34 | coś kiepsko kłamiesz

186 9 9
                                    

Wysiadłam z samochodu Bartka przed dużą salą z ogrodem, którą wynajęli na trzy doby rodzice Majki. Organizowaliśmy dużą imprezę majówkową, więc potrzebna nam była osobna sala, bo w samym domu Balickich mogłoby być nieco ciężko. Zresztą też takie zabawy lepiej ogarniać poza swoim domem, bo z tym sama się zgadzam.

— Dobrze, że jesteśmy wszyscy, bo dzisiaj czeka nas najlepsza frajda przed samą imprezą! — zawołała Majka, wyjmując z bagażnika samochodu rodziców całkiem lekki karton — Wstążki, balony, serpentyny i inne rzeczy dzisiaj lądują w tej sali!

— Drabinę macie chociaż? — spytał Kamil.

— Jest — pan Łukasz ostrożnie wyjął długi przedmiot z samochodu.

— To do roboty! — pani Felicja otworzyła drzwi sali i wszyscy weszliśmy do środka.

— Ale będzie ostra biba — skomentował Fornal, rozglądając się po powierzchni całego miejsca.

— Uważaj trochę z tym alkoholem! Ja cię pilnować nie zamierzam! — odpowiedziała mu blondynka, po czym dodała szeptem — Choć i tak zawsze to robię...

— Co tam szepczesz? — zwrócił się do niej blondyn.

— Nic ważnego. Idź po resztę kartonów. Trzeba nadmuchać balony i kilka napełnić helem.

— Hel do gadania?! — Kłosowi aż zaświeciły oczy — No to będzie impreza roku!

— Tylko, błagam, chłopcy… — Julka zakryła oczy dłońmi, widząc jak Bieniek i Kochanowski wnoszą całkiem sporą butlę z helem, która zaczęła im się nieco wyślizgując z rąk.

Wreszcie postawili ją w miejscu pokazanym przez moją przyjaciółkę aka główną dowódczynię całej organizacji, a ja zabrałam się do otwierania kartonów i wypakowywania wszystkiego, co bylo w środku. Wzięłam się na serpentyny, które miały wisieć na ścianach, więc potrzebowałam drabiny. Przegadałam tylko dokładne umieszczenie ich z Majką i gdy wdrapywałam się na drabinę, usłyszałam hurkot samochodu na zewnątrz.

— Kamila! Wybacz za spóźnienie, ale jesteśmy w końcu! — Malwina podeszła do mnie, łapiąc na metalowy szczebel drabiny, gdy już byłam na górze — Boże drogi, pomóc ci?

— Hejka! Dzięki, że przyjechałaś. Jeśli mogłabyś mi to naciągnąć i podać mi do góry to byłabym wdzięczna — uśmiechnęłam się do niej.

— Się robi — od razu zrobiła to, o co ją poprosiłam.

Z jej pomocą udało mi się skończyć zawieszanie, w trakcie którego nie mogło zabraknąć muzyki z głośnika. Myślałam, że to Majka nie wytrzymała w ciszy i włączyła składankę, ale ku mojemu zaskoczeniu był to Kurek, który jak go spostrzegłam majstrującego przy urządzeniu, uśmiechnął się do mnie szeroko. Musiał puścić Awaryjne światła, przez co wszyscy wybuchnęli śmiechem, a Majka z Julką zawołały, by wyłączył natychmiast tą piosenkę. Jednak tak się nie stało, bo jak na wezwanie wszyscy siatkarze zaczęli kręcić bioderkami w rytm muzyki i wygłupiać na całego, że nie można było nie zaśmiać się i dać im się trochę pobawić.

Chłopcy nadmuchiwali grzecznie balony, których co rusz przybywało, Majka z Julką część z nich wiązała na sznurek, a państwo Baliccy świetnie się bawili przy sprzątaniu grilla, którego wystawili na zewnątrz. Potem przysiadłam na chwilę, by odsapnąć i zabrać się za ustawianie stołów i dużych, ledowych liter składający się na napis MAJÓWKA.

— Przynieść ci coś do picia? — doszedł mnie męski głos, którego nigdy nie słyszałam.

— Przydałoby się, bo jestem spragniona. Wybacz, że się pytam, ale po raz pierwszy cię widzę. Jak masz na imię?

JESTEŚ MOIM SŁOŃCEM ⦁ Bartosz Kurek ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz