***Święta mijały strasznie szybko.
Tyle przygotowań do tej jednej wieczerzy, która zleci szybciej niż zdążymy mrugnąć oczami.
Nawet w Nowym Jorku nie obyło się bez corocznych wrzasków Lucy, marudzeniu Michaela, posłusznego Nicholasa i lenistwa Megan. Ja pełniłam role każdego z nich.
Tam trochę pomarudziłam, tu poleżałam na kanapie, tam posłuchałam się rozkazów Lucy i spędziłam miło czas z dzieckiem Megan, które dzień po naszym wyjeździe na lodowisko wróciło do swoich rodziców.
Cały ten czas był piękny i rodzinnie spędzony.
Mimo, że ja w żadnym stopniu nie należałam do rodziny Miller, to Lucy jak i Megan traktowały mnie jak swoją siostrę.
Miłe i ciepłe uczucie dla serca.
Cały wieczór w dzień wigilii spędziliśmy na oglądaniu świątecznych filmów. Zaczynając od naszego klasyku czyli Kevin sam w domu oraz Kevin sam w Nowym Jorku, z krótką przerwą na uśpienie Melanie. Później przechodząc na Grincha i Kronikę Świąteczną.
Cały ten czas był dla mnie idealnie spędzony.
No oprócz teraźniejszości.
— Wstawaj śpiochu! — krzyknęła Megan, sadzając mi przed twarzą małe dupsko Melanie.
Otwarłam szerzej oczy, marszcząc nos i spojrzałam na uroczą dziewczynkę ubraną w czerwoną piżamkę w prezenty, renifery i laski cukrowe. Dodatkowo na głowie miała założony kaptur od piżamki z rogami reniferów. Wyglądała bardziej niż uroczo.
To było jedyne dziecko, które naprawdę lubiłam. Co więcej, uwielbiałam ją.
— A co to za potwór mały — parsknęłam, podnosząc się do pozycji siedzącej.
Megan przewróciła oczami i chwyciła Melanie na ręce, nie odciągając ode mnie wzroku.
— Bukiet białych róż zaadresowany do ciebie przyjechał. Rusz się, bo dostawca nie będzie długo czekał — oznajmiła, chwytając za klamkę pokoju.
Zamrugałam trzykrotnie oczami i próbowałam przeanalizować słowa, które wypadły z ust Megan.
Zmarszczyłam nieco nos, zarzuciłam na siebie biały szlafrok i ruszyłam niewyspana do drzwi.
Już czułam palący wzrok Lucy na plecach, gdy stanęłam przed dostawcą.
Duży bukiet białych róż trafił do moich rąk, zwracając na siebie uwagę nawet Nicholasa. Michael przekroczył próg kuchni i zmarszczył brwi w moim kierunku. Jednak tylko wzrok Lucy wyczułam na swoim ciele.
Paliły mnie wszystkie miejsca, po których wodziła swoimi jasno brązowymi oczami.
— Britney wiesz, że i tak nie uciekniesz od mojego wywiadu? — spytała retorycznie. — To świetnie, ale z okazji świąt i dlatego, że jutro wyjeżdżamy to ci odpuszczę — dodała. — Jak na razie — wychrypiała, puszczając do mnie oczko.
Zaczerwieniłam się i niemal wbiegłam do pokoju, zamykając za sobą drzwi.
Rozejrzałam się bardziej po różach i znalazłam niewielką białą karteczkę z namalowaną złotą koniczynką.
CZYTASZ
The Lawyer #1
Romancepierwsza część serii „law and business" Igrała ogniem z samym diabłem, choć pokryta była benzyną. - Panno Mitchell.... - Kiedy skończysz mówić do mnie po nazwisku? - Kiedy będzie ono brzmiało Wilson. I wtedy wiedziałam, że dotarłam do piekła. Al...