14 | witaj siostro

262 16 0
                                    

Za oknem już było ciemno, a na zegarze dobijała dziewiąta. Luna zwinęła się w kulkę i zasnęła na swoim drapaku, podczas gdy ja leżałam na kanapie w salonie, oglądając kolejny odcinek nowego sezonu serialu, chrupiąc solone orzeszki. W pewnym momencie od seansu oderwał mnie systemowa melodia połączenia od drugiej osoby. Sięgnęłam po urządzenie, czytając, kto dobija się do mnie o tej godzinie. Ku mojej szczerej niechęci zobaczyłam na ekranie wyświetlające się słowo "tata".

- Tak, słucham? - odebrałam, włączając tryb głośnomówiący i ściszając głos w telewizorze.

- To dobrze, że słuchasz. Jutro się gdzieś wybierasz poza Warszawę?

- A co cię to obchodzi? - syknęłam, nie mając ochoty na rozmowę.

- Obchodzi mnie, bo po pierwsze jestem twoim ojcem, a po drugie chciałbym się z tobą w końcu zobaczyć. Jestem na weekend w mieście i chcę Ci złożyć życzenia mikołajkowe.

- To możesz je złożyć przez telefon. Nie ma problemu - odpowiedziałam twardo, wywracając oczami.

- Chcę cię zobaczyć na żywo i spokojnie porozmawiać. Coś słyszę w twoim głosie, że nie miałaś dzisiaj dobrego dnia, prawda?

- Będziesz mógł to ocenić na spotkaniu rodzinnym - mruknęłam sarkastycznie.

- Kamilo! - ostrzegł, podnosząc głos - Nie chcę ci zawracać głowy, bo jest wieczór i pewnie chciałaś iść spać. Więc o której pasuje ci jutro? Może być dwunasta?

- Dobrze, ale nie w moim domu - odparłam - Może być w tej kawiarni niedaleko ode mnie? Dwie ulice stąd?

- Dobrze, pasuje. Więc do zobaczenia jutro, córko - zakończył i rozłączył się natychmiast.

Odłożyłam telefon i podgłośniłam dźwięk, wpatrując się w scenę, która właśnie działa się na ekranie. Westchnęłam. No cóż - jutrzejszy dzień będzie istnym rollercoasterem.

***

Szybko wciągnęłam na siebie niebieskie jeansy, które wisiały na oparciu krzesła w mojej sypialni od czasu ostatniego wyjścia do miasta. Założyłam granatową bluzę z kapturem, po chwili rozczesując włosy i robiąc z nich luźnego kucyka z dwoma kosmykami po bokach. Wpadłam do łazienki, zakrywając niektóre rzeczy na twarzy korektorem i lekkim pudrem, po czym wsunęłam na nogi zimowe buty, a na siebie ciepłą kurtkę. Zamknęłam drzwi i zbiegłam na dół po schodach, wypadając na ulicę oraz żwawym krokiem idąc do miejsca, gdzie umówiłam się z moim ojcem na "mikołajkową kawę" - tak to sobie przynajmniej nazwałam. Ale zobaczmy, jak potoczy się ta sielanka...

Weszłam do środka i zlokalizowałam stolik, przy którym mógł usiąść. Dzięki Bogu wybrał miejsce w rogu pomieszczenia, które było całkiem przytulne. Dopiero zdejmował czarny, zimowy płaszcz, więc również dopiero przyjechał i nie musiał na mnie czekać.

- Uff, pierwszy plus u ojca, Kama. Brawo, jestem z ciebie dumna - pogratulowałam sobie w myślach.

Podeszłam bliżej, lustrując go z góry na dół. Ubrany w elegancką, białą koszulę i granatowy garnitur (bez krawata, bo mimo to ich nie lubił) wyglądał, gdyby umówił się na jakieś ważne spotkanie biznesowe. Trochę to śmieszne, skoro tylko widzi się z własną córką, prawda? Mężczyzna miał już prawie sześćdziesiąt lat, a całkiem dobrze się trzymał (dlatego nie dziwię się, że tamta pani Kownacka, pracowniczka na basenie, o której przypadkiem wspomniał, strasznie się do niego lepi). Ani jednego siwego włoska na głowie. Czysty, ciemny brąz. Na twarzy pojawiły się zmarszczki - to było nieuniknione. Niebieskie, chłodne oczy wwiercały we mnie swoje spojrzenie, chcąc pewnie powiedzieć, dlaczego nie ubrałam się tak elegancko jak on. Bo miałam taki kaprys, a co?

JESTEŚ MOIM SŁOŃCEM ⦁ Bartosz Kurek ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz