Trzymam w dłoni firanę i zapatruję się w nocne niebo nad Evermond. Zima rozgościła się na dobre, więc znów dosypuje nam nieco śniegu. Nikt nie zakłóca jej pracy przy pokrywaniu ulic i chodników białym puchem, ponieważ zdaje się, że wszyscy śpią.
W moim mieszkaniu również panuje cisza i bezruch. Każdy padł wcześniej niż zwykle. Chciałam być jak oni. Pożegnałam się z Aaronem, przygotowałam do snu i ułożyłam do łóżka, ale nie udało się zasnąć. Nie pomogło liczenie owiec ani koncentrowanie się tylko na jednej, przyjemnej myśli.
Dzisiaj nie jest mi dane zasnąć. Dzisiaj mój umysł nie zaprojektuje kolejnego wyimaginowanego spotkania z Aaronem.
Gdzie zobaczylibyśmy się tym razem? Może czekałby na mnie w restauracji? A może to ja czekałabym na niego w parku? Może podszedłby pod mój blok i stał teraz w punkcie, w który się wpatruję...
Nie przekonam się, bo nęka mnie wizja, która zakiełkowała w moim umyśle w momencie, gdy Xan postanowił spróbować uwieść Ostrąkicię92 w Wirtualnym Życiu. Od tamtego dnia próbowałam zagłuszyć pomysł, by w podobnym sposób sprawdzić Aarona. Udawało mi się, ale w tej chwili... Po prostu czuję, że muszę to zrobić.
Nie kładł się spać. Oznajmił, że pograją w coś z Rickiem, bo muszą trochę pogadać... I wszystko mówi mi, że znajdę ich właśnie tam...
Nie chcę tego robić.
Ale jednocześnie...
Muszę to zrobić.
Na palcach przechodzę do salonu. Omijam zwiniętego na materacu Seana i zgarniam swojego laptopa. Nie wracam z nim do sypialni, tylko zamykam się w łazience. Tak będzie bezpieczniej.
Uruchamiam aplikację Wirtualne Życie¸ ale zamiast zalogować się na swoje konto, zakładam nowe. Boję się, że napotkam na podobny problem, co ostatnio...
Na szczęście nie!
A może na nieszczęście...
I tym sposobem powstaje Vanessa, która ma rude włosy, piegi i zielone oczy. Jakoś tak nie pasuje mi to imię do wyglądu, ale zależało mi na czasie, więc nie zastanawiałam się długo. Nie mogła być podobna do mnie. To było najważniejsze.
Wpisuję w wyszukiwarkę Arrow19 i oczywiście, że tak. Oczywiście, że, kurwa, jest. Serce wali mi jak młotem...
Wchodzę do pokoju KlubXO99. Dłonie mokre mam od potu i nie mogę opanować drżenia swojego ciała. Czuję się, jakbym robiła coś złego i jednocześnie jestem przekonana, że Arr robi coś złego.
Moja postać stoi na środku sali. Pojawia się czat, a na nim kilka ostatnich wiadomości różnych użytkowników. Między innymi tej dwójki, która najbardziej mnie interesuje.
RickKing13: chujowo się zachowujesz
RickKing13: to by właśnie była dobra szansa, żeby to zrobić
Arrow19: no dobra, ale to nie twoja sprawa
Arrow19: to jest między nami
Nie mam zielonego pojęcia, o kim mowa. O nas? O nim i kimś innym? Nie wiem, ale dobrze, że mam sedes po mojej prawej, bo czuję, jakbym za moment z nerwów miała zwrócić kolację.
Odszukuję postaci Aarona oraz Ricka i siadam niedaleko nich przy barze. Są sami. Postanawiam zagadać.
Vanessa00: cześć
Już prawie napisałam wielką literą i z kropką! Na pewno od razu by mnie rozpoznał. Widzę wiadomości innych i prawie nikt nie używa tutaj znaków interpunkcyjnych.

CZYTASZ
Virtual Lovers ✔ 18+
RomanceNiedługo przed świętami Cassandra odkrywa wirtualny romans swojego chłopaka z tajemniczą Ostrąkicią92. By poradzić sobie ze zdradą i nagłym rozstaniem, sama postanawia sprawdzić, co takiego kryje nieznany jej dotąd świat gier. Podczas rozgrywki Cass...