Rozdział 9

83 8 4
                                    

  – Zostawcie mnie – poprosiłaś. Poczułaś jak kolejne łzy spadały ci po policzkach. Próbowałaś zakryć twarz, by nie pozwolić im na siebie patrzeć. To było takie...upokarzające.

  Do pałacu wrócił oczekiwany przez imperatora gość. Pomknął przez wszystkie korytarze niezauważony. Wchodząc do sali tronowej zachichotał, a po niej ostentacyjnie rozniosło się jego echo. Dźwięk ten powiadomił Belosa o nadchodzącym przyjściu swego towarzysza zbrodni. Opuścił więc z rąk księgę i przestał czytać sekrety Ponuraków (ang. Grimwalkers). Uśmiechnął się z niesamowitą cierpliwością słysząc jego dziecinny głos. Wiedział, że ma nad nim kontrolę. Jak nad wszystkimi innymi na Wrzących Wyspach.

  – Hi hi hi hi, och Belos! – zawołał ucieszony.

  – Tak, Zbieraczu? (ang. Collector) – zapytał udając zainteresowanie. Obejrzał się w stronę drzwi do świata ludzi, dokąd zmierzał cień. Jego oczy były niemal tak martwe jak twoje. Była to pewna cecha, którą dzieliliście.

  – Złota Strażniczka, to nowa winniczka, nadobna wiedźma, pokonała Kikimorę, uważając ją za największą zmorę, nieświadoma, dzięki mnie! – zaśpiewał. Potem zatrzymał się. – Rany, coraz ciężej znaleźć jakieś dobre rymy.

  Uśmiech imperatora zszedł nagle z twarzy. Nie wyglądał już na takiego zadowolonego. Dokładniej, był zniecierpliwiony.

  – Chcesz powiedzieć, że nasza najlojalniejsza wiedźma, [T.I.] [T.N.],...wyeliminowała Kiki?

  Zbieracz wzruszył ramionami na tyle, na ile mógł.

  – No, tak! Z małą pomocą – zaśmiał się głośno. Złapał się za policzki i pomachał w powietrzu nogami. Chociaż ciężko było to powiedzieć, skoro nie był trójwymiarowy.

  Belos podszedł do niego o krok bliżej. Wydawał się nadzwyczaj poruszony. Praktycznie jakby poruszała nim magiczna moc, niż jego codzienna energia. Nie spodziewał się, że Zbieracz mógł mieć tyle mocy, by opętać młodą wiedźmę, która nadal pała się dziką magią. To było coś, czego nie brał jeszcze pod uwagę.

  – Twoja mina! – krzyknęło dziecko. Zaczął naśladować imperatora naśmiewając się z jego reakcji. – To coś, na co bardzo liczyłem!

  Śmiech dziecka nie było jedynym dźwiękiem w tym pomieszczeniu. Imperator wydawał się chichotać pod nosem. Na tyle jednak cicho, że nie kolidowało to z dźwięcznością tonu tańczącego po ścianie cienia.

  – Zbieraczu – zwrócił się do niego z lekkim, powracającym nieco za szybko, uśmiechem.

  Jego współpracownik wyczuł instynktownie, że był to plan stracony. Nie był w stanie więc udowodnić, że jest w stanie przechytrzyć Philipa Wittebane. Frustracja przejęła nad nim kontrolę.

  – Nie, nie, nie! – wyjęczał niezadowolony. – W końcu zrobiłem coś, czego nie planowałeś!

  Belos parsknął lekko śmiechem. Wyciągnął ręce jakby miał kogoś przyjąć w ramiona. Wyglądał na zadowolonego. Cień natomiast przechodził czegoś w rodzaju dziecięcej histerii. Rzucał rękoma we wszystkie strony rycząc w nieskończoność. Chociaż irytowało to mężczyznę, nie zwrócił mu na to uwagi. Gdyby był to Hunter lub ty – oboje dostalibyście po łapach.

  – Jakby to powiedzieć, wyręczyłeś mnie. Chociaż przyznam, że na [T.I.] [T.N.] miałem inny plan.

  Po tym wyszedł z pokoju. Zostawił Zbieracza samego, a tamten siedział w miejscu jakby stracił zainteresowanie. Czekanie nudziło go coraz bardziej z każdą chwilą. Chciał się pobawić. Najlepiej czyimś kosztem. Nie trwało to długo, dopóki nie przypomniał sobie miny demonicy, która patrzyła się na ciebie z horrorem w oczach. Och, jak bardzo uwielbiał tą scenę! A szczególnie przed tym zanim wyszłaś z jaskini!

Jestem twoim przełożonym [TOH] [OC]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz