***Mimo, że dzień otwarcia sklepu Lucy był bardzo ekscytującym dniem i przede wszystkim miło spędzonym, to w moim sercu i tak gościł weekend.
Sobotnie popołudnie gdy niemal wbiegłam do szpitala by zobaczyć małą Melanie. I cała niedziela spędzona przy małej, uroczej dziewczynce, która zdobyła całe moje serce tylko się pojawiając.
— Jeju jakie ona ma malutkie rączki — zachwycałam się, gdy mała Melanie spała w łożu tuż przy swojej zmęczonej ale podekscytowanej mamie.
W rogu szpitalnego pokoju spał Michael, który całą noc spędził przy płaczącej córeczce, by dać odpocząć swojej żonie. Uroczy gest.
— Słyszę to dziesiąty raz w przeciągu paru sekund — wymamrotała Megan, zakrywając dłońmi swoje zmęczone oczy.
— Idź spać, nie marudź już. Daj mi się nacieszyć — odparłam.
— Jeszcze będziesz miała jej dość — dodała, a po tym obróciła głowę na bok i zapadła w głęboki sen, zostawiając mnie i swoją córkę w moich niezdarnych rękach.
Moje wpatrywanie się w małego bobasa, przerwał odgłos wibracji telefonu, dobiegający z mojej torebki. Byłam pewna, że jest to Lucy, która potrzebuje mojej pomocy, bo znów zgubiła jakieś artykuły - tak jak godzinę wcześniej - ale na moim panelu powiadomień widniało imię innej osoby.
Pewnego mężczyzny, który piątkowy wieczór spędził przy moim boku. Miałam wrażenie, że omówiliśmy w piątek każdy możliwy temat i wiedzieliśmy o sobie wszystko.
Ale w tamtym momencie nie wiedziałam jeszcze, że nie wiem o nim wszystkiego.
Nathan: Na jutro przemówienie o dwóch kolejnych tematach, które są już na twoim koncie. Prace zaczynasz o dwunastej i o piętnastej Cię tu nie widzę. Od wtorku do piątku, od ósmej do siedemnastej siedzisz i wykonujesz moje polecenia. Koniec luzu. Pozdrawiam, Nathan ;)
I mimo, że uśmiech gościł na mojej twarzy to delikatnie się zawiodłam na wieść, że to co miałam do tej pory to był luz.
— Groźnie — wychrypiał Michael tuż nad moim uchem.
Myślałam, że mam zawał gdy poczułam czyiś oddech przy swojej szyi.
— Nie strasz tak! — wrzasnęłam, wyłączając telefon.
Brunet prychnął delikatnym śmiechem i odwrócił się do dużego okna za moim fotelem.
Nie wiem skąd wziął się u Michaela zwyczaj zaglądania komuś w wiadomości, ale z czasem się do tego przyzwyczaiłam. Wiedziałam, że zawsze gdy użyje przy nim telefonu to nie tylko ja odczytam treść wiadomości.
— Idź pracować, a nie krzyczysz przy dziecku — powiedział, poprawiając swoje niemal czarne włosy, gdy zrozumiał, że go obserwuje odwrócił głowę w moją stronę i posyłając mi chamski uśmieszek, puścił do mnie oczko.
Taktyczne zagranie Michaela Swarrow'a. Żadna nowość.
Przewróciłam oczami i wrzuciłam telefon z powrotem do swojej torebki, nie odpowiadając na SMS. Pogłaskałam Melanie po głowie i opuściłam szpital.
CZYTASZ
The Lawyer #1
Romancepierwsza część serii „law and business" Igrała ogniem z samym diabłem, choć pokryta była benzyną. - Panno Mitchell.... - Kiedy skończysz mówić do mnie po nazwisku? - Kiedy będzie ono brzmiało Wilson. I wtedy wiedziałam, że dotarłam do piekła. Al...