Rozdział 8

130 10 3
                                    

  Wkurwiła się niesamowicie. Jedyne co zrobiła, to nadepnęła na twoją stopę. Jednak zapamiętałaś to sobie. Bo do momentu, gdy miałyście odlecieć, kulałaś na tą nogę boleśnie. Czasami lepiej gdybyś się nie odzywała...

  Znalazłyście się na wyspie, dokładniej stojąc na ciele Tytana. Gdy to kolano Tytana pokrywa śnieg i pozwala ulepszyć umiejętności, co próbowałaś lata temu z rodzicami, jego głowa była mniej popularna. Szczególnie dróżka, którą cię zaprowadziła. Im głębiej schodziłyście, tym większe miałaś wątpliwości. Co tam jest? Skąd o tym wie? Jak jest to niby związane z Hunterem i Belosem?

  Mimo nieskończonych pytań nigdy nie zabrałaś głosu. Kikimora opowiadała ci o początkach jej pracy, ale niezbyt cię to interesowało. Szczerze mówiąc, jej osoba wcale cię nie obchodziła. Mogła być prawą czy lewą ręką imperatora, ale dla ciebie to tylko kolejna demoniczna wiedźma, którą jesteś w stanie pokonać. Nie jest ci w żadnym stopniu bliska. Dlatego nie powinnaś jej ufać. Szczególnie teraz, gdy wydaje się, że straciła pracę. A jeśli nie pracuje już dla imperatora, jest twoim wrogiem.

  Tak. Kikimora nie może nic zmienić.

  Zaprowadziła cię do jaskini. Zamiast ruszyć w stronę wrót, które wydawały się wielką zagadką, szarpnęła cię w dół. Była to długa wędrówka. Z góry nie widziałaś dna, lecz ewentualnie dotarłyście na sam koniec. To, co zobaczyłaś, zadecydowało mniej więcej o twojej świętej lojalności.

  – Co to jest? – wydusiłaś patrząc na leżące wokoło śmieci.

  Były to maski. Takie same jakie nosi Złoty Strażnik. Jego peleryny, ubrania, czaszki. Wszystko wyglądało jak zbiorowy pochówek. Cmentarzysko co prawda. Kikimora stanęła przy najbliższej czaszce, na której zawieszona była niechlujnie maska. Ty odwróciłaś od niej uwagę. Przeszłaś się po pomieszczeniu wpatrując się w kolejne szczątki. Różniły się od siebie nieznacznie, ale przedstawiały to samo. Demonica nie musiała nic mówić, domyśliłaś się czegoś na pewno.

  – ...Poprzedni Złoty Strażnik był mistrzem Dariusa. Trzymali się blisko. Nawet Darius czegoś się od niego nauczył. Hunter jest dla niego więc wspomnieniem poprzednika. A jego koniec...nie był przyjemny. Dla Dariusa...jest to ciężkie. – wybełkotała szukając odpowiednich słów. Odwróciła się do ciebie patrząc ci w oczy. Nadal nosiłaś maskę, więc nie widziała twojej miny. A była ona wykrzywiona. Nie chciałaś tego słyszeć. Nie chciałaś wiedzieć o rzeczach, które blokowały ci twój cel. Nie chcesz znać prawdy! – Musisz mnie posłuchać, [T.I.]! Belos nigdy nie miał dwóch Złotych Strażników. Gdy jeden popełniał błędy, usuwał go i zastępował następnym. Rozejrzyj się! – Rzuciła dłoń w bok zwracając twoją uwagę na wszystkie groby. Zmarszczyłaś brwi, ale nie ruszyłaś się o milimetr. To brednie. Kikimora próbuje cię przetestować. – On chce go zastąpić i ty jesteś kolejna! Nie mam pojęcia dlaczego ty. W żadnym stopniu nie przypominasz jego poprzedników... Wszyscy wyglądali tak samo. Hunter jest tylko podróbką.

  Popatrzyła na trzymaną w jej dłoni czaszkę. Miała smutek w oczach. Wiedziała podejrzliwie za dużo. Działało ci to na nerwy, mimo że sama nie miałaś pojęcia czy to, co mówi, jest faktycznie prawdą. Gadała brednie. Kikimora odwróciła się od ciebie kontynuując swoje przemówienie. Ty próbowałaś udawać, że ją słuchasz. Powoli usunęłaś swoją obecność, by nie zwróciła na ciebie uwagi. A może nawet robiłaś to nieświadomie. Kierowało tobą coś więcej niż serce i rozum. Czułaś obecność czegoś, a może nawet kogoś. Od momentu, gdy tutaj weszłaś, wiedziałaś, że popełniłaś niewybaczalny błąd.

  – Bądź uważna, [T.I.]. Twoja ambicja może doprowadzić cię do zguby tak jak mnie. No bo spójrz na mnie! Na mnie i na ten porzucony cmentarz! To wszystko to jedna... – urwała.

Jestem twoim przełożonym [TOH] [OC]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz