29

111 7 0
                                    

Jest sobotni wieczór, siedzimy na zewnątrz przy grillu. Mamy domek wszyscy razem. Ja mam pokój z Krzyśkiem ale oczywiście nie obeszło się bez  sprzeciwu tej szmaty.

- Izyda co chcesz z grilla?- krzyknął Matczak.

- Nie wiem weź cokolwiek - nie byłam zbyt głodna.

Nieodpowiedzialne było zostawiać zjaranego Michała przy grillu. Krzysiek też gdzieś zniknął. Martwiłam się gdzie on jest bo nie dość że był pijany to Matczi namówił go żeby zajarał.

- Ej nie wiesz gdzie jest Anka? Bo miała mi pomóc przy grillu - w tym momencie gdy Matczak to powiedziałam razem z Lili popatrzyłyśmy się na siebie z paniką w oczach.

Z hukiem wbiegłam do domku kierując się na górę. Za mną wbiegł Franek, który jako jedyny był w miarę trzeźwy. Ja nie wypiłam dużo ale byłam bardziej pijana od niego.

- Nie no ja go chyba zabije - powiedział Franek gdy usłyszeliśmy jęki z mojego pokoju.

Franek wbiegł do pomieszczenia strasznie krzycząc. Ja stałam na korytarzu w bezruchu. Wiedziałam co się stało i nawet nie chciałam na to patrzeć. Z pomieszczenia Franek wyciągnął za ubrania Krzyśka.

- Spójrz na nią! No kurwa spójrz! - Krzyczał na Krzyśka - Popatrz jej w oczy chuju i powiedz co zrobiłeś!- krzyczał jeszcze głośniej.

Jego krzyki usłyszeli wszyscy z zewnątrz, ponieważ zebrali się za mną.

- Weź Sobie to i zniknij z mojego życia! - rzuciłam mu w twarz Pierścionkiem i wybiegłam z domku .

Nie wiem dokładnie gdzie mam iść bo nie znam tej okolicy. Po prostu biegłam przed siebie. Łzy spływały mi po policzkach coraz bardziej jak wodospad. Ciało trzęsło się z emocji, głowę nachodziły różne myśli i wizję. Nie myśląc dłużej zadzwoniłam po mojego brata. Może nie przepadamy za sobą ale jednak mogę na niego liczyć.

- Cześć możesz przyjechać po mnie - powiedziałam zapłakana gdy tylko odebrał.

- Co się stało?- usłyszałam wyraźną panikę w jego głosie.

- Po prostu przyjedź - westchnęłam siadając na pobliskiej ławce.

- Wyślij lokalizację - powiedział i się rozłączył.

Wysłałam mu to o co prosił. Nie odbiegłam daleko bo w oddali dalej widziałam nasz domek. Posiedziałam tak jeszcze chwilę i postanowiłam wracać.

- Co tam ?-zapytałam gdy zadzwonił mój brat.

- Będę dopiero za dwie godziny siostra - słychać było wyraźnie, że jest przejęty.

- Dobrze dziękuję - może i go nie lubię ale jednak mogę na nin polegać.

Rozłączyłam się i weszłam do środka domku. Każdy patrzył na mnie z paniką w oczach. Nikt się nie ruszył ani nikt się nie odezwał.

- Wracam do domu, mój brat przyjedzie po mnie - powiedziałam ostro - nie zatrzymujcie mnie, nie idźcie za mną nie róbcie nic - dodałam.

Z góry zszedł Krzysiek, który był w marnym stanie. Popatrzył na mnie takim wzrokiem jakby żałował, że się w ogóle urodził.  Wyminęłam go i udałam się do mojego pokoju by zabrać swoje rzeczy.

- Masz co chciałaś, będziesz mieć z tym ćpunem pokój - powiedziałam do Anki gdy wyszła ze swojego pokoju.

- Nie musiałam się zbytnio wysilać -  uśmiechnęła się pogardliwe - Nie byłaś zbyt dobra dla niego, ja będę lepsza - dodała śmiejąc się.

- Nic nie zdziałasz swoim gadaniem,  bo zdanie niewychowanej szmaty mnie nie interesuje - te słowa wywołały złość u dziewczyny.

Bardzo się wkurwiała na mnie ponieważ dostałam od niej z liścia.

- Pojebało cię?!- krzyknął Krzysiek gdy znalazł się około mnie.

- Słyszałeś jak mnie nazwała?- zaczęła się bronić.

- Powiedziała tylko prawdę - Krzysiek nawet nie myśl, że jeśli mnie obronisz to ci wybaczę bo nie wybaczę.

- DOŚĆ!- Krzyknęłam - spierdalajcie oboje bo wam kurwa coś zrobię - dodałam wymijając ich oboje.

Wbiegłam do pokoju zamykając go na klucz. Zebrałam wszystkie swoje rzeczy i z niecierpliwością czekałam na brata. Gdy tylko się pojawił pod domkiem szybko wyszłam z pokoju kierując się do jego auta.

- Co się stało - zapytał odbierając ode mnie walizkę.

- Nic, jedź - powiedziałam wchodząc do auta.

Mój brat również wsiadł i odjechał z tego miejsca, które dla mnie było przeklęte.

- Gdzie masz pierścionek?- zapytał mnie gdy zmieniałam muzykę w aucie.

Przypomniałam sobie, że rzuciłam nim w twarz temu chujowi.

- nie chce odpowiadać - westchnęłam próbując nie płakać.

- Kurwa Izyda co się dzieje?!- Krzyknął tak , że nie wytrzymałam.

- Krzysiek mnie zdradził!- krzyknęłam.

- Co zrobił? Nie no zabije gnoja - uderzył ręką o kierownicę.

- uspokój się i jedź - powiedziałam odwracając głowę w stronę szyby.

Z racji, że była godzina 23 latarnie już przestały świecić więc było całkowicie ciemno. Spokojna muzyka i krajobraz za szybą zgrywał się z moimi emocjami. Czułam zmęczenie, z chwili na chwilę coraz bardziej. Nie wiem nawet kiedy usnęłam.

*Krzysiek*

Siedziałem na kanapie nie wiedząc co ze sobą zrobić. Emocje buzowały we mnie a myśli nie dawały mi spokoju. Nade mną stali Michał i Franek drąc mordę jak głupi jestem. Nie umiem powiedzieć co dokładnie mną kierowało wtedy. Wiem, że Izyda już mi tego nie wybaczy i w tym momencie mogę pożegnać się z nią na zawsze. Odszedłem od nich kierując się do pokoju. Z hukiem zamknąłem za sobą drzwi. Nie mam ochoty w ogóle już stąd wychodzić.

*Izyda*

Obudziłam się w swoim łóżku. Dziwne, pewnie wniósł mnie mój brat. Gdy podniosłam się do pozycji siedzącej poczułam ogromny ból głowy.

- O kurwa - westchnęłam łapiąc się za głowę.

- Jak się czujesz?- zapytał mnie mój brat gdy wszedł do pokoju.

- Chujowo - wyjąkałam.

- Masz, pomoże ci - podał mi butelke wody i tabletki.

- Dzięki, dziękuję, że wczoraj przyjechałeś - wzięłam tabletkę popijając dużą ilością wody.

- Drobiazg - poklepał mnie po kolanie - jakbyś chciała pogadać do przyjdź, znasz drogę do mojego pokoju - zaśmiał się i wyszedł.

Zostałam sama z tysiącami różnych myśli.

Literatura piękna - Krzysztof " Szczepan"  SzczepańskiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz