✿ 𝐜𝐡𝐚𝐩𝐭𝐞𝐫 𝐭𝐡𝐢𝐫𝐭𝐲

2K 114 336
                                    

┌─── ∘°❉°∘ ───┐

𝐠𝐚𝐛𝐢

— Wyprowadzasz się do LA?

Moja twarz momentalnie opadła, pobladła, zgęstniała - wszystko na raz. Patrzyłam przestraszona w jego posmutniałe lecz zmieszane oczy. Prawdopobnie oczekiwał odpowiedzi, że się przesłyszał. Ale niestety nie mogłam mu takiej dać. Gdy prawda wyjdzie na jaw, trzeba się z nią godzić.

— Chris...— zacięłam się ze stresu, jednocześnie tak naprawdę nie wiedząc co odpowiedzieć. Chłopak patrzył raz na mnie raz na Macy, wyczekując wyjaśnień, których nie byłam w stanie powiedzieć.

— Więc tak.— sam sobie odpowiedział. Pokręcił ze smutku głową, odwrócił się idąc przed siebie.

— Chris! Czekaj!— krzyknęłam za nim, nie wiedząc co jednak zrobić gdy ten się nie zatrzymał.

— No leć za nim.— popędziła mnie przyjaciółka.

Bez większego namysłu, ruszyłam truchtem za chłopakiem, który naprawdę szybko szedł. Jeszcze nie chciałam go zatrzymywać, nie chciałam kłócić się z nim na oczach całej rodziny Macy.

Byłam za nim praktycznie pare metrów, mimo wszystko on się nie zatrzymywał.

— Chris! Poczekaj, proszę!— unosiłam się, przyspieszając kroku. Chłopak dotarł z dala od całego wesela, co i mi przyswoiło ulgę. Stanął przy wielkim dębie, patrząc w dal na błyszczące od słońca jezioro. — Chris...— przełknęłam ślinę, biorąc sprawniejsze wdechy. Od takiego stresującego truchtu, zabrakło mi powietrza. Stanęłam pare kroków od jego pleców. Brunet jednakże się nie odwrócił.

Powolnym krokiem podeszłam i po prostu objęłam go od tyłu, mocno przyciskając swój policzek do jego łopatek. Nie chciałam by ponownie zaczął odchodzić.

— Chris, porozmawiajmy.— powiedziałam będąc w dalszym ciągu przytulonym do jego pleców. Poczułam, że chłopak się ruszył jednak jedynie po to by zabrać moje dłonie z jego ciała. Gdy rozplątał moje ramiona i delikatnie odsunął od siebie, odwrócił się.

— Naprawdę się wyprowadzisz?— zapytał. Nie mogłam stwierdzić czy płakał, ale napewno był cholernie smutny i zawiedziony.

— Jeszcze nie wiem, to był tylko pomysł...— odpowiedziałam najłagodniej jak się da.

— Dlaczego to był pomysł? Czemu chcesz się wyprowadzić? Tutaj ci przeszkadza?— zadawał zdruzgotany pytania. Patrzyłam przejęta w jego twarz, przygotowując w głowie odpowiedzi.

— Nic mi tu nie przeszkadza Chris. — powiedziałam stając krok bliżej.— Po prostu wiesz jak jest w LA. Jest prościej, łatwiej rozwijać karierę. — zaczęłam tłumaczyć.— Wszystko mamy tam pod ręką, nie trzeba wydawać tony kasy na loty w dwie strony. Każda możliwa współpraca, znajomi, marki, sesje zdjęciowe, dobre miejsca znajdują się właśnie tam. Tam jest wszystko czego potrzebuje ktoś taki jak ja.— wytłumaczyłam najprościej jak się dało.

— Nie możesz się wyprowadzić. Ty nie...— zabrał ciężki wdech, starając się nie płakać. Mimo iż zachowywał spokój, jego drżący głos i smutek przepełniony w oczach zbyt mówił za siebie.

— Chris, musisz też mnie zrozumieć.

— Ja nie chce żebyś się wyprowadziła, naprawdę nie chce.— zaczął mówić, gdy pojedyncza łza spłynęła po jego policzku. Widziałam że poczuł się od tego zażenowany, gdyż od razu ją starł.— Potrzebujemy cię tutaj. — powiedział patrząc w moją twarz dogłębnie.— Ja cię potrzebuję.

𝐦𝐚𝐲𝐛𝐞 𝐢 𝐥𝐨𝐯𝐞 𝐲𝐨𝐮 | chris sturniolo Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz