***Mój wzrok powędrował na wielkie okna w czarnej framudze, a tuż później dostrzegłam jedno wielkie czarne łóżko.
Jedno. Wielkie. Czarne. Łóżko.
Jedno. Wielkie. Łóżko.
Jedno. Łóżko.Zaświaty robiły sobie ze mnie żarty.
Jak bardzo zgrzeszyłam w poprzednim wcieleniu, że taką miałam teraz nauczkę?
— Co to ma być ? — spytałam, gdy Nathan zmarszczył swoje gęste ciemne brwi.
— Zaszła pomyłka. Załatwię to ale najpierw idziesz coś zjeść — oznajmił Nathan.
Irytowała mnie jego nadopiekuńczość ale wiedziałam, że była to zasługa Lucy. Wiedziałam, że się o mnie martwi ale nie musiała rozkazywać Nathanowi by pilnował każdego mojego posiłku.
Jednak bardziej zastanawiało mnie to dlaczego on się na to zgodził?
Po długiej wymianie zdań z Nathanem, udało mi się przekonać tego upartego osła, by zamówił jedzenie do pokoju. Nie miałam teraz ochoty na jakiekolwiek spotkania z ludźmi. Wystarczała mi myśl, że cały ten weekend spędzę w ich towarzystwie.
Niecałe pół godziny po złożeniu zamówienia złożonego z pizzy Margharitty i brzoskwiniowego napoju o dziwnej nazwie, do drzwi zapukał młody mężczyzna. W ręce trzymał dużą tace z pizzą, którą niemal od razu od niego przejęłam.
Nathan poinformował mnie, że wszystko co tu zamówię jest na jego koszt więc od razu zaczęłam z tego korzystać. Pizzę zamówiłam tylko dla siebie, bo Nathan twierdził, że nie jest głodny. Nie rozczulałam się długo nad nim.
Rozsiadłam się na dużym sypialnianym łożu i otworzyłam pudełko pizzy.
— Musiała zajść jakaś pomyłka. Rezerwowałem apartament z dwoma pokojami, a otrzymałem pokój z telewizorem i jednym łóżkiem — tłumaczył Nathan do telefonu. — W takim razie do widzenia, dziękuje.
— Iii? — spytałam, z buzią pełną pizzy.
Boże gdybym miała wybrać jedzenie, które mogłabym jeść do końca życia to byłaby to pizza. Ewentualnie nuggetsy i frytki z McDonalda.
— Wszystkie pokoje są już zajęte. Zwrócą mi połowę kosztów za niedogodności ale pokoju nie zmienią — oznajmił mężczyzna, wkładając do kieszeni swoich dresów czarnego iPhone'a.
Sekundę później poczułam ugięcie materacu, a do moich nozdrzy dotarł bogaty aromat Nathana.
Ludzie! Niech on zmieni ten perfum, bo chyba się uzależniłam.
— Jutro mamy bankiet — oznajmił. — Ubierzesz wtedy tą sukienkę, bo jutrzejszy to ten najważniejszy. Nic nie odwalisz i wszystko będzie świetnie. Dzisiaj wieczorem schodzimy tylko na dół na małą imprezę — dodał, obracając się w moją stronę.
Skinęłam głową na słowa Nathana i wzięłam kolejny gryz pizzy. I w tej chwili brunet chwycił za jeden kawałek pizzy i wepchnął go sobie do buzi.
— To moja pizza — odburknęłam, marszcząc swoje ciemne, gęste brwi.
— Za moje pieniądze — odparł, wzruszając ramionami.
CZYTASZ
The Lawyer #1
Roman d'amourpierwsza część serii „law and business" Igrała ogniem z samym diabłem, choć pokryta była benzyną. - Panno Mitchell.... - Kiedy skończysz mówić do mnie po nazwisku? - Kiedy będzie ono brzmiało Wilson. I wtedy wiedziałam, że dotarłam do piekła. Al...