Rozdział 15

65 6 9
                                    

  – Ta, narka – machnęła nieco zdziwiona twoją formalnością. Stała tam jeszcze przez chwilę dopóki nie potrząsnęła głową odganiając myśli. – Co za dziwny dzieciak. Chociaż...wydaje mi się, że wyglądała ostatnio nieco inaczej? Może to przez to, że nie przypomina teraz tego blondasa. Cóż, nieważne. Muszę się pośpieszyć. Szkoda takiej pięknej nocy! – wyrzuciła do góry jedną rękę, a potem westchnęła i ruszyła się z miejsca.

  Wędrując po okrągłym korytarzu wpatrywałaś się na nieskazitelnie czyste kolumny. Być może dlatego, że ten pałac był nowopowstały, ale czułaś wielki podziw dla osoby, która to postawiła. Do tej pory, stan czystości jest na wysokim poziomie. W porównaniu do odbicia w poprzednim wymiarze, to na ścianach było bardziej wyraźne i bezczynne. Zatrzymałaś się raptem tylko na chwilkę, ale w rzeczywistości stałaś tam już parę dobrych minut. Wyglądałaś jak koszmar.

  Zdecydowanie lepiej niż w dniu, w którym straciłaś Ptaka, to jest. Jedyne co się zmieniło, to delikatny uśmiech na twojej twarzy i promienie odbierane od księżyca w twoich oczach. Nie były już martwe. To dobra wiadomość. Co gorsza jednak, twoje włosy lepiły się od skrzepniętej krwi, a ubrania Złotego Strażnika miałaś rozerwane. Cmoknęłaś niezadowolona okręcając się wokół własnej osi. Jeśli pokażesz się w tym stanie Odalii, pożre cię żywcem. Na szczęście widziała cię Ida. Ona nigdy nie wyglądała na osobę, którą interesował dobry wygląd.

  Złapałaś się za brodę próbując wymyśleć skąd weźmiesz ubrania. Na swój brudny stan miałaś sposób – użyłaś zaklęcia iluzji. W ten sposób na chwilę zażegnałaś ten koszmar. Jednak tak szybko nie pozbędziesz się smrodu krwi i brudu. Cóż, to tylko jedno z wielu zmartwieć.

  – Jest tam ktoś? – usłyszałaś, po czym zatrzymałaś się w półkroku.

  Bezszelestnie schowałaś się za jedną z kurtyn. Umiejętności nabyte jako Złoty Strażnik weszły ci w nawyk najwidoczniej. Wyciągnęłaś głowę minimalnie, by podglądnąć, kto zwrócił na ciebie uwagę. Była to matka Anity. A więc znalazłaś ją.

  – Halo? – powtórzyła badając otoczenie wzrokiem. Nie doczekawszy się odpowiedzi, cmoknęła niemal tak kąśliwie jak ty przed chwilą. – Przysięgam, jeśli nie dostanę za tą robotę królewskiego tytułu, rzucam wszystko i wyjeżdżam na wakacje! Ugh!

  Jej wybuch agresji strasznie cię rozbawił, jednak nie pozwoliłaś sobie na tak łatwe wykrycie. Gdy kobieta odwróciła się do ciebie plecami, wyszłaś z cienia. Słyszałaś jak jeszcze mamrocze coś pod nosem, ale o to do końca nie dbałaś. Schowałaś ręce za plecami prostując się. Dzięki swojemu zaklęciu, przybrałaś oficjalny wygląd Złotego Strażnika, wraz ze złotą sowią maską.

  – Ponownie się spotykamy, Odalio Plago. – przywitałaś się łagodnym głosem.

  – ...Złoty Strażnik? – zaskoczona aż podskoczyła, by potem upewnić się, że to ty. Kiedy cię zobaczyła, zauważyłaś jak drgnęła jej dolna powieka. Uśmiechnęła się szeroko i potarła ręce. – Ach, Złoty Strażniku! Wygląda na to, że plotki to bzdura. Przetrwałeś! Godne podziwu! A więc... W czym mogę pomóc? Jak się domyślam, przyszedłeś spotkać się ze Zbieraczem?

  – Zgadza się. – odpowiedziałaś chłodno.

  – Um, nie jest on obecnie w Archiwach. Aczkolwiek powinien niedługo wrócić ze swoim przyjacielem. – wytłumaczyła zniesmaczona. Ciężko jej raczej przeszło przez gardło słowo ,,przyjaciel". – Zechciałbyś może na niego poczekać? Zaraz znajdę ci coś na przekąskę i-

  – To nie będzie konieczne. Pójdę już. – weszłaś jej w słowo ostrym tonem i dramatycznie się odwróciłaś, a w ruch poszła twoja biała peleryna.

Jestem twoim przełożonym [TOH] [OC]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz