4. Kalifornia City

17K 457 137
                                    


***

Dla każdego soboty bywają dniem odpoczynku. Dla mnie też, ale Lucy stwierdziła, że nie tym razem. Godzina ósma rano, sobota, a moja ukochana przyjaciółka niemalże siłą wytargała mnie z ciepłego, wygodnego łóżka w mojej sypialni.

Każdy by marzył o takiej współlokatorce.

— Wstawaj, musimy jechać! — wrzasnęła Lucy, odsuwając roletę w moim pokoju do samej góry.

Promienie październikowego słońca dotarły do moich oczu, wyciągając mnie ze snu.

— Coś ty znowu wymyśliła — spytałam, podciągając kołdrę na buzie.

Chwile później zostałam bez kołdry. No tak. Lucy wytargała ją z moich objęć i zrzuciła prosto na szare panele.

— Jak to znowu? — spytała nieco zdezorientowana.

Przewróciłam moimi błękitnymi oczami i bezsilnie usiadłam na łóżku.

— Czemu budzisz mnie o... — stuknęłam w telefon by dokładnie sprawdzić godzinę. — Ósmej dwa w sobotę!?

Lucy pokiwała bezsilnie głową i założyła ręce, odziane w czarną bluzę, na piersi. Jej wzrok był utkwiony we mnie.

— Zbieraj się. Dziesięć minut — zażądała, opuszczając mój pokój.

Otwarłam szerzej oczy i przeczesałam palcami włosy.

Z ledwo już otwartymi oczami ruszyłam prosto do szafy by wybrać jakieś luźne ubranie. Nie zamierzałam się wyróżniać od swojej przyjaciółki i wciągnęłam na siebie czarny dres.

— Dowiem się wreszcie gdzie mnie zabierasz? — spytałam, spoglądając na moją przyjaciółkę, która ubierała właśnie swoje czarne Conversy.

— Na miejscu ci się rozjaśni, gdzie jesteś — zadeklarowała.

Przewróciłam oczami i wyszłam z przyjaciółką z naszego mieszkania.

Kilka minut jazdy, samochodem Lucy dotarłyśmy przed duży ceglany budynek z pustym lokalem na parterze. I wtedy wszystko stawało się jaśniejsze.

— Oto mój sklep — oznajmiła Lucy, otwierając drzwi lokalu.

W środku było jedno duże kwadratowe pomieszczenie, z którego drzwi prowadziły do nieco mniejszego pomieszczenia, które Lucy nazwała swoją pracownią i biurem.

— A ty mi tutaj pomagasz, za chwile przyjedzie Nicholas busem i przywiezie manekiny oraz kilka mebli — powiedziała moja przyjaciółka.

— A myślałam, że dziś dłużej pośpię — wycedziłam, smutnym głosem.

Lucy cicho zachichotała i chwyciła za swoją komórkę.

Niedługo po tym pod lokal w centrum Kalifornii podjechał duży biały bus, z którego wysiadł narzeczony Lucy.

Nicholas poznał Lucy na studiach. Jest rok starszy i szybciej wkroczył w to ciężkie dorosłe życie. Jednak teraz pracował w firmie ojca, która znajdowała się w Las Vegas. Przez to, że Las Vegas było dość daleko od Kalifornia City, Nicholas spędzał z Lucy tylko weekendy i czasami jeden dzień podczas tygodnia, dlatego Lucy zdecydowała się mieszkać ze mną.

The Lawyer #1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz