03 | nowa współlokatorka

384 18 26
                                    

Już byłam na nogach, gdy słońce leniwie pojawiało się za oknem. Poprzedniego wieczoru poszłam wcześnie spać, więc dzisiaj do późnej godziny nie zamierzałam leżeć w łóżku, bo to by było zwyczajne marnowanie czasu. Pijąc poranną kawę, wpadłam na pomysł. Może wrócę do biegania? Przy byciu pływaczką trzeba mieć dobrą kondycję, a bardzo długo unikałam tego jak ognia. Teraz mam okazję, bo niewiele osób wstaje tak wcześnie, a nawet jeśli to właśnie idą pobiegać.

Tak jak pomyślałam — tak zrobiłam. Miałam w szafie spodnie idealne do tego planu, biorąc pod uwagę, że mamy już jesień, więc krótkie spodenki nie wchodzą w grę. Przebrałam się i zrobiłam szybką kitkę na mojej głowie. Otworzyłam okno, by upewnić się czy ubrać kurtkę. Powiew rześkiego, chłodnego powietrza potwierdził moje przypuszczenia, więc tuż przed wyjściem założyłam ją na wierzch. Wsunęłam słuchawki do uszu i połączyłam z telefonem, który włożyłam do kieszeni i zamknęłam na zamek błyskawiczny. Wyszłam z mieszkania, uprzednio zamykając drzwi i zbiegłam po schodach na dół. Gdy pojawiłam się na zewnątrz, oświetliło mnie piękne, poranne słońce. Uśmiechnęłam się, po czym rozejrzałam się na boki i włączając muzykę oraz aplikację do biegania, zaczęłam spokojny trucht w stronę pobliskiego parku.

Dawno nie biegałam. To fakt. I zdecydowanie wyczułam to po pokonaniu odległości dwóch kilometrów. Pomyślałam, że w trakcie zrobiłabym szybką przebieżkę na 100 metrów, ale zrezygnowałam z tego. Obiecałam sobie, że innym razem na pewno to zrobię, bo teraz nie czuję wystarczająco na siłach. Gdy aplikacja ogłosiła, że mam za sobą pięć kilometrów, stwierdziłam, że to wystarczy, bo miałam jeszcze taką samą odległość do domu. Na chwilę przystanęłam, by złapać głębszy oddech i rozciągnąć mięśnie, wykorzystując do tego jedną z ławek w parku.

Gdy wróciłam na moje osiedle, słuchawki rozładowały się. Zaklęłam cicho pod nosem, chowając je do wolnej, zamykanej kieszeni w spodniach. Zbliżałam się do mojego bloku, gdy nagle usłyszałam niezbyt głośne miauknięcie. Próbowałam odnaleźć źródło dźwięku, co mi się zaskakująco szybko udało, bo kilku sekundach mała miaucząca kuleczka znalazła się przy moich nogach. Przykucnęłam przy istotce i delikatnie wzięłam ją na ręce. Chociaż bardziej do dłoni, bo w niej swobodnie się mieściła. Przytuliłam ją do siebie i palcem drugiej dłoni pogłaskałam po pleckach. Zwierzątko wtuliło się w moją kurtkę i cichutko zaczęło mruczeć. Nie pozostało mi nic innego jak tylko zanieść ją do mieszkania i nakarmić, bo wyglądała na dość wychudzoną.

Gdy znalazłyśmy się w kuchni, odpakowałam resztę gotowanego kurczaka, którego wczoraj przygotowałam sobie do rosołu. Zagrzałam go lekko w mikrofali i dałam małemu stworzonku. Nawet nie zorientowałam się, czy to on czy ona...

Gdy miękka kuleczka jadła, prawie co kęs cicho miaucząc, zaśmiałam się na jej reakcję, przy okazji uważniej się przyglądając.

— To ona — powiedziałam do siebie — Jak ja mam ciebie nazwać, śliczna?

Kotka była trzykolorowa. Na grzbiecie i górnej części łapek mieszał się złotawy brąz z czarnym, a brzuszek i skarpetki miała śnieżnobiałe. Uśmiechnęłam się czule, widząc, że mała skończyła jeść. Powolutku ruszyła w stronę salonu, a ja uważnie śledziłam jej kroki. Gdy dotarła do kanapy, szybko wzięłam ją na rękę i położyłam na niej, owijając w kawałek koca, leżącego na skraju mebla.

— No to mam nową współlokatorkę...

***

Nie byłam pewna zatrzymania kotki u mnie w domu. Nie miałam nigdy zwierzaka w domu, bo mój ojciec na to mi nigdy nie pozwalał, zaczynając narzekać na dodatkowe obowiązki. Oczywiście już na samym początku zakładając moje treningi do następnych mistrzostw. Moja mama na pewno by się na kotkę zgodziła, tylko gdyby żyła...

JESTEŚ MOIM SŁOŃCEM ⦁ Bartosz Kurek ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz