Wychodząc ze szkoły nawet nie liczyłem , że Izyda się do mnie odezwie. Nie wiem czemu ale tak po prostu mi się wymsknęło .
- Teraz to przynajmniej się z nią umówiłem - Powiedział uśmiechnięty wygula.
- Masz tobie się przydadzą mi nie - oddałem gumki Wyguli. Mi się nie przydadzą.
Izyda wyminęła mnie szybko wchodząc do auta. Mierzyła mnie wzrokiem i skinęła głową bym do niej przyszedł.
- Oddaj mi jednak te gumki - podziałem do chłopaka, który z rozbawieniem mi je podał.
Wchodząc do auta czułem napiętą atmosferę. Nie wiem czy odezwać się pierwszy czy nie.
- Jesteś głupi niebywale głupi ale widząc ucieszoną Lili to wybaczam ci - westchnęła ruszając autem spod szkoły.
- Dzięki - poczułem wielką ulgę.
Gdy chciałem położyć rękę na jej udzie odrazu ją odtrąciła .
- O nie nie nie, nie jest tak łatwo - zaśmiała się jadąc autem w kierunku swojego domu.
- Czyli mam zakaz? - popatrzyłem na nią z powagą.
- Tymczasowy - zaśmiała się.
- No mi nie do śmiechu - przewróciłem oczami.
- Ależ czemu? Co nie masz humoru?- zaczęła się śmiać - Oj no co zapomniałeś języka nie wiesz jak się mówi?- wywróciła oczami skręcając w prawo .
- Przepraszam nie chciałem wtedy tego powiedzieć tak mi się nagle wymsknęło - jej wyraź twarzy zmienił się w nieco poważniejszy. Głośno wypuściła powietrze nic nie mówiąc.
Po chwili znaleźliśmy się pod jej domem. Jej rodzice zdążyli wrócić już z pracy. Izyda lekko posmutniała. Objąłem ją ramieniem całując w głowę.
- Już nie mam zakazu?- wyszeptałem do jej ucha .
Lekko się uśmiechnęła. Wiedziałem, że coś nie gra.
- Jestem już - krzyknęła dziewczyna gdy wchodziliśmy.
- Chodź musimy porozmawiać - puściła moją dłoń karząc mi iść do pokoju.
Spuściła głowę i weszła do jadalni gdzie znajdowali się jej rodzice. Stanąłem na schodach przysłuchując się ich rozmowie.
- ale nie możemy przecież masz szkołę - westchnęła jej matka.
- To pieprzysz tą szkołę ja muszę tam być - krzyknęła Izyda.
- Nie odnoś się tak do matki - skarcił ją ojciec .
- Naprawdę? W takich chwilach się tym przejmujęsz?- usłyszałem tylko cichy szloch.
Szybko udałem sie na górę nie dając po sobie poznać, że podsłuchiwałem. Ułożyłem się na łóżku a do pokoju wparowała wściekła i zapłakana.
- Co się stało?- zapytałem zmartwiony.
- Rodzice Znowu jadą do babci zostawiając mnie tu samą, dodatkowo ona leży w szpitalu i prawie umiera- wyszlochała zrozpaczona.
Rzuciła mi się na mnie a łzy lały się jej jak wodospad. Było mi jej tak cholernie szkoda. Pojedyńcze łzy zaczęły spływać po moich policzkach. Docisnąłem dziewczynę mocno do siebie. Chociaż to niewiele da.
- Krzysiek czy ty.... O mój Boże słońce - powiedziała podnosząc głowę ku górze by móc na mnie spojrzeć.
- Przepraszam ja, ja po prostu nie umiem być szczęśliwy kiedy ty nie jesteś - ucałowałem ją w czoło.
CZYTASZ
Literatura piękna - Krzysztof " Szczepan" Szczepański
Fanfic- Tak szukam coś z Literatury pięknej - powiedziałam do pani stojącej za ladą w Empiku. Cicho westchnęłam bo nie mogłam zdecydować się na żadną książkę - Dzień dobry tylko to poproszę i może jeszcze o niech będą te żelki - Powidzał jakiś chłopak pod...