Rozdział 14

59 5 6
                                    

  Miałaś już odwrócić wzrok, by przyjrzeć się swoim ranom. Pomimo tego, że wokół ciebie cała komnata się waliła, a Zbieracz nawet nie dbał o to, że tam leżysz. Na dosłownie parę sekund portal się zaświecił. Nie zobaczyłaś jednak Luz, której się spodziewałaś. Był to tylko obraz początkowy, ten, który był jedynie przejściem. Jego wnętrze sprawiło, że chłonęłaś tą magię wzrokiem. Poczułaś jak ta energia wylatuje z drzwi. Dosłownie porwała cię ona i pozwoliła na zdrowe myślenie, na tą sekundę właśnie. Poprzednio wyciągnięta ręka teraz została przez ciebie zaciśnięta. Podciągnęłaś się na łokciu, by jak najprędzej znaleźć się w środku. Dzika magia pochodząca z tego miejsca dodawała ci siły. Pragnęłaś dowiedzieć się dlaczego. Nawet kosztem miejsca, który teraz opuszczasz i ludzi, których porzuciłaś w dwóch światach. Niedługo później znalazłaś się po drugiej stronie, jednak szybko straciłaś tam przytomność. Nie z wysiłku lub ran, ale dlatego, że tej mocy było za dużo.

  Kiedy otworzyłaś oczy, jedyne co widziałaś to ciemne głębiny. Nie spodziewałaś się być w jakimś morzu, szczególnie takim, w którym wydaje się łatwo oddychać. Ciemność była jedyną rzeczą otaczającą cię. Blokowała światło, bez tego nie byłaś w stanie stwierdzić czy dalej krwawisz. Poczułaś mrożące cię zimno, ale bardziej niż to, dotknęła cię samotność. Pomyślałaś: ,,Ach, w końcu mogę pomyśleć", zanim zamknęłaś oczy.

  Nim to jednak się stało, poczułaś jak coś wyciąga cię w górę. Przez opór powietrza nie mogłaś ponownie otworzyć oczu i zrobiłaś to dopiero na powierzchni. Czułaś jednak jak nie stąpasz po twardym lądzie. Bardziej niż płytka woda, było to jak stąpnie po chmurce. Musiałaś jednak wyrzucić z organizmu zbędne płyny. Wytarłaś zaraz oczy i dopiero wtedy ogarnęłaś kto ci pomógł.

  – ...Król? – zapytałaś niepewnie.

  – Niestety nie, Król to mój syn. Chociaż wyglądamy podobnie, prawda? Niemal tak przystojny jak ja – przestawił się żartobliwie.

  Obserwowałaś w sposób jaki się poruszał. Nadal czułaś się jakbyś przed czymś uciekałaś, dlatego każdy jego ruch cię przerażał. W dodatku wygląda na to, że gdyby nie jego pomoc, wykrwawiłabyś się w morzu na śmierć. Byłaś w stanie to stwierdzić dotykając mokrego od twojej krwi boku. W dodatku analizując swoje odbicie w tafli tej dziwnej wody, twój bok nie był jedyną rzeczą skąpaną w twojej krwi. Szybko wyciągnęłaś ręce, by się opłukać.

  – Wyglądasz gorzej ode mnie. Nie spodziewałem się, że się tutaj znajdziesz. – wyznał patrząc na ciebie bokiem. Pozwolił ci jednak dać nieco prywatności. – Nie pragnęłaś znaleźć się w świecie ludzi? Tak jak twoi przyjaciele?

  – To nie są moi przyjaciele. – przerwałaś mu mamrocząc pod nosem kąśliwie.

  – Na pewno?

  Popatrzyłaś na niego spod byka, a krople wody spłynęły ci po żyłach na czole. Przynajmniej tym razem nie leci ci krew do mózgu, ani nie ogłuchłaś. Możliwe nawet, że przyzwyczajasz się do tej regenerującej cię dzikiej magii. Rozejrzałaś się teraz po pomieszczeniu, wydawało ci się nieskończone, ale też takie... dziwnie kolorowe i intrygujące.

  – Jesteśmy pomiędzy światami. Utknięci, to jest. Przynajmniej ja – westchnął krótko.

  – Czy to ma coś wspólnego ze... Zbieraczem?

  Kiwnął głową uśmiechając się niezręcznie, a przynajmniej tak wywnioskowałaś. Wydawał się nie posiadać szczęki. Jednak łatwo ci było rozróżnić jego emocje.

  – Przyciągnęła mnie tutaj magia.

  – A więc jest ci ona droższa niż przyjaciele? Cóż, mógłbym się tego po tobie spodziewać.

Jestem twoim przełożonym [TOH] [OC]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz