***Kolejny dzień w pustym białym pomieszczeniu. Ale dziś mi coś tam nie pasowało.
Poprzedniego dnia zemdlałam, znowu. Ale nie tylko zemdlałam, bo akcja mojego serca się zatrzymała i lekarze próbowali mnie ratować. Znowu im się udało, moje gratulacje.
Od tamtej pory nikt nie spuszczał mnie z oka. Wszyscy na zmianę mnie pilnowali. Od rana był mój ojciec z matką, później przyszła Lucy, a rodzice wyszli. Dojechała Megan i powiedziała mi wszystko co się działo gdy nie byłam przytomna.
Wiedziałam tyle, że Nathan przyjechał od razu po tym jak zemdlałam. Przyjechał i gdy dowiedział się, że serce mi się zatrzymało wyszedł i do tej pory nie było z nim kontaktu. Megan powiedziała też, że nie miał okazji — na szczęście — poznać się z moimi rodzicami.
Siedziałam właśnie w sali, chwilowo samotnie gdyż Lucy szła odebrać pilny telefon, a gdy wróciła nie była sama. Mianowicie przy jej boku był Nathan.
Nathan ale to nie był mój Nathan. To był mężczyzna z podkrążonymi oczami, rozwalonymi włosami, słabym uśmiechem i mokrymi policzkami. Ubrany w czarny za duży dres wyglądał jak mały chłopczyk, który nie dostał samochodziku na urodziny.
Nie odezwał się. Wszedł do sali w ciszy i usiadł na krzesełku, na którym zwykle siedziała Lucy. Po lewej stronie mojego łóżka siedział mężczyzna, którego prawdopodobnie pokochałam. Ale nie poznawałam go gdy był w takim stanie.
Mogłam przysiąc, że wyglądał gorzej ode mnie.
— Zostawię was samych — oznajmiła moja przyjaciółka i wyszła z pokoju.
Zostaliśmy sami. Ja i Nathan w jednym szpitalnym pokoju. Patrzyliśmy głęboko w swoje oczy i byłam pewna, że oboje próbujemy się teraz przejrzeć, by wiedzieć na czym stoimy.
— Jak się czujesz? — spytałam jako pierwsza przerywając ciszę.
— To ja powinienem się o to pytać — odparł.
— Nie wyglądasz wcale lepiej niż ja — powiedziałam, a na usta bruneta wkradł się delikatny uśmiech.Znalazłam jego dłoń i złączyłam nasze palce, by pokazać mu, że go wspieram. Że jestem z nim choć zapewne nie potrzebował tego wsparcia. Nie lubił okazywać słabości, a to był pierwszy raz gdy się rozsypał.
— Britney, mam nadzieję, że się nie poddajesz — powiedział, mocniej ściskając moją dłoń. Uciekłam wzrokiem za jego posturę.
— Nie poddam się tak łatwo. Ale martwię się też o ciebie — odparłam. Brunet kiwnął głową i spojrzał prosto w moje oczy.
Poczułam jakby przeszywał całe moje ciało, by dowiedzieć się czegokolwiek.
— To nie martw. Myśl o sobie, Britney — skwitował, głaszcząc kciukiem moją zaciśniętą dłoń.
Serce mi zmiękło, a w oczach stanęły łzy. Nie poddawałam się, chciałam walczyć ale znałam realia i wiedziałam jak ogromny procent ludzi umiera przez białaczkę. W dodatku miałam komplikacje w postaci omdleń i zatrzymań rytmu serca. Nie zwątpiłam jeszcze w siebie.
— Obiecaj mi, że się nie poddasz i będziesz walczyć do czasu aż wygrasz. Bo ty zawsze masz to czego chcesz, Britney — oznajmił, przechylając buzie w moją stronę by pocałować mnie w czoło.
CZYTASZ
The Lawyer #1
Romancepierwsza część serii „law and business" Igrała ogniem z samym diabłem, choć pokryta była benzyną. - Panno Mitchell.... - Kiedy skończysz mówić do mnie po nazwisku? - Kiedy będzie ono brzmiało Wilson. I wtedy wiedziałam, że dotarłam do piekła. Al...