.- Pójdziemy się czegoś napić?- spytała lekceważąc Falcone.

- Chętnie - odparłam, wyrywając się z uścisku Lorenzo. Razem z Kilianem i Tori ruszyłam w stronę stołu z alkoholami.- Niezła szmata z tej Olivii.- Wzięłam do ręki kieliszek szampana.

- Ta, chyba masz rację. Patrzy się jakby była jebaną królową tego pałacu - powiedziała biorąc to co ja.

- Nie mówcie tak - odezwał się Duarte. We dwie spojrzałyśmy na niego. Ten westchnął i opuścił ramiona.- To siostra Isabellii - oznjamił, lecz nie wiedziałam o kogo mu chodzi. Może była to zmarła żona Luciano. Biorąc łyk szampana, ujrzałam jak Liliana kieruje się w naszym kierunku ciągnąc za sobą Louisa.

- Tu jesteście! Wszędzie was szukamy - odparła Liliana i spojrzała na Louisa, po czym na nas.

- To co robimy?- spytała Rossi.

- Nie wiem.- Mój brat zaczął się rozglądać. Po chwili jego wzrok zawiesił się na pomieszczeniu, gdzie znajdował się stół bilardowy.- Może zagramy?- spytał blondyna, a ten wzruszył ramionami i ruszył w tamtą stronę. Za nim ruszył Duarte. Spojrzałam na Tori, która przyglądała się Luciano i Olivii. Ciekawe co musiała czuć. Może nic, przecież on wczoraj uderzył jej brata. Po chwili mój wzrok powędrował w stronę Lorenzo, który właśnie dołączył do Kiliana i Louisa.

- Chodźmy do nich - zaproponowała Liliana, na co ja i Tori skinęłyśmy głowami. Po chwili znalazłyśmy się w dużym pokoju z bilardem, w którego grali brat mój, Tori, Lili oraz nieznajomy mężczyzna. Usiadłyśmy na czarnej kanapie, mając widok na grających i widok za oknem, gdzie widniała pięknie oświetlona plaża.

- Kurwa, grasz ze mną czy ze sobą, kretynie - warknął po chwili Lorenzo, na co nieznajomy prychnął i rzucił kijem o stół, po czym skierował się do wyjścia. Trochę się zdziwiłam agresywną reakcją bruneta.- Jebany.- Spojrzał w naszą stronę.

- Dalej, wybierz se zawodnika i gramy dalej - rzucił Kilian opierając się na kiju do grania.

- Mała - skierował się do mnie. Ja nie chętnie wstałam i skierowałam się do mężczyzny.

- Tylko ostrzegam, że nie gram za dobrze - oznajmiłam, biorąc do ręki kij.

- Ma rację - rzucił Kilian i posłał rozbawione spojrzenie Lorenzo i mi, na co Louis westchnął, po czym gra znów się zaczęła.

ʀᴇᴘᴀʏᴍᴇɴᴛOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz