Rozdział 11

73 5 1
                                    

  Zmarszczyłaś brwi. Nie wiedziałaś z grubsza co miało to oznaczać. Nie byłaś wszechwiedząca. Nie miałaś prawa o wszystkim wiedzieć. Jakiś głos z tyłu twojej głowy mówił ci, że rechot błaznowatego cienia nie oznacza niczego dobrego. Nie byłaś jednak przygotowana na to, co miało nastąpić. A plan Belosa był wspaniały. Wręcz, nie do zatrzymania. Z tobą u boku? Proszę, przecież nikt nie jest w stanie was powstrzymać. Nie, to jego nie da się powtrzymać. Doprawdy, to taka wysoka postać. Zawsze go podziwiałaś. Na jego słowa odpowiedziałaś jedynie ciche: "Tak jest, imperatorze Belos".

  W Dniu Jedności twoim najważniejszym zadaniem było upewnienie się, że ochrona z armii abominacji od Plagów dotrze na miejsce oraz będzie działać niezawodnie. Nie pytałaś dlaczego zostałaś do tego osobiście przydzielona. Taka misja przysługuje Zwiadowcom, nie Złotemu Strażnikowi. Szczerze mówiąc, nie rozmyślałaś nad tym głęboko . Jak zwykle twoim celem było udowodnienie, że jesteś najlojalniejszą wiedźmą na Wrzących Wyspach, w tym najpotężniejszą, potężniejszą od Sowiej Damy.

  Zanim wszyscy posiadacze sygili pojawią się na miejscu, strażnicy powinni być na miejscu. Także zanim wszystko miało się zacząć, ty byłaś już na nogach dobę przed rozpoczęciem święta. Idąc pieszo dotarłaś do grupy Zwiadowców czekających na ciebie przy balonie. Przywitałaś ich skinieniem głowy. Każde z nich odpowiedziało ci jednakowym pozdrowieniem.

  – Zdrowy Imperator Belos!

  Normalnie rozbawiłoby cię to, ponieważ strasznie przypominało to powiedzenie Szczepana. Jednak byłaś teraz wyprana z emocji i nic cię nie zatrzymało. Weszłaś na statek kierując się w stronę części ze sprzętem nawigacyjnym. Złapałaś za koło gotowa na prowadzenie. Odwróciłaś się jednak widząc, że nadal stoisz na nim całkiem sama.

  – Ruchy – zawołałaś na ciągle stojących Zwiadowców.

  Ci w pośpiechu znaleźli się na pokładzie w zaskakującym tempie. Jeden z nich przeprosił pod nosem. Prychnęłaś na hołotę z pogardą. Sprawnie włączyłaś silnik i pozwoliłaś statkowi się wnieść. Za tobą poleciały kilkadziesiąt innych statków, gotowych odlecieć od razu, w porównaniu z twoją grupą. W ciągu lotu nie odezwałaś się ani słowem. Słyszałaś jednak rozmowy twojej drużyny. Były to zupełne błahostki. Posmutniałaś nieco. Przypominało ci to, że oni nie wiedzą co stanie się w święto. Tobie zostały jedynie podejrzenia, które nawet bez głębokiego myślenia wskazywały na to, że te setki wiedźm zostaną kolejnymi ofiarami Belosa. Nie wiedziałaś jeszcze tylko w jakim sensie.

  Chociaż wszystkie części układanki posiadałaś, nie potrafiłaś je sobie ułożyć. Leżące puzzle same prosiły się, by je złożyć, ale ty za każdym razem odwracałaś wzrok i rozrzucałaś je po wszystkich kontach. Byle tylko zapomnieć o ich istnieniu. Ty sama należałaś do części jego układanki. Cokolwiek byś zrobiła, nie miałoby to sensu. On cię kontrolował.

  – Złoty Strażniku – Pewien Zwiadowca wyrwał cię z otępienia. Popatrzyłaś w jego stronę przez otwór maski. Jego głos kogoś ci przypominał, ale był taki stanowczy, że nie potrafiłaś go rozpoznać.

  – Słucham.

  – Należy dać sygnał. – przypomniał wskazując na czerwoną wajchę.

  Popatrzyłaś się otępiale w miejsce gdzie leżały jego oczy. Cóż, miał rację. Ostentacyjnie pociągnęłaś za mechanizm. Za waszym statkiem pojawił się kolorowy dym zawiadamiający resztę balonów, by przygotowali się do lądowania. Nie spuszczałaś ze Zwiadowcy wzroku dopóki sam nie usunął się z twojego pola widzenia.

  – Co za dziwak. – skomentowałaś krótko.

  Niedługo później wylądowaliście przed pracownią Plagów. Pozwoliłaś temu samemu pracownikowi, by zabezpieczył balon i miejsce, gdzie miały stać abominacje. Założyłaś ręce do tyłu pozwalając twojej figurze wyglądać nieco bardziej donośnie i subtelnie. Za tobą gęsiego szli Zwiadowcy. Dotarłaś przed oblicze matki Anity. Obserwowałaś jak jej twarz zmienia się z surowej, nieco kpiącej, w całkiem odpychającą, chcącą się przypodobać. Jej kształty i kolor włosów nie tylko przypominały ci o scenie, którą widziałaś przy granicy, ale też o Anicie, którą widziałaś przelotnie w Sowim Domu. Tyle rzeczy przeleciało ci przez głowę w tym momencie, że nawet nie usłyszałaś pytania, które ci zadała. Zbyłaś to jednak ręką, wiedziałaś, że chciała się tylko podlizać.

Jestem twoim przełożonym [TOH] [OC]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz