***I w tej chwili moje serce przestało wybijać rytm.
Stałam jak wryta niepewna tego co usłyszałam. Szef nadal wpatrywał się we mnie z taką samą pogardą, która zaczynała mnie przytłaczać.
— Poradzę sobie — wyparowałam wreszcie, wypuszczając całe powietrze, które zgromadziłam przez ten czas w swoich płucach.
Na twarzy bruneta pojawiło się zirytowanie połączone z zmieszaniem. Odniosłam wrażenie jakby nie zdawał sobie sprawy z tego co usłyszał.
— Powiedziałem, że masz wsiąść — ponowił swoje żądanie, które tym razem zabrzmiało jak najstraszniejsza groźba.
I mogłam żałować swoich kolejnych słów ale nie mogłam obejść się bez odgryzięcia. W tej chwili nie zważałam na okoliczności. Całkiem zapomniałam, że osoba, z którą brnęłam w dziwną wymianę zdań była moim szefem.
— A ja powiedziałam, że sobie poradzę — wysapałam najpewniej jak tylko umiałam.
Mój szef zacisnął mocniej szczękę i przejechał językiem po swoich idealnie prostych i białych zębach. Spojrzał na mnie wzrokiem, od którego miałam ciarki na całym ciele.
— Zadziorna — odparł, wreszcie odwracając swój wzrok z powrotem na drogę.
Poczułam jakby oddano mi zdolność oddychania, poruszania się i mowy w jednym.
— Do zobaczenia w biurze, Mitchell — dodał, odpalając swój samochód.
I w tej chwili moje serce wróciło do wybijania rytmu. Nie miałam pojęcia co się przed chwilą wydarzyło ale pragnęłam jak najszybciej o tym zapomnieć.
Całkiem nieźle zaczęłam swój pierwszy dzień pracy.
Jedyne co w tej chwili mnie pocieszyło to taksówka, która właśnie podjechała przed moje nogi. Automatycznie wsiadłam do jej środka.
Zanim weszłam do biura stanęłam przed wielkim budynkiem z oknami i wpatrywałam się w niego z myślą co jeszcze mnie tam czeka.
— Wejdź wreszcie do środka Mitchell — usłyszałam męski niski głos za swoimi plecami.
Po chwili poczułam gorący oddech na swoim karku. Ciarki przebiegły po moim ciele. Przełknęłam głośno ślinę i zrobiłam krok w przód.
— Cóż, tym razem ci się upiekło, bo również się spóźniłem — dopowiedział mój szef.
— Szczęściara ze mnie — zadrwiłam, kpiąco unosząc kącik ust.
Brunet parsknął cicho śmiechem i nacisnął przycisk windy.
Myśl, że mam spędzić z nim minutę swojego życia sam na sam w pomieszczeniu wielkości kabiny toaletowej mnie przerażała.
Jednak ta chwila nadeszła i ku mojemu zaskoczeniu nie było tak strasznie jak sobie wyobrażałam. Jedyne co mnie zestresowało to podświetlony guzik z numerem sześć.
Z tego co mi wiadomo moje biuro miało być na piętrze piątym.
— Dlaczego jedziemy na szóste? — zebrałam się na odwagę by wreszcie o to spytać.
CZYTASZ
The Lawyer #1
Roman d'amourpierwsza część serii „law and business" Igrała ogniem z samym diabłem, choć pokryta była benzyną. - Panno Mitchell.... - Kiedy skończysz mówić do mnie po nazwisku? - Kiedy będzie ono brzmiało Wilson. I wtedy wiedziałam, że dotarłam do piekła. Al...