24 | gdyby nie ty

242 15 17
                                    

Ciężko było mi wstać, że po obudzeniu leżałem jeszcze pół godziny. Po tym czasie ogarnąłem się i poszedłem do kuchni, od razu włączając ekspres do kawy. Podstawiłem szklankę na miejsce w ekspresie, by po paru chwilach mogła wylać się do niego brązowa ciecz, która roznosiła w powietrzu cudowny zapach.

Nagle usłyszałem dźwięk powiadomienia z telefonu. Sięgnąłem do kieszeni w spodniach dresowych i włączyłem go. No tak, chłopaki przypominają o walentynkach.

Wujaszek: Kuraś! Nie zapomnij o święcie zakochanych, które jest dzisiaj!

Ja: Pamiętam, spokojnie. Właśnie zrobiłem sobie kawę, by obmyślić, gdzie ją zabrać.

Siwy: Dopiero teraz? Myślałem, że ty już od tygodnia to planujesz xD

Ja: No to macie niespodziankę. Po prostu uznałem, że w ten sam dzień będzie najlepiej. Ale atrakcje już wymyśliłem wczoraj wieczorem, więc się nie czepiajcie, dobra?

Semen: Nie czepiam się, tylko oni się czepiają, po pierwsze. A po drugie mi to nie przeszkadza, kiedy byś to szykował, czy miesiąc wcześniej czy trzy godziny wcześniej. Ważne, byś to zrobił :)

Beniu: Dokładnie! Czysta prawda!

Kochan: Zgadzam się. Ja dla swojej też planowałem dopiero wczoraj, gdzie dzisiaj pójdziemy XD

Ja: No i fajnie. Dobra, ja kończę gadkę, bo muszę sobie to wszystko spisać w kolejności i zarezerwować miejsce na obiad.

Wujaszek: Uuulala, no to pięknego randkowania wam, zakochańce!

Siwy: Od kiedy na grupie mam ksywę “Siwy”?!

Wujaszek: Bo jesteś siwy, Tomeczku! Sam tak przecież poprawiłeś mnie ostatnio, kiedy powiedziałem, że jesteś blondynem :D

Siwy: OGHHH! Ubić to za mało! Żartowałem z tym przecież!

Semen: XDDDDDD nie mogę z wami

Kochan: Dzieciaki z was, ale najlepsze XD

Siwy: I tak nas uwielbiacie!

Parsknąłem śmiechem na tę rozmowę. Poczucie humoru ich wszystkich mnie czasami rozwala, ale to też dużo wyjaśnia, dlaczego się kumplujemy. Zawsze mogę na nich liczyć, w każdej sprawie. Bycie ich kapitanem to jest dla mnie zaszczyt…

Gdy wszystko miałem uporządkowane, a zegar dobijał dziewiątą, stwierdziłem, że zadzwonię do Kamili, by móc powoli wpleść swój plan na dzisiaj w życie. Jednak przywitała mnie poczta głosowa, po przeczekaniu wszystkich sygnałów połączenia.

— Czyli jeszcze śpi, ten mój śpioch — pomyślałem, po czym walnąłem się na kanapę, włączając telewizor i wyszukując czegoś ciekawego w telewizji.

Po półtorej godzinie leniuchowania ponowiłem myśl o zadzwonieniu do niej. Tym razem odebrała po pierwszym sygnale.

— Dzień dobry mojemu śpiochowi! — powiedziałem, uśmiechając się.

— Wybacz, że nie odebrałam, ale spałam jak zabita — zaśmiała się.

— Domyśliłem się, słonko.

— Więc w jakiej sprawie dzwoniłeś?

— Skoro spałaś to zapewne nie jadłaś jeszcze śniadania, prawda?

— Nie, dopiero co się obudziłam. Jeszcze w łóżku jestem — odpowiedziała, a w mojej głowie urodziła się pewna sprośna myśl.

— Wyrobisz się w pół godziny? Zabieram cię gdzieś, moja walentynko — mruknąłem niższym niż zazwyczaj głosem.

JESTEŚ MOIM SŁOŃCEM ⦁ Bartosz Kurek ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz