01 | pomysł

494 20 11
                                    

Weszłam do wielkiego budynku, w którym znajdował się basen. Podeszłam do pani przy kasie i pokazałam jej karnet. Zmrużyła oczy, po czym z szuflady wyciągnęła jeden klucz do szafki w szatni damskiej.

- Twój karnet właśnie się skończył. Chcesz go teraz przedłużyć na kolejny miesiąc?

- Po treningu - odpowiedziałam jej, biorąc od niej klucz i idąc w stronę szatni.

Po ściągnięciu ubrań (bo pod spodem miałam już strój) przeszłam przez wielkie drzwi i pojawiłam się w ogromnej sali z dwoma basenami. Zlokalizowałam wzrokiem pana Balickiego, mojego trenera, któremu spojrzeniem przekazałam, że tylko idę zrobić rozgrzewkę i możemy zaczynać. Skinął głową, a ja zanurzyłam się w wodzie i biorąc głęboki oddech, przepłynęłam jedną długość mniejszego basenu. Kiedy wychyliłam głowę na powierzchnię, wykonałam kilka ćwiczeń na rozciągnięcie mięśni, a potem parę razy szybko zanurzyłam się pod wodą. Po tym do brzegu podszedł trener i rzucił na mnie chłodne spojrzenie. To nie był pierwszy raz, kiedy spóźniłam się na trening. A tym bardziej, kiedy zrobiłam to specjalnie. Miałam swoje powody, ale i tak czułam, że pan Balicki prędzej czy później to ode mnie wyciągnie, a ja nie będę stawiać jakiekolwiek oporu.

Zaczęliśmy zajęcia. To, o co zawsze prosił mnie czterdziestopięcioletni mężczyzna dzisiaj wykonywałam z usilnymi problemami. Skracałam oddech, brak wyprostowania ciała czy chociaż uniesionych bioder. Nie miałam najmniejszej ochoty znajdować się w tym miejscu, a tym bardziej pływać. Ojciec zdecydowanie obrzydził mi tą dyscyplinę sportu, którą będąc dzieckiem kochałam. Po treningu ustabilizowałam oddech, chwilę relaksując się otoczona przez wodę. Spodziewałam się, że pan Łukasz po prostu odejdzie do pokoju trenerów i ratowników, ale nic takiego się nie stało. Zamiast tego wwiercił we mnie troskliwe spojrzenie, po dłuższym momencie odzywając się.

- Jesteś na coś zła? Zmarła ci jakaś bliska osoba?

- Od kiedy to pana ciekawi? - zapytałam oschle. Nie chciałam z nikim dzisiaj zażyłych konwersacji.

- Martwię się o ciebie. Coraz częściej unikasz zajęć. Spóźniasz się, a jak już jesteś to nie widzę zaangażowania od ciebie. Co się dzieje?

- Mój ojciec jest odpowiedzią na te wszystkie pytania - mruknęłam - Mimo tego, że jestem już dorosła, bo mam cholerne 29 lat i sama powinnam układać sobie życie, on dalej mnie kontroluje i ustawia mi życie po swojemu. A dodatkowo jest strasznie wymagający i chce, bym robiła to samo, co robił on będąc w moim wieku! - wybuchłam, a do moich oczu zaczęły napływać łzy.

Mężczyzna posłał mi ciepły uśmiech i wzrokiem wskazał murek przy basenie. Wyszłam z basenu i usadowiłam się na nim, a zaraz obok dosiadł się pan Balicki.

- Wiesz... Znam twojego tatę od kilku dobrych lat. Doskonale wiem jaki on jest. Kiedy mocno się przyjaźniliśmy, faktycznie był do nie przegadania i nie odpuścił niczego i nikomu. Jak bardzo pływanie zbrzydło Ci przez niego?

- Do chyba najniższego stopnia, czyli nienawiści - odpowiedziałam, prychając pod nosem.

- A jest coś, co lubisz robić?

- Kocham pisać romantyczne powieści, ale ojciec mnie za to zabije. Musiałabym znaleźć coś ze sportu, by chociaż mógł to tolerować...

- A jest coś takiego? Albo na przykład coś takiego, z czego może nie byłaś z tego pionierem w szkole, ale to jest to, co zawsze cię ciekawiło?

- Jeśli idąc pana tropem to pasuje mi tutaj zdecydowanie siatkówka. Przynajmniej chciałabym spróbować gry bardziej profesjonalnej. W liceum dobrze sobie radziłam z nią, ale jednak lata przerwy mogły spowodować, że wypadłam z wprawy.

JESTEŚ MOIM SŁOŃCEM ⦁ Bartosz Kurek ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz