***— Ma pani białaczkę — słowa, które odbijały mi się w głowie jak echo.
Wpatrywałam się w swoją lekarkę zaspanymi jeszcze oczami i nie wierzyłam w słowa, które przed chwilą padły z jej ust.
To nie mogła być prawda.
Łzy gwałtownie napłynęły mi do oczu, a serce przestało bić. Czas mi się zatrzymał. Jedyne co czułam to mocny uścisk dłoni Lucy.
— Jeśli można uznać to za pozytyw, to jest to wcześnie wykryta białaczka i szanse, że pani nie przeżyje są nikłe — dodała po chwili kobieta, zauważając moje zdezorientowanie.
Nie odetchnęłam z ulgą. Nie zdałam sobie nawet sprawy kiedy przestałam oddychać. Teraz liczyła się tylko ta pieprzona choroba, którą u mnie wykryto. Nie myślałam. Nie miałam już nawet otwartych oczu. Znowu czerń.
— Zaczniemy podawać chemię. W czwartek panią wypiszemy i wróci do nas pani za tydzień. Pańska pielęgniarka wszystko wytłumaczy — dopowiedziała lekarka, a po chwili opuściła mój biały pokój.
— Kochanie, będzie dobrze — szeptała czułym głosem Lucy. Spojrzałam w jej stronę.
— Lucy ja mam białaczkę — odparłam.Nie powiedziała nic. Milczała, wpatrując się we mnie swoimi jasno brązowymi oczami pełnymi współczucia i wsparcia. Ale nie czułam żeby mnie wspierała. Pierwszy raz czułam się bezsilna i cholernie samotna.
— Jesteś silna Britney, wiem, że nawet białaczka cię nie zniszczy — powiedziała, mocno trzymając mnie za rękę.
Przełykałam ciężko ślinę i wpatrywałam się w biały sufit mojego szpitalnego pokoju. Byłam bezsilna. Zawsze wiedziałam, że mogę coś zrobić, a teraz czułam się okropnie bezsilna. Bezbronna. Nie mogłam zrobić nic co by mi pomogło.
Mogłam tylko leżeć na szpitalnym łóżku podłączona do tysiąca kabli i mieć nadzieje, że przetrwam ten ciężki okres. Mogłam tylko liczyć, że lekarze jak i chemioterapia mnie uratują.
— Twoi rodzice powinni wiedzieć Britt — burknęła moja przyjaciółka.
Spojrzałam na nią złowieszczo i pewnie pokiwałam przecząco głową. Oni nie mogli wiedzieć. Całe życie jestem ich problemem i nigdy nie poświęcali mi uwagi.
— Lucy proszę nie. To nic nie zmieni jak się dowiedzą — powiedziałam najspokojniej jak potrafiłam.
Rozumiałam, że moja przyjaciółka się martwi i chce dla mnie jak najlepiej ale musiała w tym wypadku mnie posłuchać. Zapewne sama by nie chciała, żeby jej matka wiedziała gdyby coś się stało.
— Britney, twoi rodzice są bardzo wpływowi. Zaufaj mi, proszę — mówiła dalej.
Przymknęłam swoje oczy i przetaczałam przez głowę milion myśli co będzie gdy się dowiedzą i gdy tutaj przyjadą. Nie chciałam tego. Ale w końcu czego nie robi się dla przyjaciółki, która jest z tobą od lat.
— To dla ciebie, Lucy — oznajmiłam, podając jej swój telefon.
Moja przyjaciółka uśmiechnęła się do mnie ciepło i od razu odblokowała telefon, przez znajomość mojego hasła.
Do pokoju weszła pielęgniarka z teczką w ręku i od razu zabrała się za zmienianie mi kroplówek. Lucy wyszła z pomieszczenia i trzymała już telefon przy uchu.
Pielęgniarka tłumaczyła mi coś ale wszystko słyszałam jak przez mgłę. Nie potrafiłam się w ogóle skupić. Leżałam tam i myślałam o czymś całkiem innym. Słyszałam jej stłumiony głos i cichy szept Lucy, która wróciła do pokoju nadal rozmawiając przez telefon.
CZYTASZ
The Lawyer #1
Romancepierwsza część serii „law and business" Igrała ogniem z samym diabłem, choć pokryta była benzyną. - Panno Mitchell.... - Kiedy skończysz mówić do mnie po nazwisku? - Kiedy będzie ono brzmiało Wilson. I wtedy wiedziałam, że dotarłam do piekła. Al...