Rozdział 13

66 5 6
                                    

  Tym sprytnym sposobem pozwoliłaś im sobie się spotkać, a ty podsłuchałaś więcej, niż kiedykolwiek powinnaś wiedzieć. Czułaś się z tym nieco jak oszust. W końcu Król nie zdawał sobie sprawy z twojej obecności. Ale też nie był to najlepszy pomysł wyjść teraz z ukrycia. Czekałaś cierpliwie na to, by skończyli swoją rozmowę. Nawet jeśli była interesująca, bardziej zależało ci na pozbyciu się twojego największego problemu. Na szczęście posiadałaś z człowiekiem ten sam cel - zatrzymać zaklęcie. Ale co potem? Widziałaś portal do świata ludzi. Ucieczka z tego miejsca, nawet jeśli będąc ogonem paczki Luz, wydawała się kusząca. Po tym, co wyprawiałaś, wiedźmy nie przyjmą cię z otwartymi ramionami. Byłabyś może nawet i tej samej reputacji co Odalia Plaga. A to dodawało ci więcej powodów, by się zmyć. Nawet jeśli porzucisz swoją rodzinę... Zostawisz też za sobą przykre wspomnienia. A przy tym, mogłabyś zacząć nowe życie. Czyż nie?

  Opuścić swój naród... Ta myśl w dziwny sposób przyprawiała cię o niespokojne dreszcze i nieprzyjemny dyskomfort. Znałaś każdy kąt tej krainy. Byłaś gotowa poświęcić swoje życie ku dobrobycie Wrzących Wysp. Liczyłaś że tutaj spotkasz miłość swego życia, wydasz na świat swojego następcę i z dumą wprowadzisz go w świat najpotężniejszej wiedźmy. Rodzice, mimo, że cię okłamali i sprawili, że stracili twoje zaufanie, mieli szansę na odkupienie swojej zbrodni.

  A Ptak? Co by na to powiedział? Uciekłaś pod skrzydła złoczyńcy, który nie wahał się, by ukrócić twoje życie. Nie walczyłaś, gdy napiętnował cię pieczęcią Cesarskiego Kowenu. Zawiódłby się z każdej twojej dotychczasowej decyzji. Jeśli ruszyłabyś za Luz do jej świata, porzucając ten świat na pastwę Króla i Zbieracza, i zdecydowałabyś się na zostanie tam do końca życia jako forma odkupienia za swe grzechy, czy byłby z ciebie dumny?

  Co na to twój przyjaciel Hunter? Po wszystkim co mu zrobiłaś, dołączenie do jego paczki nie byłoby czymś rozsądnym. Wiesz o tym jaką falą nienawiści jest gotów cię posypać. A ty rozwaliłabyś się na kawałki, bezsilna co do twoich dawnych decyzji. Twoja przeszłość pozostaje jaka jest, mroczna, pełna bólu, ale też kłamstewek i własnej pychy. Porwałaś przecież jego przyjaciółkę, walczyłaś z nim o powodzenie durnej misji, z której zrezygnował. Zdaje sobie sprawę z twojej pasji, ale jest to też twoja największa wada. Na pewno pomyśli, że nie da się ciebie zmienić. Zawsze będziesz zepsuta do szpiku kości, a jedyne co będzie cię obchodzić to siła i zwycięstwo. Za bardzo będziesz mu przypominać imperatora Belosa.

  Nie ma szans na odkupienie win. Poddajesz się. To zbyt tchórzliwe, by prosić ich teraz o łaskę. Nie jesteś tym typem. Chociaż... Jesteś jeszcze młoda. Niedoświadczona, niedojrzała, niedoinformowana. Jest z tysiąc powodów, by wmówić sobie, że masz szansę na to, że jeszcze możesz wszystko naprawić.

  – Na Tytana, ból nie chce zniknąć. – wycharczałaś pod nosem stękając z wysiłku, gdy próbowałaś wejść z powrotem na górę. Od razu jak tylko Król i Zbieracz zniknęli ci z pola widzenia, podążyłaś za nimi bezmyślnie. – Gdyby tylko Belos nie wyciągnął tej rękawicy... To ja byłabym na górze, walcząc u boku człowieka. Przeciwko temu potworowi. Ja zadałabym ostateczny cios! Może jeszcze... Jeszcze zdążę.

  Mrzonki. Oczy same zamykały ci się, gdy tylko ból spotęgował swoją siłę. Zostałaś chamsko odstąpiona od pola walki na samym początku. A to przerażało cię bardziej, niż śmierć w Dniu Jedności. Co za ironia. Jakie to płytkie.

  – Boop! – usłyszałaś echo.

  Sekundę później ból zniknął. Nadal zszokowana ruszyłaś palcami dłoni. W zdziwieniu i podziwie oglądałaś, jak się delikatnie poruszają. Nie czułaś przy tym nic przypominającego poprzednie męczarnie. Teraz...teraz masz szansę!

Jestem twoim przełożonym [TOH] [OC]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz