Rozdział 21

22 4 0
                                    

  Poczułaś znajome uczucie. Zmroziło ci to krew w żyłach. Poczułaś się niemal tak samo, jak w momencie, gdy straciłaś świadomość przy Kikimorze w tym feralnym dniu. To była dzika magia, w ludzkim świecie. Natychmiast tam pobiegłaś, śledząc lewitujące w powietrzu zaklęcie światła, które stopniowo, gdy dochodziłaś do źródła magii, zwiększały swoją skalę. Zalała cię fala paniki i strachu. Nie byłaś w stanie powstrzymać Belosa. To wszystko twoja wina. Ufałaś swojej nowo nabytej wiedzy, ale nie myślałaś o teraźniejszości.

  Fakt, że zaniedbałaś ten jeden szczegół sprawił, że klęłaś na swój perfekcjonizm. Tak jak i na twoją intuicję, by nie brać papierosa, oczywiście już nie istniejącą. Z grubsza już nad tym nie myślałaś. Nadszedł czas na konsekwencje twoich akcji.

  Usłyszałaś z daleka pewne odgłosy. Nie tylko te od matki natury, czyli lekki powiew wiatru, ćwierkanie nocnych ptaków, czy szum małych fal obijających się o przeszkody. Słyszałaś też odgłosy walki. Znajome dźwięki zaklęć sprowadziły cię z powrotem niemalże do domu. Poczułaś się prawie jak we własnym świecie. Może i to, jak i adrenalina przy bieganiu, otrzeźwiło twój umysł od wszelkich zmartwień, które miałaś do tej pory.

  Dziś jest ten dzień!

  Zbliżyłaś się do niecodziennej struktury. Robota wiedźmy. Lodowy most prowadzący na wysepkę, przy której działa się szarpanina. Oceniłaś wzrokiem stan rzeczy. Stałaś na tyle daleko, by wróg cię nie zauważył, lecz na tyle, by rozróżnić kto walczy po drugiej stronie.

  – Ha!

  Poznałaś Huntera, swojego byłego współpracownika. Jednak czułaś, że nie była to jego magia. Ten zielony śluz na jego ciele... A więc Belos wybrał ciało swojego bratanka, nie twoje. Pewnie dlatego, że jest Ponurakiem, a nie prawdziwą wiedźmą. Obserwowałaś jak blondyn w żaden sposób nie opierał się opętaniu imperatora. Czyżby był on zbyt potężny? Ten marny glut chodzący ci po ręce tej jednej nocy nabrał siły w jeden miesiąc. Nie było to aż tak dziwne, zważywszy na otaczającą was magię w tym miejscu i fakt, że Luz może używać glifów.

  Zdenerwowało cię to. Mają go na wyciągnięcie ręki, przewagę liczbową, a oni dalej go nie zabili? Czy to przez to, że nie chcą skrzywdzić Huntera? Żałosne...

  – Hej, Belos. Pamiętasz mnie?

  Gus używał magii iluzji. Działał jako przynęta, grał na czas. Jego pozycja była przydatna, ale tylko w grupie. Szczególnie dla Witki, która natychmiast po swoim przyjacielu pokonała Belosa w walce na siłę. Skrępowała go, by nie używał wydłużonych rąk. Myślałaś, że była to forma ataku. Jednak ona także grała na czas.

  – Trzymaj się mocno, Hunter.

  Vee wkroczyła do akcji. Ciekawiło cię dlaczego różniła się od innych. Była innym gatunkiem, no dobrze, ale dlaczego imperator Belos próbował zgładzić jej rodzinę wraz z nią? Przekonał cię następujący atak. Vee wciągnęła powietrze, lecz zamiast powietrza wdychała magię imperatora. Niesamowite. Zapatrzyłaś się na to, co się działo, dopóki Hunter nie wsparł się nogami i odzyskał balans. Wolną ręką zaatakował.

  – Vee, uważaj!

  Anita wzleciała w powietrze, łapiąc drugą Nocedę przed możliwą tragedią. Odstawiła ją po drugiej stronie rzeki, niedaleko ciebie. Vee przez moment stała osłupiała ze strachu. Czy to jej PTSD czy fakt, że omal nie uszła z życiem, miała powody na chwilę nie kontaktować. Anita z kolei wróciła do bliskiej konfrontacji.

  Uznałaś, że nie ma czasu stać w miejscu. Belos odepchnął nacierających przeciwników ręką, przez co Anita, Witka i Gus upadli na ziemię obok Vee oraz Camili. W międzyczasie lodowaty most skruszył się do kawałków, które teraz pływały po bagnistej rzece.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jul 25 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Jestem twoim przełożonym [TOH] [OC]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz