Rozdział 26

293 35 0
                                    

– Aaron! – Słyszę z oddali. – Jesteś?

Otwieram oczy i pierwsze, co widzę, to profil Arra. Nawet z tej perspektywy prezentuje się świetnie. Wtulam się w niego jeszcze mocniej, a on śpi jak zaczarowany. Marzyłam o tym. Tyle że w mojej głowie tej chwili nie zakłócało pukanie do drzwi sypialni.

Nie przesłyszałam się.

Spanikowana siadam i potrząsam Aaronem, obawiając się, że za moment ktoś wkroczy do pokoju. Ktoś... Jego mama! Poznaję ten głos.

– Arr, Arr, obudź się.

Jasnobłękitne kryształy wpatrują się we mnie z zaskoczeniem. Domyślam się, że on także nie spodziewał się takiej pobudki. Jestem ciekawa, co też dzieje się w jego zaspanej głowie. Pewnie myśli, że wpuścił pod swój dach wariatkę.

– Co jest? – chrypi.

– Chyba twoi rodzice przyjechali – tłumaczę półszeptem.

Jak na zawołanie po drugiej stronie rozlega się:

­– Synku!

– Kurwa – sarka. – Zaraz przyjdę! – krzyczy. – Zróbcie sobie kawę!

Słychać oddalające się kroki, a po kilka sekundach mieszankę najróżniejszych głosów – telewizor.

– Jeny, co my zrobimy? Nie mam ubrań na zmianę. – Rozglądam się po pokoju. – Matko, moja bielizna została na środku salonu.

Zamykam oczy i odchylam głowę, czując jak ogarnia mnie zawstydzenie.

– Straszne, mam prawie trzydzieści lat na karku i we własnym domu uprawiam seks. Jak ja się teraz wytłumaczę? – ironizuje z cwanym uśmieszkiem.

– Arr – stękam. – To jest najgorszy moment na poznanie twoich rodziców! Mam wyjść nago? Poza tym ta fryzura i, kurwa, nawet nie chcę widzieć, co się stało z moim makijażem...

Aaron podnosi się do pozycji siedzącej, mocno chwyta mnie za włosy i odwraca twarzą do siebie.

– Ała! – jęczę z zaskoczeniem, że pociągnął mnie z taką siłą.

– Przepraszam, miało być delikatniej – tłumaczy, wciąż mając na buzi rozbawienie. – Uspokój się, ty świrze. Jesteś moja?

Uśmiecham się, a serce zaczyna walić mi jak oszalałe. Cholera, ile bym dała, żeby nieco inaczej rozpocząć ten dzień.

– Jestem.

Ciągle trzymając mnie za włosy, przyciąga mnie do siebie i namiętnie całuje. Odpowiadam z równym żarem, ale na szczęście oboje odzyskujemy rozsądek.

– W szafie w narożniku łazienki mam kosmetyki. Mama uzupełniała kiedyś zapasy, więc na pewno znajdziesz coś, czym zmyjesz swój halloweenowy makijaż – żartuje, a ja uderzam go dłonią w klatkę piersiową. Muszę wyglądać tragicznie. – Weź prysznic, umyj włosy i zrób co tam chcesz, a później po prostu załóż mój szlafrok i gdy będziesz gotowa, to do nas przyjdź, okej?

Patrzę na niego z niepewnością.

– W szlafroku do rodziców? – pytam, choć wiem, że nie mam zbyt wielu opcji, a ta i tak jest lepszą niż nagość albo imprezowa sukienka.

– Moi są normalni.

Fakt, już mi to mówił. Moi chyba by padli, gdyby poznali Becky w takiej sytuacji. Becky albo jakąkolwiek inną kobietą. Oni mają problem nawet, gdy widzą mnie lub Alex w piżamie!

– Czuj się jak u siebie, serio. Bierz, co tylko chcesz. Szampony, waciki, kremy. I nie musisz nawet dbać, żeby odstawić wszystko na odpowiednie miejsce.

Virtual Lovers ✔ 18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz