***Choć nie chciałam żegnać się ze swoją mamą i zostawiać jej tak naprawdę na pastwę losu gdy jest w smutnym stanie. Nie miałam wyjścia. Lekarze w szpitalu w Kalifornii pewnie wyczekiwali na mnie z chemią.
Wyjechałam z Nathanem od rana gdy nastał dziesiąty luty, był to dzień, w którym miałam odbyć swoją kolejną chemioterapię.
Czułam się dziwnie, bo chemioterapia zazwyczaj osłabiała organizm ludzi chorych, a mnie zamiast pozbawiać sił, to ich dodawała.
Czułam się jak nowo narodzona i byłam gotowa ruszać do najcięższych zadań. Choć może nie do końca, bo nie chciało mi się wracać do wstawania o szóstej i tłuczenia się autobusami do pracy. A przysięgam, że do końca życia już nigdy nie wsiądę za kółko.
Zajęłam już szpitalny fotel gdzie podawano mi chemioterapię i czekałam aż przyjdzie do mnie pielęgniarka. W tym samym czasie Nathan pojechał do Lucy po jakieś świeże ubrania dla mnie na te trzy dni w ciemnych i ponurych ścianach szpitala.
— Dzień dobry Britney — powiedziała moja lekarka, posyłając mi ciepły uśmiech. — Zaraz podejdzie do ciebie pielęgniarka — dodała i poszła do swojej pacjentki.
Skinęłam głową na jej słowa i rozejrzałam się po białym pomieszczeniu, w którym były ustawione cztery różne fotele. Wydawało mi się, że każdy z nich służy do innej chemioterapii.
Chyba dobrze, że jeszcze w liceum zrezygnowałam z myśli, by pójść na medycynę.
Do pokoju weszła starsza pani o siwych włosach, a na szczupłym i idealnie prostym nosie gościły małe okularki w czarnej oprawcę. Wyglądała na bardzo miłą kobietę.
— Britney Mitchell? — spytała, spoglądając w białą teczkę trzymaną w szczupłej dłoni, odzianej w niebieski pielęgniarski fartuch.
Machnęłam do niej ręką i kobieta niemalże od razu ruszyła w moją stronę z szerokim uśmiechem na zmęczonej już życiem twarzy.
— Matko taka młoda, a już się musi borykać z takim cholerstwem — stwierdziła, zajmując stołek przy moim boku.
Zachichotałam cicho i obserwowałam każdy jej dokładny i zwinny ruch. Mimo starszego wieku - co było widać na pierwszy rzut oka - wyglądała jakby wciąż była zainteresowana tym co robi. Tak jakby cieszyła się z tego, że może pomagać innym. Pomyślałam, że chciałabym dowiedzieć się dlaczego tak jest.
— A teraz bite trzy godziny nudy i patrzenia w tą ponurą otchłań — wymamrotała, ciężko wdychając. — Mogę ci potowarzyszyć jeśli chcesz — zasugerowała, a ja od razu pokiwałam głową. Brakowało mi czyjegoś towarzystwa.
— Może pani opowiedzieć mi w tym czasie o sobie, lub dlaczego pani chciała zostać pielęgniarką — burknęłam, patrząc głęboko w jej jaskrawo zielone oczy. Wyglądały jak kompletne soczewki.
— Nigdy nie opowiadałam o tym — zakpiła, splatając nerwowo dłonie.
— Nie naciskam — rzekłam.
— Cóż gdy miałam piętnaście lat...
Zaczęła ale do pomieszczenia zdążył wejść Nathan z czarną torbą w dłoni.
![](https://img.wattpad.com/cover/322379534-288-k443370.jpg)
CZYTASZ
The Lawyer #1
Romancepierwsza część serii „law and business" Igrała ogniem z samym diabłem, choć pokryta była benzyną. - Panno Mitchell.... - Kiedy skończysz mówić do mnie po nazwisku? - Kiedy będzie ono brzmiało Wilson. I wtedy wiedziałam, że dotarłam do piekła. Al...