Michael Crawford nienawidził wielu rzeczy, ale jedną z nich była firma, którą odziedziczył. Crawford Company było jedną z większych i imponujących budowli w Nowym Jorku, ale niestety za bardzo przypominała mu o ojcu.
Gdy po raz pierwszy się tam zjawił niemal nie zwymiotował i uciekł, ale wtedy był z nim Rick, dobry przyjaciel jego ojca, którego traktował jak wujka, więc pomógł mu się oswoić z faktem, że to potężne przedsiębiorstwo jest jego.
Minęło dziewięć lat od śmierci jego ojca, wielu ludzi myślało, że się z tym pogodził i ruszył dalej. I tak właśnie było. Przecież życie to nie bajka i trzeba iść dalej, bez względu na to ile razy upadniemy czy pojawi się przed nami kolejna przeszkoda. Wszystko jest do pokonania, wystarczy tylko chcieć.
Lecz mimo upływu lat, nie polubił tego co robił jego ojciec. Inwestycje w budowle, w ogóle go nie kręciły. Znał się na tym, bo ukończył odpowiednie studia, ale to nie było to. Na szczęście miał zaufanego człowieka, którego zwykł nazywać swoim dobrym kumplem lub przyjacielem, który z przyjemnością go w tym wyręczał.
Michaela bowiem interesowało co innego, coś co przynosiło mu jeszcze większe pieniądze co może być niewyobrażalne patrząc na zarobki firmy, a jednak.
Rozsiadł się na czarnym skórzanym fotelu po czym rozpiął dwa pierwsze guziki koszuli. W głowie odliczał tylko sekundy aż usłyszy pukanie do drzwi swojej nieznośnej sekretarki.
I nie mylił się, ale dzisiaj zapukała o kilka sekund za wcześnie co delikatnie go poddenerwowało.
— Wejść.
Niechętnie uniósł spojrzenie na szczupłą blondynkę o jasnych oczach, która miała na sobie szarą marynarkę i spódnicę do kompletu. Violetta była tylko trzy lata młodsza od niego a zdecydowanie była bardziej ogarnięta od niego, czego jej zazdrościł, ale oczywiście nie mógł tego przyznać nawet przed sobą.
Kątem oka spojrzał na dwie grube teczki, które targała ze sobą.
Zajebiście — pomyślał.
— Przyniosłam panu kilka propozycji hoteli w które firma powinna zainwestować. Musi je pan przejrzeć i do jutra dać znać, bo...
— Czy ty mi rozkazujesz?
Blondynka zamarła jakby zdała sobie sprawę z tego co powiedziała. Odruchowo chciała uciec, bo taka mina jej szefa nie wróżyła nic dobrego.
— O-oczywiście, że nie. Miałam na myśli, że jeśli pan da radę je przejrzeć.
Brunet kiwnął głową gładząc się po zaroście. Można by stwierdzić, że był dla niej zbyt surowy, ale on był taki dla każdego. Violetta miała jednak u niego plus, bo jako jedna z niewielu nie chciała wejść mu do łóżka, żeby coś osiągnąć i została jego sekretarką dzięki ciężkiej pracy.
— Tak lepiej. Ale czemu nie dałaś tego Lionelowi? — skrzywił się odbierając od niej ciężkie dokumenty — On zajmuje się wybieraniem tego szajsu.
— Tak, ale gdy zadzwoniłam powiedział, że nie czuję się najlepiej.
Taa, prędzej wyrośnie mi drugi kutas niż to okaże się prawdą. — przeklął przyjaciela w myślach
Domyślał się, że co innego było powodem jego wymigania się od pracy.
— Możesz iść.
Machnął rękę, gdy zdał sobie sprawę, że kobieta wciąż tu jest. Odczekał aż kobieta zniknie za ciemnymi drzwiami, ledwie się powstrzymał, aby nie zrzucić wszystkiego z biurka.
Wyciągnął telefon z kieszeni i wybrał odpowiedni numer, wtedy jednak drzwi do jego gabinetu otworzyły się z hukiem. Tylko jedna osoba miała odwagę wejść tu bez uprzedzenia, więc natychmiast się rozłączył.
![](https://img.wattpad.com/cover/325800177-288-k398112.jpg)
CZYTASZ
If only
RomanceMówiono, że jego ojciec był diabłem odzianym w garnitur. Nikt się jednak nie spodziewał, że uroczy chłopiec imieniem Michael przejmie po swoim ojcu nie tylko firmę, ale i demony. Nigdy nie chciał taki być, mimo, że kochał ojca, ale to życie go takim...