***Po tak długim czasie wolnego jaki zaserwował mi Nathan, dwunastego stycznia z ogromnym trudem wstałam wreszcie z łóżka, by ruszyć się do pracy.
Wzięłam szybki prysznic i ubrana już w czarne dopasowane jeansy i tego samego koloru dopasowaną bluzkę z dekoltem w kwadrat ruszyłam w stronę kuchni, by wypić nadmiar kofeiny.
— A ty nie wychodzisz? — spytałam, patrząc na siedzącą przy blacie Lucy.
— Umowę podpisałam więc teraz muszę zaprojektować całą kolekcje jaką w pierwszej kolejności chce wypuścić — oznajmiła, szkicując coś na kartce.
Wstawiłam wodę na kawę i chwyciłam za szafkę, by wyciągnąć filiżankę, a raczej wysoki kubek na kawę.
— Trzeba by kupić ekspres - rzekłam.
— Nie ma sensu. Niedługo i tak się przeprowadzimy — powiedziała Lucy, nie odciągając wzroku od swojego szkicownika.
— Jak to niedługo? A to nie miało być po ślubie?
Lucy zaczęła zbierać wszystkie rzeczy z blatu i zerwała się z krzesełka.
— Wiesz ja muszę iść odkurzyć kurze i powycierać dywan. Miłego dnia! — krzyknęła, niemal wbiegając do swojego pokoju.
Otworzyłam szeroko oczy i pokiwałam bezsilnie głową na tę kobietę. Ona jest nieprzewidywalna.
Wypiłam szybko kawę i zebrałam z biurka laptop oraz torebkę i opuściłam mieszkanie. Taksówka stała już pod kamienicą więc pospiesznie do niej wsiadłam, przypominając sobie, że Nathan opłacił mi kursy na prawo jazdy.
Nie.
Wyobraziłam sobie, że nie muszę się tułać tymi wszystkimi środkami transportu i mogłabym sama się przemieszczać po mieście, ale ta myśl mi szybko umknęła gdy przypomniałam sobie ile musiałabym się uczyć i jeszcze znaleźć pieniądze na samochód.
Weszłam do biura ale niestety nie zastałam w nim nikogo. Panowała pustka. Jednak to, że nie było Nathana nie przykuło mojej największej uwagi. Spojrzałam w stronę gdzie powinno stać moje biurko ale tam go nie było.
Stałam jak wryta w podłogę nie wiedząc co robić gdy wielkie drzwi biura otworzyły się omal nie uderzając mnie w tył głowy.
— Britney — wypowiedział Nathan, łapiąc mnie dłońmi za talie. Chwile po tym złożył na mojej skroni delikatny pocałunek.
— Gdzie moje biurko? — spytałam.
Brunet podrapał się po tyle głowy i chwycił za klamkę od drzwi.
— Chodź — zażądał, a ja pospiesznie ruszyłam za nim.
Zjechaliśmy windą na piąte piętro i weszliśmy do biura zaprojektowanego w odcieniach bieli i złota. Wszędzie panowała jasność i porządek. Duże okna pozwalały mi obserwować każdy centymetr miasta.
— To twoje nowe biuro — oznajmił Nathan, opierając się o białe biurko ze złotymi nogami, przy którym stał pudrowo różowy fotel z również złotymi nogami.
CZYTASZ
The Lawyer #1
Romancepierwsza część serii „law and business" Igrała ogniem z samym diabłem, choć pokryta była benzyną. - Panno Mitchell.... - Kiedy skończysz mówić do mnie po nazwisku? - Kiedy będzie ono brzmiało Wilson. I wtedy wiedziałam, że dotarłam do piekła. Al...