12 | grypowe kłamstewko

313 15 2
                                    

Spałam sobie spokojnie, gdy nagle usłyszałam ciche miauczenie. Otworzyłam oczy i włączyłam lampkę, która stała na szafce nocnej. Zobaczyłam kotkę wymiotującą na dywanik przy łóżku. Wcale nie śliną ani nic z tych rzeczy, gdy ma do dyspozycji swoją trawkę w doniczce na parapecie w kuchni. Nie wyglądała na zdrową. Westchnęłam i powoli wstałam, zabierając ją i czyszcząc jej pyszczek, a potem ułożyłam jej kilka ubrań na ciepłym kaloryferze i położyłam ją. Wróciłam po telefon i napisałam do Pauli, czy mogłaby dzisiaj przyjąć Lunę. Zaskakująco, odpisała mi wręcz po kilku minutach, zgadzając się i proponując, bym była z nią równo o otwarciu przychodni weterynarii.

Z samego rana pojechałam z kotką na wizytę. Paula już czekała w gabinecie, więc szybko się nią zajęła. Na szczęście nic poważnego się jej nie stało - po prostu chwilowy problem z żołądkiem, który musiał pozbyć się resztek jedzenia, które mu przeszkadzały. Odetchnęłam z ulgą, kiedy usłyszałam tą diagnozę od weterynarki.

— Nie musisz się o nią martwić. To silna kotka — pogłaskała ją po łebku, którym wtuliła się w jej dłoń.

— Teraz mogę być spokojna, bo naprawdę się przestraszyłam. Nigdy nie miałam żadnego zwierzęcia w domu i boję się, że jak nie zareaguję to może się stać coś złego… Domyślasz się pewnie… — zaczęłam się tłumaczyć.

— Tak, oczywiście. Tak jest zawsze, kiedy ma się po raz pierwszy żywego futrzaka w domu — zaśmiała się — Ale tak nieco zbaczając z tematu…

— Tak?

— Trochę czasu się nie widziałyśmy, więc może chciałabyś spotkać się na jakąś kawę albo coś? — zapytała, nieśmiało kręcąc na palcu krawędź od białego, pracowniczego stroju.

— Czemu by nie — odparłam — Może jeszcze w tym tygodniu? W sobotę?

— Jasne, pasuje mi — uśmiechnęła się przyjaźnie — W centrum miasta jest bardzo dobra kawiarnia, więc może tam? Jedenasta?

— Cudownie! To jesteśmy umówione — przytuliłam ją na pożegnanie, gdy nagle jej dłoń nieco zsunęła się z moich pleców w stronę pośladków.

Przygryzłam wargę, będąc totalnie oszołomiona jej gestem, po czym odsunęłam się od niej.

— To ja uciekam już — chwyciłam w dłoń transporter ze śpiącą w nim kotką.

— Jasne, widzimy się w sobotę — odpowiedziała, a ja szybko czmychnęłam z gabinetu.

Dobra, przyznaję się. Spłoszyłam się, kiedy poczułam jej dłonie tak blisko od wiadomo jakiej części ciała. Od razu nasunęła mi się myśl, że jest mna zainteresowana, czyli jest lesbijką. Chociaż też może być biseksualna. Ale czy wtedy, kiedy się poznawałyśmy i rozmawiałyśmy w parku, podczas przypadkowego spotkania, nie wydawało mi się, że mogłaby być… Chociaż stop! Była wtedy dość blisko mnie, ale chyba nie widziałam tego w ten sposób.

***

Godzina dziesiąta, a ja nadal siedzę w piżamie z kubkiem gorącej czekolady i oglądam filmiki na YouTube, zamiast ubierać się i jechać na spotkanie z Paulą. A może zaproszę ją do siebie? Nie chce mi się gdziekolwiek dzisiaj wychodzić z domu. Jeśli się u mnie spotkamy, będę czuła się swobodniej. Jezu, czy ja naprawdę tak o tym myślę? Paula jest naprawdę ładną i cholernie atrakcyjną fizycznie kobietą. Ale że akurat padło na mnie? Nie wierzę. Cóż, muszę jej powiedzieć, że pozostaję przy facetach, z czego jednego mam od niedługiego czasu w głowie. Bartek jest dla mnie zbyt intrygujący, bym miała o nim nie myśleć. A jak jeszcze wspomnę o tym naszym treningu to momentalnie nogi mi miękną. Czy ja się w nim zakochuję? Z jednej strony to by było zajebiste uczucie być jego dziewczyną, ale z drugiej będzie często wychodził na treningi, a potem wyjeżdżał na zawody. Więc czy to byłoby sensowne? Ale też przecież z kim bym się nie związała to i tak każdy znajdzie pracę i też nie będzie go w domu. Boże drogi, zdecydowanie za dużo myślę!

JESTEŚ MOIM SŁOŃCEM ⦁ Bartosz Kurek ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz