Rozdział 17

329 38 0
                                    

M­oje mieszkanie staje się bazą operacji Virtual Lovers. Wiedziałam, że rodzeństwo zatrzyma się u mnie na dłużej, ale liczyłam, że Sean będzie zostawiał nas samych chociaż na nocki. To znaczy, liczyłam na to, dopóki nie zobaczyłam dziś jego torby... Jej rozmiar słusznie nakierował mnie na podejrzenia, że zamierza spędzić z nami kilka dni. Dziwnie mi, kiedy przygotowuję dla niego materac.

Od rozstania nie spędziliśmy ze sobą tyle czasu, co tego popołudnia. Zdecydowanie potrzebuję przerwy, choć oni chcą jeszcze pracować. Zostawiam ich samych, żeby pomyśleli nad tym, jak namówić Kicię na rozmowę przez Skype. Podoba mi się ten układ – ja rzucam hasło, oni przechodzą do działania.

Zamykam się w sypialni, wiedząc, że Alex pewnie nieprędko przyjdzie położyć się spać. Postanawiam wykorzystać tę chwilę wolności i pobyć sam na sam z Arrem, bo od rozmowy w Wirtualnym Życiu nie mieliśmy czasu dla siebie.

Siadam na łóżku i nakrywam nogi kołdrą. Wybieram numer Aarona i wykonuję połączenie. Nie odbiera od razu, a każdy kolejny sygnał bardziej mnie stresuje. Wreszcie słyszę jego głos. Natychmiastowo ogarnia mnie spokój i wygodnie opieram się o wezgłowie.

– Hej – odpowiadam szeptem.

Co prawda w salonie jest dosyć głośno, ponieważ tłem dla rozmów jest telewizor, ale i tak wolę mówić ściszonym głosem.

– To tajna rozmowa? – pyta równie cicho, co dodaje mu uroku.

– Tak – mruczę. – Oni jeszcze siedzą w salonie i czytają jakieś inne rozmowy. Próbują znaleźć dowody, że Kicia to Silvia, stalkują tę dziewczynę, którą poszukał Rick. No i chcą wykombinować, jak zrealizować ten mój pomysł ze Skype'em.

– Wiem, już nadrobiłem czat – mówi.

Aaron na trochę się od nas odłączył, ponieważ przyjechali do niego rodzice. Chyba składają mu wizytę co tydzień. Do mnie dzwoniła matka, która jak zwykle zachowywała się, jakby nic się nie stało, a święta przebiegły w idealnej atmosferze...

– Ale jedno nie do końca rozumiem – kontynuuje – oni u ciebie nocują?

– Tak, mieliśmy ten czas i tak spędzić razem. Może później przeniesiemy się do nich. Zależy, ile ta akcja zajmie i dokąd nas zaprowadzi...

– A Sean? Też śpi w twoim mieszkaniu?

– Cóż... Przypałętał się.

– Uhm – wzdycha z niezadowoleniem.

– Nie wyrzucę go przecież – mówię, jakby chcąc się obronić.

– Możemy porozmawiać o czymś innym?

Z wielką chęcią przystaję na jego pomysł. Mam już dosyć kręcenia się w kółko tego tematu. I wokół w ogóle wszystkich, jakie ostatnio mnie męczą. Nie chcę gadać o Kici, o tym, jaka relacja łączy naszą dwójkę ani o rodzicach i Philandrze.

– Potrzebuję się wyluzować – wyznaję.

– Co powiesz na rysowane kalambury online?

– Jakie? – dopytuję wesoło, choć dobrze usłyszałam. – Jeśli miałabym wybrać jedną rzecz, w której jestem fatalna, to byłoby to rysowanie.

– No coś ty? Na pewno nie jest tak źle.

– Jest gorzej! Nie mam do tego wyobraźni. To znaczy, w głowie wizualizuję sobie prawdziwe dzieła sztuki, ale kiedy przychodzi do przelania tego na kartkę, to wychodzą jakieś kółka i kreski.

– Na telefonie będzie inaczej, zobaczysz – przekonuje mnie. – Już wysłałem link.

Sam się o to prosi!

Virtual Lovers ✔ 18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz