***Żwawym krokiem, cała zarumieniona ruszyłam w stronę mężczyzny, który wprowadzał mnie w stan zauroczenia.
— A dla kogo to? — spytałam, ściskając dłonie za plecami.
Nathan uśmiechnął się miło i spojrzał za moje plecy. Odwróciłam wzrok w kierunku, w którym się wpatrywał i uważnie rozejrzałam.
— Dla tamtej starszej pani, która może jest twoją mamą? — zakpiłam, wskazując palcem na staruszkę.
— Nie — oznajmił Nathan, wprowadzając na twarz jeden ze swoich kpiących uśmiechów.
Posłałam mu więc zdziwione spojrzenie i ugrałam przed nim głupią, marszcząc delikatnie brwi.
— Dla ślicznej brunetki, z błękitnymi jak tafla oceanu oczami i piegowatymi policzkami, która bywa uparta jak osioł, zadziorna i zawsze musi mieć ostatnie słowo — wyrecytował, obarczając mnie całym swoim spojrzeniem.
Moje policzki przybrały bordowy odcień. Uniosłam delikatnie kąciki ust i spuściłam wzrok na swoje buty.
Chwile później poczułam ciepłą dłoń Nathana na swojej brodzie i uniósł ją ku górze, zmuszając mnie do patrzenia w jego czekoladowe oczy.
Drugą dłonią przyciągnął mnie do siebie, chwytając za talie i uderzyłam w jego twardy tors, odziany w szarą bluzę nike.
Poczułam jego miętowy oddech i bogaty, aromatyczny perfum, którego codziennie używał, pobudzając cały mój układ oddechowy.
Wzięłam głęboki oddech, zaciągając się jego ładnym zapachem i spojrzałam prosto w jego oczy.
Schylił głowę w moją stronę i złączył nasze wargi w czułym pocałunku.
Z początku to był niewinny buziak ale po chwili gdy Nathan delikatnie przygryzł moje wargi, a ja rozchyliłam je wpuszczając go do środka.
Pieścił moje podniebienie językiem, wciąż trzymając swoją dłoń na mojej talii i przybliżając mnie jeszcze bliżej swojego rozgrzanego ciała.
Nie wiem ile tak trwaliśmy ale gdy usłyszałam z głośników na lotnisku, że powinnam zgłosić się po walizkę to Nathan oderwał ode mnie usta, wciągając na twarz grymas smutku i podał mi bukiet niewinnych kwiatów.
Kwiaty to był tak mały gest, a sprawiał, że motyle w moim brzuchu oszalały, omal nie rozrywając skóry brzucha.
Spojrzałam ostatni raz na Nathana i ruszyłam w kierunku Lucy, która trzymała moją walizkę, pożerając mnie w całości swoimi szeroko otwartymi oczami.
Wzruszyłam lekko ramionami.
— Mamy zdecydowanie za dużo do pogadania — skwitowała, wręczając mi walizkę. — A teraz bierz manatki i leć do niego — dodała, wskazując gestem dłoni na Nathana.
Spojrzałam na nią litościwie i szybkim przytulasem się pożegnałam, obiecując, że wszystko ze szczegółami opowiem gdy już będzie na to czas.
Nie wiedziałam kiedy moja nienawiść do tego diabła zamieniła się w coś czego nie potrafiłam zrozumieć. Moje serce szybko biło, gdy zbliżałam się do Nathana, a motyle w brzuchu dawały o sobie coraz bardziej znać.
CZYTASZ
The Lawyer #1
Romancepierwsza część serii „law and business" Igrała ogniem z samym diabłem, choć pokryta była benzyną. - Panno Mitchell.... - Kiedy skończysz mówić do mnie po nazwisku? - Kiedy będzie ono brzmiało Wilson. I wtedy wiedziałam, że dotarłam do piekła. Al...