✿ 𝐜𝐡𝐚𝐩𝐭𝐞𝐫 𝐭𝐰𝐞𝐧𝐭𝐲-𝐟𝐢𝐯𝐞

2.1K 108 328
                                    

┌─── ∘°❉°∘ ───┐

𝐠𝐚𝐛𝐢

Od dnia imprezy urodzinowej Macy Green, minęło pięć dni. Pięć dni, od momentu gdy ustanowiłam przerwę między mną a Christopherem. Pięć pieprzonych dni, które spędziłam na trzech etapach żałości. Wyparcia, złości i depresji. Pięć dni to ewidentnie za mało, na wybaczenie i pogodzenie. Ale tak bardzo bolały, ponieważ były odczuwalne jak pięć lat.

Zaprzestał wypisywania do mnie po czterech dniach, z każdym dniem było wiadomości coraz mniej, lecz dalej kierowały się ku temu samemu; błaganie o wybaczenie. I to nie była jedna wiadomość na dzień, wychodziło nawet kilkanaście na dwie godziny.

Krzywdząc go, krzywdziłam jednocześnie siebie. Ale zasłużył na to, tak mi się wydaje.

Niestety, czym bardziej pokazywał, że mu zależy, tym bardziej chciałam do niego wrócić i wszystko wybaczyć. Nie jestem nawet pewna, czy może już mu tego nie wybaczyłam. Tylko po prostu robię to, co słuszne...

— Zapomniałem spytać.— chrząknął blondyn, oblizując łyżeczkę po czekoladowych lodach.— Jak noga? Dawno o niej nie rozmawialiśmy.— parsknął, wciskając ponownie łyżkę w opakowanie słodyczy.

— Dobrze, odpuściłam już noszenie usztywniacza. Daje jej teraz wolną drogę do całkowitego gojenia.— odpowiedziałam z lekko szerszym uśmiechem. Chłopak pokiwał głową, a następnie spojrzał na moje opakowanie z lodami.

— Będziesz to jadła?— spytał pokazując palcem. Moje spojrzenie zrzuciło się na sorbet mango. Od razu złapałam pudełeczko, by nawet nie próbował się do niego dobrać.

— Jasne, że tak. Nawet o tym nie myśl.— skarciłam jego myśli, ostrzegawczo patrząc.

— Tylko spytałem.— uniósł ręce w geście obronnym, odkładając już puste opakowanie na stolik kawowy. Zapadła chwilowa cisza, która nie była niezręczna. Była normalna. Jedyne odgłosy, które się rozprzestrzeniały to moje pomlaskiwanie od jedzenia zimnej słodkości. — Wiem, że pytam po raz kolejny ale... Jak się czujesz? Z tą całą sytuacją z Ashley?

Zabrałam ciężki wdech. Powiedziałam Vinnie'mu o wszystkim, cóż o tym o czym przynamniej może wiedzieć. Ciężko było nie, gdy przystąpił do mojego depresyjnego domu oraz depresyjnego wyglądu. Sama nie wiem czemu zgodziłam się na spotkanie, będąc w takim stanie, ale przyznam że pomogło.

— Tak jak mówiłam, cieszę się że tej, za przeproszeniem, suki, nie ma. — powiedziałam. Vinnie parsknął na wyzwisko, jednocześnie się z nim zgadzając. — Ale dalej boli mnie fakt, tego co zrobił Chris. W końcu nie spodziewasz się tego od swojego najlepszego przyjaciela, wiesz.— wzruszyłam smutno ramionami patrząc pusto w topiący się sorbet.

— Wiem, i wszystko rozumiem.— oznajmił łapiąc swoją szeroką dłonią mój bark, zmuszając mnie tym zrzucenie spojrzenia na niego. — Ale, czy wtedy dałaś mu powiedzieć jego punkt widzenia? Jakby Gabi, ja jestem po twojej stronie gdyż znam ciebie, lecz dalej to pytanie zajmuje mi głowę.

— Pozwoliłam mu mówić, oczywiście że tak. Jednakże on oprócz przepraszania i mówienia, że mu głupio więcej nic nie powiedział.— uświadomiłam blondyna w fakcie, lecz wydawało się, że ma coś mocniejszego do przebicia.

— Logiczne. Chłopak był w kompletnym szoku.— od razu rzucił słowami, powodując moje zmarszczenie czoła.— Nie bronię go, zachował się jak dupek, ale... — machnął palcem i zacisnął jedną powiekę przed powiedzeniem słów.

Moje ramiona momentalnie opadły a błagalny wzrok płynął w twarz chłopaka.

— Proszę, nie mów „ale".— prosiłam.

𝐦𝐚𝐲𝐛𝐞 𝐢 𝐥𝐨𝐯𝐞 𝐲𝐨𝐮 | chris sturniolo Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz