4

466 8 0
                                    

*Krzysiek*

Siedzieliśmy tak w ciszy patrząc sobie nawzajem w oczy. Nie chciałem robić cokolwiek wbrew jej woli . Ściskałem jej dłoń nie chcąc przerywać tej cudownej chwili . Dziewczyna swoim ruchem bardzo mocno mnie zdziwiła bo wbiła się w moje usta tym samym przyciągając mnie lekko do siebie. Złapałem dziewczynę w talii i przeniosłem ją do siebie na kolana . Czułem między pocałunkami, że dziewczyna się uśmiechała . Kiedy zabrakło nam powietrza oderwaliśmy się na moment od siebie stykając się czołami . 

- Strasznie mi się podobasz i nie wytrzymam czekać dłużej - powiedziałem oddychają głęboko      i powoli . 

Izyda nic nie powiedziała tylko cmoknęła mnie w usta i usiadła tak, że jej głowa znajdowała się w zagłębieniu mojej szyi.

- i co ja mam powiedzieć - zaśmiała się - że też mi się cholernie podobasz i tak samo liczę na to co ty ?- podniosła głowe i spojrzała mi w oczy.

- no na przykład- oboje zaczęliśmy się śmiać a Izyda zgodziła się zostać moją dziewczyną . 

Odwiozłem dziewczynę do domu i poczekałem aż całkowicie do niego wejdzie . Gdy ujrzałem światło w jej pokoju mogłem spokojnie odjechać . Widząc godzinę na zegarku, która wskazywała 1 w nocy nawet się nie zdziwiłem . Spotkaliśmy się o 23  a to nie moja wina, że przy tej dziewczynie czas tak szybko ucieka a ja kompletnie tracę rachubę .

- No co tam Michał ?- zapytałem gdy odebrałem telefon od Michała.

- Co to miało być widziałem was przez okno wszędzie poznam twój samochód - powiedział słychać było po głosie, że jarał.

- Tak się złożyło, że od jakiejś godziny jesteśmy razem, Izyda nie była zbytnio zadowolona z tej propozycji niby mówiła, że czuje to samo i w ogóle ale nie czułem tego żeby była przekonana do swoich słów - powiedziałem skręcając w małą uliczkę. 

- Może potrzebuje czasu , żeby się oswoić z tą sytuacją to może dla niej zbyt szybko ale gratuluje stary - zaczął ziewając - Ty mi lepiej powiedz czy będziesz razem z nią na imprezie jutro czy  nie - dodał.

- A co by nie - zaśmiałem się- będziemy nie bój się , dobra kończe bo dojechałem do domu zgadamy się w szkole nara- dodałem i rozłączyłem się .

Wszedłem do domu bardzo cicho by stara nie ciskała się, że o tej porze wracam do domu . Szybkim krokiem udałem się do pokoju i zamknąłem drzwi na klucz . Zmęczony dość całym dniem po prostu padłem na łóżko.

**************************

- Nie wiem byłem tak zmęczony, że zasnąłem w ciuchach - zaśmiałem się do Wygusa

- Co Izyda cię tak wymęczyła?- zaśmiał się popatrzył na mnie tym wzrokiem.

- Nie niewyżyty gnojku - przewróciłem oczami na jego słowa.

Siedzieliśmy przed szkołą paląc camele. Czekaliśmy aż Matczak się zjawi ale jak zwykle będzie pewnie spóźniony.

- Ale ja nie chcę rozmawiać nie rozumiesz?- usłyszeliśmy krzyk dziewczyny.

Odwróciliśmy głowę w tamtą stronę a na parkingu szkoły stała Izyda kłócąca się z jakimś typem.

- Posłuchaj kurwa - Krzyknął i popchnął ją dość mocno bo z hukiem upadła na ziemię.

- Idziemy- powiedziałam do Wygusa wstając.

- Weź spierdalaj - Izyda próbowała bezskutecznie wstać z ziemi.

- Odpierdol się od niej - Krzyknąłem zanim ten typ zdążył zrobić cokolwiek jeszcze .

- Oo widzę, że nowego sobie znalazłaś a może nawet dwóch - zaśmiał się -  szmata - dodał i mocno kopnął ją w brzuch.

- Ty chuju - rzuciłem się na niego okładając go pięściami.

Byłem tak wściekły, że nie umiałem zapanować nad swoimi emocjami. Wszystko we mnie buzowało. Każdy próbował mnie od niego odciągnąć jedynie Matczakowi się udało.

- Stary spokojnie lepiej zajmij się nią jego już zostaw - wskazał Michał na dziewczynę, która ledwo się trzymała się na nogach a z jej głowy leciała krew.

- jedziemy do szpitala - wsiedliśmy do samochodu a ją delikatnie położyłem na siedzeniach z tyłu.

- Ty nie prowadź lepiej ja będę - powiedział Franek - siadaj z tyłu i nie marudź - Dodał gdy tylko chciałem coś powiedzieć.

Szybko wsiadłem na tyły auta i ruszyliśmy do najbliższego szpitala jaki był.

Gdy byliśmy już pod szpitalem pobiegłem po pomoc. Przyszła razem ze mną pani z wózkiem inwalidzkim i zabrała Izyde do środka .

***********************

- Niestety sprawa nie jest prosta - westchnął lekarz - ma pęknięte żebro a o głowę się nie martwić bo wszystko dobrze- dodał.

- Czy można do niej wejść?- zapytałem z nadzieją, że uda mi się wejść do niej choć na chwilę .

- Proszę pana...

- na chwilę tylko proszę - lekarz tylko na mnie popatrzył i skinął głową.

Wchodząc na sale starałem się opanować emocje, widok jaki miałem przed oczami bolał mnie strasznie.

- Hej słońce - usiadłem obok łóżka dziewczyny łapiąc ją delikatnie za dłoń.

- Cześć - Powidzała obojętnie nie patrząc się nawet na mnie - dała bym sobie radę sama - westchnęła tym razem obróciła głowę w moją stronę.

Po policzku spłynęła jej pojedyncza łza a usta zacisnęła w wąskiej linii.

- Tak widziałem jak dawałaś radę, nawet ustać o własnych nogach nie mogłaś - westchnąłem.

- ale dziękuję - lekko się uśmiechnęła gładząc kciukiem wierzch mojej dłoni.

- Dziś impreza ale zostaje z tobą nie idę na nią - powiedziałem siadając na łóżku gdy dziewczyna odsunęła się kawałek.

- Idź ja sobie poradę nie Musisz się użalać nade mną - powiedziała stanowczo.

- Ale

-  Nie Krzysiek idziesz mną się nie martw - przerwała mi .

- No dobrze skoro tak chcesz - cicho westchnąłem obejmując Izyde.

- tak chcę - oparła swoją głowę o mnie.

Przez następne 20 minut rozmawialiśmy o wszystkim. Próbowałem zachęcić ją do wyjaśnienia całej tej sytuacji ale nie chciała o tym mówić. Obiecała, że kiedyś wszystko mi powie ale nie dziś. Rozmawialiśmy aż do momentu przyjścia pielęgniarki, która wyprosiła mnie z sali. Pożegnałem się z dziewczyną i wyszedłem już całkowicie ze szpitala kierując się do domu.  Odwiozłem Ziomków do domów i sam też pojechałem do swojego.

Literatura piękna - Krzysztof " Szczepan"  SzczepańskiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz