Rozdział 20

247 12 0
                                    

Nie myślimy o śmierci na co dzień, ale gdy nasze myśli ku temu powędrują, zdajemy sobie sprawę, że w każdej chwili możemy odejść z tego świata. Co sekundę ktoś na tym świecie umiera. Ludzie przegrywają walkę z chorobą, giną z rąk oprawców czy przypadkowo giną w wypadkach. Śmierć jest bezlitosna, zabiera ze sobą każdego. Prędzej czy później.

Właśnie wtedy Michael i Vittoria myśleli, że tym razem śmierć zabiera ich ze sobą.

Na szczęście, lub nieszczęście, świat ma dla nich inny plan.

Kobieta stęknęła, gdy spróbowała podnieść głowę z asfaltu, przyłożyła palce do czoła. Spojrzała czerwoną ciecz i przeklęła pod nosem. Siła wybuchu była tak duża, że miała wrażenia iż przekoziołkowała się kilka razy, więc była nieźle poobijana.

Wsparła się na ramionach i odpędzając mgłę sprzed oczu rozglądnęła się po drodze. Z samochodu praktycznie nic nie zostało, więc jeśli by nie usłyszeli tego dźwięku, po nich również nic by nie zostało.

Nigdy by tego przed sobą nie przyznała, ale odetchnęła z ulgą w momencie, gdy Crawford również podniósł się na przedramionach i odnalazł jej spojrzenie wśród unoszącego się dymu.

Przecież nic nie czuje, więc dlaczego poczuła, że z jej serca spadł olbrzymi kamień?

— Jak się czujesz?

Skrzywiła się na to pytanie, po czym uśmiechnęła się cierpko.

— Muszę siku.

Brunet zaśmiał się i schował twarz w dłoniach.

— Otarliśmy się o śmierć, a ty mówisz mi, że chce ci się siku?

— Otarłam się o śmierć po raz setny w moim życiu, więc tak. To nie robi na mnie wrażenia.

Kłamała. Tym razem, gdy zamknęła oczy, naprawdę myślała, że to jej koniec. Lecz świadomość, że miała odejść z kimś tuż obok była niezwykle obciążająca. 

To i tak bez znaczenia, bo oboje otworzyli oczy.

Gdy zaczęła się podnosić zauważyła, że suknia jest cała poharatana. Bez chwili zawahania chwyciła materiał i zaczęła go rwać, aby ją skrócić. Odetchnęła z ulgą, gdy z potwornie długiej sukni zrobiła się praktycznie, sukienka mini. 

— Kto szył to gówno? Rozlatuje się w rękach.

— Ciekawe czemu skoro wylądowaliśmy kilkanaście metrów za samochodem.

Przewróciła oczami na słuszną uwagę mężczyzny. Dojrzała, że on również dokonał zmian w swoim stroju. Pozbył się marynarki i muchy, a koszulę rozpiął niemal do połowy.

— Krwawisz. — Spojrzał na jej gorset, który był zakrwawiony a następnie na czoło.

— Nic mi nie jest. To tylko zadrapanie.

— Sporo tej krwi jak na zadrapanie.

Zignorowała jego słowa i wyrwała mu telefon. Wyminęła go i zaczęła iść w stronę umówionego miejsca.

— Chcesz to tak zostawić?!

— Chcesz dzwonić na pały?! Ja też nie. — Pozwoliła mu się dogonić. Szli ramię w ramię. — Zresztą chcieli nas zabić, więc rozegrajmy to tak, żeby myśleli, że im się udało.

— Emil chciał zabić mnie. Myślał, że z nim pójdziesz.

— Idę z tobą, bo nie mam innego wyboru. 

Michael parsknął cicho, ale nie było w tym krzty humoru. Zdecydowanie nie było mu do śmiechu.

— Co zrobiłaś z Irene?

If onlyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz