5. Rozmowa z diabłem

14K 390 258
                                    


***

Gdyby ktoś tydzień temu powiedział mi, że właśnie będę przechwalana przez własnego szefa to bym nie uwierzyła.

Nathan zaczął zapoznawać mnie ze wszystkimi ludźmi, zebranymi na tym dziwnym spotkaniu w klubie. Pominął fakt, że pracuje u niego dopiero dwa dni i u wszystkich mówił, że jestem jedną z lepszych prawniczek w Kalifornii.

Jednak niedługo po tym zorientowałam się, że mówi to po to by się mnie pozbyć.

Cały Nathan Wilson.

— Dlaczego tak mnie chwalisz? — zapytałam wreszcie gdy Nathan, sięgał kieliszek z tacy kelnera.

Mężczyzna spojrzał w swoje wypolerowane mokasyny i parsknął ledwo słyszalnym śmiechem.

— Mitchell, skup się na dobrym wrażeniu, a nie wyszukiwaniu problemów — zadeklarował, siadając przy elegancko ozdobionym barze.

— Mam na imię Britney.

Musiałam mu to uświadomić, bo powoli zaczynało irytować mnie jego zwracanie się do mnie po nazwisku.

— Wiem, Mitchell — odparł, puszczając do mnie oczko.

— Britney, szukałam cię. Czas na nas — usłyszałam głos mojej przyjaciółki za swoimi plecami. — Oh przepraszam, nie zauważyłam Ciebie, Lucy — dodała moja przyjaciółka, podając rękę Nathanowi.

Od zawsze była bezpośrednia ale nie spodziewałam się, że od razu będą na ty.

— Nathan, jestem szefem Britney — zadeklarował.

Poczułam wywiercający w plecach dziurę wzrok mojej przyjaciółki. Miałam tylko nadzieje, że nie zacznie zadawać pytań przy Nathanie. Ale nadzieja umiera ostatnia.

— Jak idzie mojej najwierniejszej przyjaciółce ? — spytała.

Teraz pragnęłam tylko zapaść się pod ziemie. Czułam jak czubki palców u stóp stały się czerwone.

Nathan cicho prychnął śmiechem i poprawił jednym ruchem dłoni, swoje brązowe włosy.

— Nieźle sobie radzi.

— Lucy, czas na nas — oznajmiłam, chwytając z baru swoją małą kopertówkę. — Do jutra, szefie — dodałam na odchodne, szarpiąc swoją przyjaciółkę za ramię.

Gdy tylko opuściłyśmy próg baru, miałam ochotę rozszarpać Lucy za to, że mnie tu zabrała przede wszystkim i za to, że wchodziła w dziwną dyskusję z człowiekiem, który miał zaprowadzić mnie po sukces.

— Ale spokojnie, już rozumiem twoje pojęcie, że jest stworzony przez samego diabła — powiedziała, wybuchając głośnym śmiechem.

Pokiwałam bezsilnie głową i prosiłam Boga o cierpliwość do tej kobiety. Momentami przypominała swoją siostrę.

— Wróćmy do domu.

***

Wieczór wcześniej wróciłam dość późno co utrudniło mi punktualne wstanie do pracy. Znowu. Obudziłam się dziesięć po siódmej i byłam pewna, że się spóźnię ale tym razem taksówka czekała na mnie pod kamienicą.

The Lawyer #1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz