Rozdział 12

328 35 0
                                    

Otwieram oczy i przez chwilę wpatruję się w sufit, nasłuchując. Matka radośnie krząta się po domu, gawędząc z ojcem. Wczoraj nie wrócili już do stołu, ale dziś najwyraźniej są w doskonałych nastrojach.

To dobrze.

Wieczór skończył się błyskawicznie, a ja od razu po prysznicu padłam na łóżko i zasnęłam, wyczerpana negatywnymi emocjami.

Nie mam ochoty opuszczać sypialni. Wolę spokojnie zaczekać, aż Xander lub Alex wyciągną mnie z niego. Odrobinę się niecierpliwię, żeby rozpakować prezenty, ale z drugiej strony boję się, że paczką dla Phila wywołamy kolejną burzę.

Sięgam po telefon, nie spodziewając się przywitania od Aarona, który jest śpiochem. Ku mojemu zaskoczeniu jego imię widnieje na ekranie. Z wrażenia aż siadam i opieram się o wezgłowie.

Aaron: Cześć, słodziaku. Wybiła północ. Wcale nie odliczałem do niej, jak w Sylwestra do Nowego Roku. 😊 Z okazji tego wyjątkowego dnia, chciałbym życzyć Ci przede wszystkim, żeby dziś było nowym startem. Zostaw przeszłość za sobą. Zostaw nieudaną kolację świąteczną, zostaw związek z Seanem. Zostaw nawet tę robotę, jeśli po wczorajszym na poważnie rozważasz odejście. Wejdź w dwudziesty czwarty rok życia z uśmiechem, bądź pozytywnie nastawiona i skupiona na przyszłości.

Jestem tak wzruszona faktem, że wyczekiwał nadejścia moich urodzin, by jako pierwszy mógł złożyć mi życzenia, że niewiele myśląc odsyłam mu odpowiedź, która jest jednocześnie pytaniem.

Cassandra: A będziesz moją przyszłością?

Czytam to, co napisałam i natychmiast żałuję, że wdusiłam: „Wyślij". Lubimy ze sobą flirtować, ale chyba właśnie przekroczyłam pewną granicę. Sprawdzam, czy da się jakoś to usunąć, ale już za późno – Arr zdąża odpisać... No tak, przecież są święta i wpadają do niego rodzice, toteż nie będzie do południa zalegał w łóżku.

Aaron: Och, Cassy, z największą przyjemnością.

Serce bije mi szybciej, choć czuję w nim także ukłucie, bo dla niego to wszystko gra, zabawa. A ja... Ja zaczynam się wkręcać. I coraz mniej jara mnie tajemniczość naszej znajomości, a coraz bardziej przeszkadza, że nawet nie wiem, jaka dzieli nas odległość.

Cassandra: Życzyłabym sobie, żebyś mówił poważnie.

Cassandra: Ale życzeń nie można wypowiadać na głos, bo się nie spełnią, więc już zaprzepaściłam tę możliwość...

Aaron: Przecież mówię poważnie.

Cassandra: Nieprawda. Jesteś moją teraźniejszością. Na razie jest przyjemnie, ale w końcu się znudzimy albo zaczniemy oczekiwać od życia czegoś nowego, więc nie możesz z całą pewnością powiedzieć mi, że będziesz moją przyszłością. Przyszłość nie może zniknąć w każdej chwili, chyba, że się umrze. A ty możesz zniknąć w każdej chwili.

Na ekranie pojawia się imię Aarona, jego numer telefonu oraz dwie słuchawki. Zielona i czerwona. Wybieram tę pierwszą, ale nie odzywam się, tylko czekam na to, co on ma do powiedzenia.

– Co to za gorzki nastrój, słodziaku? – pyta łagodnym głosem. – Napisałem te życzenia, żebyś radośnie zaczęła dzień, a wychodzi na to, że tylko cię zasmuciłem.

– Nie – odzywam się cicho, z bezsilnością – to nie tak. Sprawiłeś mi bardzo dużo radości, Arr, ale... Nie potrafię jednak poradzić sobie z tym, że nie wiem, gdzie mieszkasz. To trudne tym bardziej, gdy weźmie się pod uwagę fakt, że jestem w domu pełnym kretynów, a jeden z nielicznych normalnych ludzi, przy którym chciałabym się znaleźć, żyje być może na drugim końcu świata.

Virtual Lovers ✔ 18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz