Rozdział 7

139 12 5
                                    

  – Na wszystko przyjdzie czas. Jeszcze jest szansa, że się przyda. Tak długo jak mamy tą dziewczynę, nic się nie zmieni. – odpowiedział nic więcej nie dodając. Potem wstał z siedzenia, by przejść się do swojego gabinetu. Tajemniczy cień podążył za nim oglądając się do tyłu jakby mógł jeszcze popatrzyć na ofiary Belosa. Nie rozumiał po co mu trzymać bezużyteczną wiedźmę, ale mógł zrozumieć po co mu ty. Byłaś zabawna. Potrafiłaś rzucać zaklęcia. Byłaś ich pionkiem w grze. Kolejną ofiarą ich niecnych planów. Naiwną na tyle, by tego nie dostrzec.

  W tym czasie ty i Hunter przemierzaliście po korytarzach pałacu. Widzisz go pierwszy raz od pięciu dni. Interesowało cię jak przyjęła go szkoła. Czy się odnalazł, czy misja jest trudna? Zauważyłaś też coś innego. Blondyn zawsze nosił przy sobie Kardynała schowanego gdzieś pod peleryną. Trzymał teraz w ręce laskę od Belosa, by nic nie podejrzewał, chociaż ostatnio dużo lepiej szło mu używanie swojego palizmanu. Twój Ptak został dzisiaj w pokoju. Był zmęczony ciągłym kryciem się w otoczeniu Belosa. Chyba się go boi.

  – Gdzie Kardynał? – zapytałaś chowając dłonie do kieszeni. Chciałaś nawiązać jakąś rozmowę.

  Hunter popatrzył na ciebie wyzwany ze swoich myśli. Potem zaśmiał się nerwowo i odwrócił wzrok. Zamrugałaś zastanawiając się dlaczego ucieka od ciebie wzrokiem.

  – He he, Kardynał został w tyle. Musiałem dać mu odpocząć, on miał... wykańczające dni w szkole – wyjąkał nie mogąc się skupić. Zauważyłaś, że gdy wspomniał o szkole, zabrzmiał bardzo entuzjastycznie. Zainteresowało cię to, bo przecież nigdy wcześniej nie miał okazji pójść od Czarum.

  – Spodobała ci się szkoła? – zapytałaś będąc pod wrażeniem.

  Blondyn rozejrzał się wokoło szukając wzrokiem ludzi Belosa i Kikimory. Potem jakby ucichł. Powiedział ci, że nie może o tym teraz rozmawiać. Szłaś z nim więc w kłującej uszy ciszy dopóki nie dotarliście do jego pokoju. Od kiedy poszedł na misję, nie zaglądałaś do tego pomieszczenia. Jakby bez Huntera nie miałaś po co tam wracać, nie było to wtedy takie przyjemne miejsce.

  Usiadłaś na jego łóżku z gracją układając swoją pelerynę. Chłopak patrzył na ciebie z oceniającym wzrokiem. Ty podniosłaś na niego wzrok pytająco. Miałaś go zapytać czy ma jakiś problem, bo przecież nie zrobiłaś nic więcej niż uszanowanie swojego stroju, który trzema przypomnieć, że dostałaś właśnie od niego. Chłopak machnął dłonią obojętnie pozbywając się swoich wcześniejszych myśli.

  Usłyszałaś słabe świerkanie Kardynała. Odwróciłaś się do ptaszka, a Złoty Strażnik ściągnął z siebie maskę podchodząc do maluszka. Uśmiechnęłaś się pod nosem obserwując scenę, w której Hunter przeprasza za obudzenie i prosi, by się wami nie przejmował. Z czułością głaskał jego piórka, mimo że jego palce trzęsły się niesamowicie. Jego głos był ściszony, praktycznie szeptał. Kiedy upewnił się, że Kardynał smacznie śpi, odwrócił się do ciebie zarumieniony ze wstydu.

  – Jaki mamy plan? – zapytałaś cicho, by nie budzić jego palizmana. Poprawiłaś swoje siedzenie i patrzyłaś jak ten próbuje coś z siebie wydusić. Gdy nie odpowiadał, postanowiłaś wziąć sprawy w swoje ręce. – Belos potrzebuje tego człowieka. Nie robi ona nic, tylko potęguje nasze problemy. Przez nią mamy więcej misji, a ty wylądowałeś w Czarum. Nie tylko szpiegujesz wiedźmy, ale musisz utrzymywać swoją przykrywkę. Na pewno nie jest to łatwe. Ja z drugiej strony przejęłam twoje obowiązki w pałacu...

  Kiedy przemówiłaś, on próbował wejść ci w słowo, ale za każdym razem rezygnował, bo podnosiłaś wtedy głos, by ci nie przerywał. Patrzyliście sobie w oczy z wyzwaniem. Czekał tylko na odpowiedni moment. Wiedziałaś, że chce powiedzieć ci coś ważnego.

Jestem twoim przełożonym [TOH] [OC]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz