-KENNY! - wrzask Leviego rozniósł się po okolicy, odbijając się głuchym echem od kamieniczek. Słońce prażyło na czerwone dachówki, podwyższając nieznośnie temperaturę.
Patrzyłam na Leviego kilkanaście metrów dalej, chowając się za kominem i ostrożnie wychylając głowę. Było widać, że chłopakowi przybyło te pięć lat. Jego postura zrobiła się zdecydowanie bardziej wojskowa - mało już było w nim tego ulicznego sposobu poruszania się. Na dodatek jego ostre rysy szczęki nieco się złagodziły, choć zacięte spojrzenie pozostało wciąż takie samo.
Wstrzymałam oddech, dociskając jeszcze bardziej swoje plecy do komina i mocniej wychylając głowę. Levi jest w o wiele gorszej sytuacji, otoczyli go ze wszystkich stron.
Czas na chwilę się dla mnie zatrzymał, jakby spowolnił, dzięki czemu mogłam spoglądać na czarnowłosego z zapartym tchem, gdy był zajęty walką. Zmienił się - wyglądał doroślej i poważniej, co biło od niego na kilometr. Od naszego ostatniego spotkania przestał być chłopcem. Levi, osoba kiedyś mi tak bliska, której położyłam na barkach funkcję Kaprala - zmienił się niesamowicie. Żałuję, że nie mogłam mu towarzyszyć i być przy jego przemianie, bo z pewnością rola lidera dużo go kosztowała. I sądząc po twarzy i samej mimice - to powiedziałabym, że zapłacił zbyt dużą cenę by określano go Najsilniejszym Żołnierzem Ludzkości.
Czy gdybym go zobaczyła gdzieś na mieście w spokojny dzień czy odważyłabym się podejść? Pokazać mu, że jednak żyję? Jakby zareagował? Ucieszyłby się? Zezłościł, że opuściłam Zwiadowców i zostawiłam pozycję Kaprala na jego barkach?
Ale rzeczywistość jest taka, że nie mogę mu się pokazać. Jedyne do czego mam prawo to do spoglądania na jego walkę, kryjąc się w cieniu. Nawet jeśli będę chciała mu pomóc to nie mogę, jesteśmy przeciwnikami. Levi jest po stronie Zwiadowców, ja po stronie KRZYKU. Dlatego proszę, żeby to wszystko co mu przekazałam te pięć lat temu wystarczyło by wygrał.
Levi wyrzucił z całej siły w stronę Kenny'ego ostrze. Mężczyzna w ostatnim momencie je odbił i sam wystrzelił z metalowej lufy, którą zaprojektował Aiko specjalnie dla jego oddziału. Wszystko działo się w ciągu kilku sekund, choć dla mnie ta scena trwała długo, bo z tęsknotą i zmartwieniem wpatrywałam się w ruchy osoby, która zmieniła w moim życiu wszystko.
Czarnowłosemu udało się uniknąć naboju.
Szybkim ruchem zjechał po dachówkach na dół i odleciał. Rzucił się za nim Kenny i jego żołnierze.Podążałam za nimi, uważnie obserwując starcie i chowając się w ciemnych zaułkach, by nikt mnie nie zdołał zauważyć. Jestem tutaj jedynie jako asysta, para oczu, która nie może zmienić przebiegu tej walki, dopóki Kenny i jego Brygada Pacyfikacji Ludzkości wygrywa.
Levi jakimś cudem omijał wszystkie naboje wycelowane w niego, ale im dłużej go obserwowałam tym bardziej miałam jakieś dziwne wrażenie. Dopiero gdy wleciał do baru, a Kenny zaraz za nim podążył, zatrzymałam się na dachu jednej z kamieniczek i kucnęłam, cierpliwie czekając na ciąg dalszy.
Czy mi się wydaje czy Levi naśladuje moje ruchy? Nauczył się ich? Porusza się inaczej odkąd go ostatni raz szkoliłam, chociaż nadal zostawił niektóre swoje charakterystyczne nawyki. Wygląda jakby naprawdę sporo ćwiczył, by osiągnąć mój poziom zza czasów gdy byłam Kapralem. Chociaż mimo wszystko wciąż sporo mu do mnie brakuje, to widzę, że włożył w powierzoną mu rolę ogrom pracy i setki tysięcy godzin treningu.
Minuty na dachu niemiłosiernie się dłużyły, gdy obserwowałam uważnie okolicę. Nie było słychać żadnych wrzasków z baru. Co oni tam do cholery robią?
Czekałam w zniecierpliwieniu, wraz z około dziewiątką żołnierzy rozmieszczonych dookoła mnie. Z nich wszystkich zauważyła mnie tylko blondynka. Mój oddział miał za zadanie pilnować innych Zwiadowców, by przypadkiem nie wtrącili się w walkę Kenny'ego i Leviego.
CZYTASZ
Monotonia || Levi Ackerman x OC (KOREKTA)
FanfictionWitaj w Czwartym Korpusie, tylko dzięki nam Paradis może zwać się Rajem dla Erdian. To My tuszujemy prawdę - szybko, po cichu i bez wahania. Słodka niewiedza ma swój koszt. Nasi żołnierze ustalają cenę.