36 | emocji nigdy za dużo

153 9 6
                                    

Sam nie wiedziałem, gdzie mam się udać. Z jednej strony chciałem pójść do Kamili, ale bałem się, że nie będzie to dobry moment, kiedy we mnie wszystko buzuje. Na chyba moje nieszczęście (lub szczęście, chociaż sam nie wiem) znalazła mnie paczka roześmianych chłopaków z drużyny, a dokładnie Kuba, Karol i Łukasz, który ku mojemu zaskoczeniu do nich dołączył.

— Ej, Kurek, co masz taką minę, gdyby ci przyjaciel sprzed nosa porwał Kamilę — zagadnął Łukasz, szczerząc się w tej swój charakterystyczny sposób.

Nie odezwałem się, tylko zmierzyłem wszystkich chłodnym wzrokiem.

— Bo mam nadzieję, że tak nie jest, co? — dopytał.

— Przyjaciel może nie, ale… Nie mam humoru do śmiechu, więc wybaczcie jeśli któryś z was nie chce być moim workiem treningowym — warknąłem, po czym odsunąłem się od nich, mając w planach pójście do toalety, by po prostu uciec.

— Dobra, wybacz, już jesteśmy poważni. Gadaj, Kuraś, o co chodzi. O Kamę? — wtrącił Karol, a powaga pojawiła się na jego twarzy.

— Normalnie poszedłbym do niego i powiedział, by swoje łapy trzymał przy sobie, ale on jest też w związku, więc… Nie wiem jak to się ma do tego, ale…

— Bartek, po pierwsze to gadasz głupoty, a po drugie to o kogo chodzi? O tego nowego? Czekaj, jak on miał? Eryk, tak?

— Tak… Nie zabronię jej zwykłej rozmowy, bo nie chce być toksyczny dla niej, ale wkurza mnie to niemiłosiernie.

— Jesteś zazdrosny, to jest zrozumiałe. Kochasz ją całym sobą, dałeś jej to co tylko mogłeś, więc się nie dziw, że tak reagujesz — pocieszył mnie Kuba — Musicie pogadać na spokojnie i powiesz jej o swoich spostrzeżeniach. Innego rozwiązania tutaj nie widzę.

— W sumie prawda. Dobra, zaraz jej poszukam i pogadamy. Dzięki chłopaki.

— Nie ma sprawy! Możesz na nas liczyć! — wykrzyknęli jak jeden mąż wszyscy trzej, po czym poszli w stronę grilla, znów opowiadając i śmiejąc na przemian.

— Wariaci… — westchnąłem i rozejrzałem się w poszukiwaniu brunetki.

Jednak zamiast Kamili pojawiła się przy mnie Malwina.

— Hej. I Jak tam samopoczucie? Lepiej?

— Póki co to jest szansa na polepszenie. Ale muszę pogadać z Kamą. Widziałaś ją gdzieś?

— Chyba nie… Aż tak musisz z nią pogadać? Nie sądzisz, że przysporzy ci kolejnego problemu?

— Czemu niby miałaby to robić? Insynuujesz coś? — przestałem szukać Kamili wzrokiem, a skupiłem swoją uwagę na dziewczynie obok mnie.

— Nie, nic takiego! Zepsuła ci już humor wystarczająco mocno, więc po co masz do niej iść z podkulonym ogonem, jakbyś to ty był winny? To ona zawiniła.

— Skąd ty to wiesz, co? Czemu się tak nią interesujesz? — powiedziałem, spoglądając jej wściekle w oczy.

— Uspokój się, nie ma po co się denerwować, serio.

— Zejdź z moich oczu, bo źle się to dla ciebie skończy — syknąłem, po czym odepchnąłem ją i wszedłem do środka sali, mając nadzieję, że znajdę tam Kamilę.

Oczywiście tak się stało. Stała jakby nigdy nic przy oknie i ochoczo rozmawiała z Erykiem, który powoli dotykał jej ręki, sunąc palcami po jej skórze i podsuwając rękaw jej bluzki do góry tak, jakby chciał mieć dostęp do ramiączka jej stanika, by opuścić je.

JESTEŚ MOIM SŁOŃCEM ⦁ Bartosz Kurek ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz