<< 2 lata po opisanych wydarzeniach >>
Monotonny dźwięk powietrza wypuszczany przez moją maskę ułatwiał skupić myśli nad tym co robię i nie tracić kontroli. Gładkim ruchem ześlizgnęłam się po mokrych od deszczu dachówkach. Cel był tuż pode mną.
Zeskoczyłam. Czas na chwilę zwolnił, a budynki rozmywały się dookoła mnie. Chociaż było wysoko, wiedziałam doskonale jak wylądować. Bezszelestnie dopadłam cel, wbijając mu nóż prosto w kark i przebijając się na drugą stronę przez krtań. Śmierć na miejscu. To ostatni szpieg.
Ominęłam stygnące ciało i zakręciłam w pierwszą uliczkę. Biegłam przez jakiś czas, by zatrzymać się pod jedną z wielu podobnych bram.
Ściągnęłam maskę, naciskając ukrytą sprzączkę umieszczoną zaraz pod brodą. Maska była wykonana z lekkiego materiału, chociaż zewnętrzna część była ze stopu jakiś twardych metali pomalowanych na czarno. Miała kilka przesłonek, które wpuszczały określoną ilość powietrza, zależnie od tego jak sobie wybrałam. Ciężko było ją uszkodzić lub zdjąć wrogowi. Miała mechanizm w środku, który pozwalał na utrzymywanie jej na mojej twarzy bez żadnych zaczepów i sznurków. Gdy zakładałam maskę, ta zasysała powietrze z charakterystycznym sykiem i dzięki temu wytwarzało się odpowiednie ciśnienie, które dawało radę ją utrzymać na mojej szczęce, choć nie miałam po tym żadnych śladów. Nie znałam dokładnego mechanizmu. Aiko zrobił ją dla mnie, odkąd zaczęłam mieć problem z przeciążeniami i sercem.
Ponadto dzięki temu, że słyszałam lepiej swój oddech miałam lepszą koncentrację i nie traciłam kontroli nad sobą podczas walki tak jak kiedyś. Informacje docierały do mnie czysto i wyraźnie, chociaż wciąż miewałam poważne problemy. Nie dawałam sobie wiele czasu odkąd wróciłam do KRZYKU, ale minęło pięć porządnych lat i wciąż się trzymałam, choć organizm ostatnio zaczął dawać znać że jest ciężko. Od czasu do czasu zdarzało mi się pluć krwią, a tracenie kontroli nad sobą podczas snu stało się codziennością, jednak w walce byłam sprawna tak jak zawsze. Tylko to się liczyło. Sprawność w mordowaniu.
Zresztą z moim kontaktem z rzeczywistością i tak bardzo się polepszyło odkąd dostałam maskę. Zaczęłam nieco wyraźniej wszystko widzieć i analizować, nie tylko pod kątem wszechobecnego niebezpieczeństwa.
Nabrałam porannego powietrza. Od kiedy wróciłam ze Zwiadowców rzeczywistość zmieniła się nie do poznania, a mój oddział wtajemniczono do tych popierdolonych królewskich szmelców, o których szczerze mówiąc wolałabym nie wiedzieć. Ciężko przełknąć fakt, że rodzina królewska to w rzeczywistości jakiś popierdolony tytan, który na dodatek zaginął. Śmiać się chce jak mało zwykli ludzie wiedzą o tym świecie. Słodka niewiedza.
Drzwi do kamieniczki otworzyły się i szybko za nimi zniknęłam. Kiwnęłam głową swojemu oddziałowi. Aiko i Calcium siedzieli przy stole i czyścili swój sprzęt, a Equm... wciągał połączenie tabaki z nieokreślonym rodzajem kolorowej oranżady. Miał słabość do wszystkiego co można wepchać do nosa, a najgorsze jest to, że po tych wszystkich używkach ani trochę się nie zmieniał. Ale wszyscy wiedzieliśmy od zawsze, że jest zjebany i nic mu już nie pomoże.
Usiadłam na krześle i dałam nogi na stół.
-Wszystko się udało? - zapytałam. Odpowiedziały mi mruczące potakiwania. Teraz tylko czekać aż zjawi się największy pojeb z legend w Mitras. Rozumiem, że władza królewska potrzebuje zawodowców, ale temu człowiekowi nie powierzyłabym do pilnowania własnego chomika, a co dopiero dawać mu oddział do zabijania zwiadowców. Ostatnio ten świat oszalał. Owszem, nasz KRZYK również zaczął służyć zaraz pod królewskimi rozkazami co dodawało nam trochę roboty. Byliśmy najlepszymi żołnierzami wzdłuż i wszerz tych spierdolonych murów, więc rząd z założenia dawał nam rzeczy praktycznie nie możliwe do wykonania.
CZYTASZ
Monotonia || Levi Ackerman x OC (KOREKTA)
FanfictionWitaj w Czwartym Korpusie, tylko dzięki nam Paradis może zwać się Rajem dla Erdian. To My tuszujemy prawdę - szybko, po cichu i bez wahania. Słodka niewiedza ma swój koszt. Nasi żołnierze ustalają cenę.