***Za każdym razem gdy leżę w łóżku z samego rana to mam wielkie rozmyślenia po co znowu wstawać. Kto wymyślił prace i po co się pracuje. Tak samo myślałam gdy chodziłam do podstawówki, później do liceum, a na końcu na studia. Teraz mam takie rozmyślenia gdy chodzę do pracy.
We wtorek męczyłam się w pracy z bólem głowy i jedyne co miałam w swoim żołądku to kofeinę. Nie zjadłam nic. Miałam odruchy wymiotne na samą myśl o jedzeniu, a co dopiero by przytknąć jakieś jedzenie do ust. Męczyłam się cholernie, a Nathan to zauważył i odwiózł mnie do domu tuż po dwunastej. Resztę dnia leżałam.
Dawno nie czułam się tak źle jak czuje się od poniedziałku gdy prawie znowu odpłynęłam w pracy.
Sięgnęłam niezdarnie po telefon leżący na szafce nocnej i włączyłam ekran, który odrazu mnie oślepił swoją jasnością.
Przymknęłam lekko oczy po czym je rozchyliłam i stuknęłam w przychodzącą wiadomość.
Nathan: Dzisiaj masz wolne.
Uśmiech sam wpełznął mi na twarz gdy odczytałam treść wiadomości.
Nathan Wilson się nade mną zlitował.
Już niedługo miał minąć miesiąc od mojej pracy w jego kancelarii i nie szło mi tak tragicznie. Kilkukrotnie miałam załamanie nerwowe z powodu jego dziwnych uwag, tyczących się mojej pracy ale jakoś z tego wybrnęłam w jednym kawałku.
Britney: :)
Odesłałam mu miły uśmieszek i opadłam głową na poduszkę.
Zabierałam się za powrót do mojego cudownego snu o jednorożcach i pieniądzach rosnących na drzewach ale Lucy Miller - cudowna współlokatorka i najszczersza przyjaciółka, która dba o mój sen - postanowiła z hukiem wejść do mojego pokoju.
— O, nie wstajesz do pracy — powiedziała, odsłaniając rolety w moim oknie.
Automatycznie zamknęłam oczy i przykryłam buzie poduszką.
— Britney, wstawaj — dodała, targając za poduszkę, którą szczelnie trzymałam przy twarzy. — Oddawaj tą poduszkę!
I wtedy się poddałam. Mój brak sił fizycznych i psychicznych zwyciężył.
— Ja zdaje sobie sprawę, że ty pracujesz ale nie musisz budzić wszystkich dookoła — odparłam wściekle.
Lucy przewróciła oczami, zajmując miejsce przy moich udach i poprawiła swoje roztrzepane rude włosy.
— Skarbie, tak się składa, że olewam dzisiaj pracę i zostaje z tobą — oznajmiła. — Zrobimy sobie seans filmowy, zamówimy śmieciowe żarcie i pojedziemy do lekarza.
Pokiwałam bezwładnie głową i obróciłam się w stronę mojej przyjaciółki. Wzrok jej zielonych tęczówek spoczywał na mojej zmęczonej twarzy.
— Wyglądasz jak siedem nieszczęść — dodała.
— Lucy Miller jak zawsze szczera — wychrypiałam.
Lucy prychnęła cichym śmiechem i wstała z mojego — najwygodniejszego — łóżka.
— Ubierz się, weź prysznic i przyjdź na śniadanie.
CZYTASZ
The Lawyer #1
Roman d'amourpierwsza część serii „law and business" Igrała ogniem z samym diabłem, choć pokryta była benzyną. - Panno Mitchell.... - Kiedy skończysz mówić do mnie po nazwisku? - Kiedy będzie ono brzmiało Wilson. I wtedy wiedziałam, że dotarłam do piekła. Al...