I

939 40 50
                                    

W drzwiach pokoju akademika stanął dość wysoki chłopak. Miał niewyobrażalnie blada cerę, na tyle przezroczystą i bezbarwną, że wyglądem bardziej przypominał nieboszczyka; ciemne włosy kontrastując z jego cerą jeszcze bardziej podkreślały nierzeczywistość tego dziwnego widoku żywo stojącego przed nim człowieka, który w najbliższym skojarzeniu wyglądał jak chodząca śmierć. Uśmiechnął się i położył torbę na wolnym dość skromnym i niewygodnie wyglądającym łóżku.

Tak więc, jak się nazywasz?

Rozpoczął rozmowę. Irytowała mnie sama jego obecność pomimo tego, że nawet nie zdążyłem go jeszcze dobrze poznać, ale wyglądem wydawał się być szczęśliwym dzieckiem z bogatej rodziny, bez problemów i dużą ilością znajomych. Nienawidziłem ludzi, którzy łatwo wszystko mogli dostać i nie mieli żadnych problemów. Zignorowałem jego pytanie, zupełnie jakby nie słysząc zadanego pytania, jednak pomimo to zupełnie jakby nie zrażony, dalej starał nawiązać się konwersację.

Do której klasy chodzisz?

Powiedziałbym, że nie przejął się brakiem odpowiedzi na pierwsze pytanie, jednak uważnie go obserwując wydawało mi się, że w jakiś sposób jego mimika twarzy się zmieniła; nawet jeżeli przecież wszystko wyglądało dokładnie tak samo, jego szeroki uśmiech; sztuczny, jednak szeroki, dalej zdobiący jego blado wyglądającą twarz.
Spostrzeżenie nie dawało mu spokoju, doszedł jednak do wniosku, że może nie powinienen oceniać ludzi po tym jakie sprawiają pierwsze wrażenie, czy to jak wyglądają w jego oczach, postanowił więc zrobić wszystko co był w stanie, aby być najbardziej sympatyczny dla tego uśmiechniętego idioty.

O czyli będziemy chodzić do tej samej klasy.

Zaśmiał się, jednak zabrzmiało to bardzo sarkastycznie, niczym wyuczony wcześniej odruch mający na celu pokazać, że na prawdę go to uszczęśliwiło; jednak mało skutecznie.

Postanowienie ignorowania bruneta mogło nie być najlepszą decyzją jaką podjął, jednak w tym momencie byli dla siebie jedynie obcymi osobami mającymi o sobie wzajemnie błędne opinie.

*

Okazało się, że było prawie tak jak myślałem; miał dużo znajomych, z którymi często gdzieś wychodził, jednak nie za dużo pieniędzy, albo bardzo niechętnie je wydawał. Szczerze go znienawidziłem, był strasznie irytujący, nie pozostawiając mi chwili spokoju i ciszy; sam też traktował mnie jak jakiegoś bezpańskiego psa, a nie człowieka  czy współlokatora, mimo to jakieś niezrozumiane przeczucie mówiło mi, że jest niezwykle interesująca osobą; wydawał się być entuzjastycznym i otwartym swoimi prawdziwymi emocjami na wszystkich, jednak nie wierzyłem, bądź nie chciałem wierzyć w tą iluzję; chciałem być pierwszym, który rozwiąże jego zagadkę i zobaczy jego twarz zza tej jego sztucznej, wykreowanej do świata maski.

Boże ile można na ciebie czekać?!

Usłyszałem rozdrażniony głos jednego z jego przyjaciół stojącego w drzwiach pokoju.

Wiesz, że mi się spieszy, mam jeszcze dużo rzeczy do zrobienia.

Skrytykował jego ociąganie się zniecierpliwiony kolega.

Jezu nic ci się nie stanie jak się spóźnisz kilka minut.

Odpowiedział roześmiany.

Chodź, bo pójdę sam.

Dobrze, dobrze juz idę.

Boże ty to robisz specjalnie czy jak? Ktoś cię w ogóle lubi w klasie?

Mnm...

Czyli nie. Nigdy nie widziałem nawet żebyś wychodził gdzieś z kimś innym niż my. Rozmawiałeś chociaż z współlokatorem?

Bo Kawa Smakuje Lepiej W Samotności [soukoku; school au]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz