20

165 8 0
                                    

*Izyda*

- Ale o co ci chodzi przecież nic nie zrobiłam złego - Krzysiek ma do mnie pretensje, że zapaliłam Jointa w kiblu szkolnym.

- Po prostu dziwię się, że to zrobiłaś i to w szkole - głośne westchnienie wydobyło się z jego ust.

Wiem, dla mnie to też było nie do pojęcia ale poczułam potrzebę by poczuć ten smak i stan.

- Po prostu odczułam taką potrzebę - powiedziałam - nic w tym dziwnego - skręciłam autem w bok jadąc do Krzyśka.

- Dziś impreza , idziesz na nią?- zapytał mnie patrząc niepewnie w moją stronę.

- tak, raczej tak - odpowiedziałam szybko parkując pod jego domem.

- to się cieszę, oho nikogo nie ma w domu - westchnął gdy pod domem nie ujżał ani auta matki ani ojca.

- No to co ? Więcej swobody - Krzysiek otworzył mi drzwi na co się zaśmiałam - mm jaki Dżentelmen - dodałam śmiejąc się.

- Zawsze do usług - cmoknął mnie w usta zamykając drzwi na klucz .

- mm jak pięknie pachnie - gdy tylko weszłam do kuchni ujżałam na patelni zostawiony dla nas obiad.

- Mój ukochany kurczak - krzyknął wbiegając do pomieszczenia.

- oj Krzysiek ty to jak dziecko - zaśmiałam się na jego reakcję.

- spadaj ja tu się będę delektować tym wykwintnym daniem - powiedział dumnie.

Zabrałam się za podgrzewanie naszego jedzenia. Oczywiście jego mama zrobiła najlepszy kurczak gong bao. Po skończonym posiłku umyłam brudne naczynia i odłożyłam do wyschnięcia.

- to co będziemy robić?- jego mina nie wróżyła nic dobrego.

- nie wiem wymyślimy coś ale najpierw może coś przyjemnego - zaśmiał się podchodząc do mnie powolnym krokiem.

- Krzysztof skarbie wróciłam już!- krzyknęła jego mama wchodząc do domu - o i Izdya też już jest - dodała zamykając mnie w szczelnym uścisku.

- i jakie macie plany na dziś?- wypuściła mnie zabierając się za wypakowywanie zakupów.

- No dziś jest impreza u Michała i chyba na nią pójdziemy - powiedziałam.

- Słonko przypilnuj Krzysia, nie to że mu nie ufam ale to mój syn znam go Lepiej niż siebie - zaśmiała się.

- Mamo - oburzony Krzysiek zawsze jest taki słodki i kochany.

- No co wiem, że masz geny po ojcu - zaśmiała się wychodząc z kuchni.

- Oj Krzyśku Krzyśku ktoś cię musi pilnować - również zaczęłam się śmiać z tego.

- zamknij się - bardziej się oburzył.

- Dobra przestań strzelać fochy ja jadę do siebie się ogarnąć a ty przyjedź później do mnie, będziemy nocować u mnie żeby już nie było problemów jak wrócić - powiedziałam wychodząc od Krzyśka z domu ubierając się wcześniej.

Dość szybko zajechałam pod swój dom . Weszłam do niego czując dziwną atmosferę. Poczułam dziwny zapach , który roznosił się po korytarzu.

- Lili ? Co ty tu robisz ?- zaśmiałam się widząc dziewczynę, która właśnie spaliła naleśnika .

- Przecież się tutaj umówiłyśmy a ja byłam głodna- westchnęła wyrzucając naleśnika do kosza.

- To jaki plan ? W co się ubieramy ?- zrobiłam sobie kawę i usiadłam do stołu.

- No wiesz myślałam o sukience ale nie wiem teraz - również usiadła do stołu.

- Jak chcesz tak zrobimy- zaśmiałam się upijając łyk.

Po około 2 godzinach byłyśmy już gotowe . Krzysiek za niedługo miał przyjechać więc ubrałyśmy się w kurtki i buty.

- Witam piękne panie czy my się znamy bo nigdy was tutaj nie widziałem - zaśmiał się całując mnie w policzek.

- Taa czemu wygnański tak się ze mną nie wita - westchnęła lili.

- Coś mówiłaś?- powiedział Wygula wchodząc do domu. Przytulił ją co było bardzo urocze.

- em - zaczęła się jąkać.

- to co Idziemy?- zaczęło się robić trochę niezręcznie.

- tak tak - Krzysiek wychodząc skradł mi jeszcze buziaka .

- Tak Ale dziś siedzisz cały czas ze mną- szepnął mi Krzysiek do ucha obejmując mnie w talii.

Mam nadzieję, że dziś nic się nie wydarzy .

***************************************

* Krzysiek*

Impreza trwała w najlepsze. Nie spuszczałem Izydy z pola widzenia. Nie mogłem . Zbyt bardzo się bałem teraz o nią .

- i jak tam się bawimy?- szturchnął mnie zjarany Matczak.

- Wiesz że zajebiście jak zawsze - zaśmiałem się.

- Tak ? To co tak stoisz?- zapytał śmiejąc się - aa Dobra, to chociaż idź z nią zatańczyć - poklepał mnie po ramieniu polewając wódki do kubka.

Wypiłem to jednym tuszkiem. Nawet mi brewka nie drgnęła. Ruszyłem w kierunku dziewczyny wyciągając ją na środek. Tańczyliśmy w rytm Muzyki reszta jakby nie istniała. Objęła mnie dłońmi wokół szyi i przyciągnęła moją twarz bliżej swojej.

- czy mogę cię pocałować?- zapytałem niepewnie patrząc w jej oczy, które mieniły się jak milion diamencików.

- najgłupsze pytanie jakie można zadać dziewczynie - powiedział Matczak obejmując nas ramionami.

-Matczi pytał cię ktoś o zdanie ?- zaśmiałem się do niego waląc go pięścią w ramię.

- Nie ale tylko mówię, że jesteś głupi - powiedział i odszedł śmiejąc się głośno.

- wracając do pytania tak możesz - Izyda kręciła z rozbawienia głową całując mnie namiętnie.

Właśnie tak zawsze chciałem kończyć dzień. Z Izydą w ramionach gdy nasze usta łączą się w jedność. Gdy nasze usta tak Idealnie do siebie pasują , a nasze ciała współgrają ze sobą. Wszystko wtedy było idealne.

Literatura piękna - Krzysztof " Szczepan"  SzczepańskiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz