Rozdział 10

274 9 5
                                    

Vittoria nie zmrużyła oka tej nocy. Często zdarzało jej się przesypiać maksymalnie dwie godziny, ale zawsze w końcu zasypiała. Dzisiaj było inaczej. Rzadko poddawała się własnym myślom i skutecznie je ignorowała. Tego wieczoru padło jednak zbyt wiele słów.

Wyglądasz jak ona.

Czuję ból, gdy na ciebie patrzę Vittorio.

Czy te słowa aż tak bolały, żeby nie móc przez nie zasnąć? Nie do końca.

Była przyzwyczajona do tego typu odzywek ze strony ojca, ale zawsze chociaż w kilku procentach docierały do niej, gdzieś głęboko. Chociaż większość widziała to w taki sposób, że ma przed sobą ścianę ze szkła i jest odporna na wszystko. Nie wiedzieli, że nawet najmocniejsze szkło po kilkunastu atakach zacznie pękać.

Nie pozwalała sobie na całkowite załamanie, po prostu się wtedy odcinała. Taką ujrzał ją Michael Crawford, odciętą od świata i własnych emocji.

Chociaż moje łzy od dawna nie lecą, czuję w sobie smutek głębszy niż sam ocean. Na szczęście da się z tym żyć.

Miałaś rację. Faktycznie jesteśmy podobni.

Z całych sił pociągnęła za swoje ciemne włosy i przymknęły powieki. Głosy w jej głowie były żywe bardziej niż kiedykolwiek.

— Zamknijcie się — wyszeptała przymykając powieki.

Dopiero po kilku głębszych wdechach spojrzała na zegarek. Dochodziła trzecia.

Powoli wygrzebała się z kołdry i wyszła z sypialni. Po omacku udało się jej zejść po schodach i dojść do kuchni. Drogę rozświetlało jej światło księżyca co zdecydowanie wszystko ułatwiło. Wyciągnęła z lodówki butelkę wody, którą wypiła na raz a następnie wyciągnęła worek lodu z zamrażarki i przyłożyła do czoła a następnie do karku. Miała wrażenie, że do tej pory nie ochłonęła.

Niemal zdrętwiała słysząc dochodzące z korytarza wibracje. Po cichu odłożyła lód i na palcach przeszła kuchnie i zatrzymała się przy drzwiach windy, zmrużyła powieki i dostrzegła, że coś na wieszaku go rozświetla. Nim zdążyła podejść, blask zniknął.

Powoli obmacała swój płaszcz, ale nie znalazła niczego.

Kolejna wibracja. Kolejne podświetlenie.

Uśmiechnęła się, gdy dostrzegła, że blask pochodzi z kieszeni płaszcza Crawforda. Zanurkowała dłonią i wyciągnęła mały telefon z klawiaturą. Usilnie starała się opanować, żeby nie wydać z siebie parsknięcia. Chwilę jej zajęło, żeby ogarnąć jak obsługuję się tą cegłę. Nie była pewna od czego powinna zacząć, postanowiła zostawić wiadomości na koniec i najpierw weszła w listę kontaktów. Na której tak właściwie znajdował się jeden kontakt: L.S.

Nie trzeba być geniuszem, żeby rozszyfrować inicjały Lionela Sandersona.

Vittoria przyznała przed samą sobą, że Michael może i jest sprytny, ale na pewno nie jest sprytniejszy od niej. Przeklinała ten gówniany telefon za to, że wydawał dźwięki przy klikaniu w klawisze.

Oczywiście pewne było to od kogo dostał wiadomości a i tak była zadowolona z tego odkrycia. Zanim odczytała nowe wiadomości przeczytała te pierwsze i odkryła, że mężczyźni używają tego telefonu praktycznie od jej przyjazdu tutaj.

Nie była zdziwiona, przecież nie grają w jednej drużynie. Bardziej zastanawiał ją fakt co jej przyszły szwagier ma do ukrycia. Niestety nie pisali o tym, umawiali się na spotkania i nazywali ją wariatką.

Prześledziła wzrokiem konwersacje, które nic nie wniosły do tej życia aż dotarła do najnowszych wiadomości.

Śpisz?

If onlyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz